Reklama

Ciężko odchodzić z Ipswich, ale nie chciałem wracać do punktu wyjścia

redakcja

Autor:redakcja

31 lipca 2019, 20:53 • 11 min czytania 0 komentarzy

Bartosz Białkowski pewnie nadal byłby bramkarzem Ipswich, gdzie spędził pięć lat, gdyby nie to, że klub ten spadł z Championship i nasz rodak musiał szukać nowych rozwiązań. Nie bez przeszkód wylądował w Millwall i tym samym zostaje na drugim szczeblu rozgrywek w Anglii. Rozmawiamy z nim nie tylko o transferze, ale także o fatalnym sezonie w Ipswich, pierwszym i jak dotąd jedynym menedżerze, z którym nie było mu po drodze oraz wspominamy mundial w Rosji, gdzie pełnił rolę golkipera numer trzy. Zapraszamy. 

Ciężko odchodzić z Ipswich, ale nie chciałem wracać do punktu wyjścia

Wreszcie jesteś piłkarzem Millwall. Miało się to stać znacznie wcześniej, pod koniec czerwca.

Było trochę przebojów, ciągnęło się to bardzo długo. Koniec końców się udało, choć przyszedłem tylko na wypożyczenie. Pierwotnie chodziło o transfer definitywny. Pojawiły się jednak jakieś zawirowania i jestem tu na innej zasadzie, ale też jest ok, bo nadal będę mógł grać na poziomie Championship.

Wszystko opóźniło się z powodu niezaliczonych testów medycznych, był problem z twoim kolanem? 

Taka wiadomość się rozeszła, ale nie do końca jest zgodna z prawdą. Przez ostatnich siedem lat z powodu kontuzji straciłem może 2-3 mecze, czyli tyle co nic. Nie miałem żadnych problemów zdrowotnych. Wiadomo, 13 lat temu zerwałem więzadła w kolanie, w idealnym stanie podczas badań nigdy ono nie będzie, ale w zasadzie od tamtego czasu nie odczuwałem w nim żadnego dyskomfortu. Millwall jednak bało się zaryzykować, każdy klub inaczej podchodzi do takich rzeczy. Musieliby wyłożyć za mnie sporo pieniędzy i wahali się. Jeszcze kilka dni temu dostawałem pytania, co z tymi badaniami, których niby nie przeszedłem, ale mogę zapewnić, że wszystko jest w porządku.

Reklama

Czyli nie chodziło o jakieś nowe problemy, tylko lekarze Millwall zgłaszali zastrzeżenia do pozostałości po starej kontuzji, która nie miała znaczenia w Notts County czy Ipswich?

Dla mnie głównym wyznacznikiem jest po prostu to, że fizycznie dobrze się czuję i – odpukać – po operacji kolano nigdy mi już nie dokuczało. Wiadomo, że w ciągu trzynastu lat coś się w nim mogło zetrzeć. Podejrzewam jednak, że po dokładnym prześwietleniu znalazłbyś jakieś niedoskonałości u każdego zawodowego piłkarza.

Teraz przeszedłeś testy medyczne po raz drugi?

Na szczęście normalnych badań już nie przechodziłem. Obejrzał mnie jeszcze raz klubowy fizjoterapeuta, bo od tamtych testów minęło sześć tygodni. 10-15 minut i uznał, że jest ok. Mogliśmy podpisywać.

Brałeś w ogóle pod uwagę pozostanie w Ipswich po spadku z Championship?

Reklama

Nie była to łatwa decyzja. W Ipswich czułem się kapitalnie, wiele temu klubowi zawdzięczam. Relacje z kibicami i pracownikami klubu są znakomite. Niektóre, mam nadzieję, przetrwają do końca życia. Patrząc jednak przez pryzmat swojej kariery, nie chciałem wracać do punktu wyjścia, a tym byłaby ponowna gra w League One. Chciałem zostać przynajmniej w Championship i to mi się udało.

Poza Millwall miałeś inne realne warianty?

Ten klub od początku był najkonkretniejszy. Pojawiały się inne zapytania, ale niezbyt zobowiązujące. Wiem, że Millwall chciało mnie już w tamtym roku. Teraz wykorzystali okazję. Dla mnie to też fajne rozwiązanie w kontekście życia prywatnego. Londyn nie jest daleko od Ipswich, więc rodzina zostanie na miejscu, a ja będę kursował między stolicą a domem.

Ile jedzie się w jedną stronę?

Samochodem mniej więcej półtorej godziny z lekkim haczykiem, ale nie będę tak jeździł dzień w dzień. Ponad trzy godziny w aucie każdego dnia źle wpłynęłyby na moją formę fizyczną. Dwa dni w tygodniu mamy wolne – przeważnie niedzielę i środę – więc po sobotnich meczach będę jechał do domu albo rodzina przyjedzie do mnie na weekend. Będzie ok.

Millwall ma opcję wykupu?

Nie, na razie nic nie jest ustalone. Zobaczymy, jak ułoży się sytuacja.

bialkowski millwall

Rozważałeś wyjazd poza Wyspy?

Na żaden kierunek się nie zamykałem. Kilka telefonów z zagranicy otrzymałem, ale w Anglii jestem naprawdę znany i ceniony. Od dawna tutaj mieszkamy, dobrze się czujemy, więc wywracanie teraz wszystkiego do góry nogami nie było naszym priorytetem. Dobrze się poskładało, bo nawet unikamy zwykłej przeprowadzki.

W klubie doszło do rewolucji na twojej pozycji. Trzech bramkarzy odeszło, a poza tobą przyszedł jeszcze Frank Fielding z Bristol City.

Podczas pierwszej wizyty w Millwall dużo rozmawiałem z menedżerem Neilem Harrisem i przyznał, że drużyna potrzebowała zmian, co najmniej dwóch doświadczonych bramkarzy. Patrząc na transfery, idziemy w dobrą stronę, sprowadzono kilku zawodników ogranych w Championship. Aspiracje są takie, żeby skończyć sezon na dużo wyższym miejscu niż ostatnio, gdy do końca broniono się przed spadkiem.

Tylko tyle?

Tak naprawdę większość klubów Championship chce przynajmniej załapać się na play-offy. Na pewno nie będzie łatwo. Wiele razy powtarzałem, że ta liga jest niezwykle wymagająca i wyczerpująca, wiele może się wydarzyć. Chcemy być wyżej niż teraz, ale nikt tu głośno o konkretnych celach nie mówi. Widać jednak po chłopakach, że są ambitni, chcą osiągnąć sukces i na poważnie zaistnieć w angielskiej piłce. Nikt się nie zadowoli jedynie w miarę dobrymi wynikami.

Co do Neila Harrisa, to typowa lokalna legenda: najpierw piłkarz w klubie, później trener.

Zdecydowanie, jest legendą. Większość piłkarskiej kariery spędził w Millwall, a zaraz po skończeniu grania został tu szkoleniowcem młodzieży. Później był asystentem, a od 2015 roku prowadzi pierwszy zespół. Dwa lata temu wywalczył awans do Championship i w pierwszym sezonie był bliski wejścia do baraży. Ma bardzo mocną pozycję, wszyscy w klubie go szanują. Fajnie, że w klubie jest taka stabilizacja.

Wiadomo, że gwarancji miejsca w składzie nigdy nie ma, ale przychodzisz jako potencjalny numer jeden czy jest 50 na 50 i wszystko dopiero się rozstrzygnie?

Gdyby do transferu doszło sześć tygodni temu, trafiłbym tu jako jedynka. Teraz zostały trzy dni do inauguracyjnego meczu i nie wiem, co będzie. Wczoraj odbyłem pierwszy trening i to nie z całym zespołem, tylko z trenerem bramkarzy. Normalnie pokażę się dopiero jutro. Podchodzę do tego spokojnie, jeśli w najbliższych kolejkach usiądę na ławce, nie załamię się i będę ciężko pracował. Jestem w dobrej formie, cały czas trenowałem z Ipswich i grałem w sparingach, żeby w razie transferu od razu móc wejść do bramki. Millwall mocno o mnie zabiegało, a ja po prostu chcę grać, po to tu przyszedłem.

Przychodzisz do klubu, który najbardziej słynie z mających złą sławę kibiców.

Różne legendy krążą na ich temat, ale w sumie nic więcej powiedzieć nie mogę, bo jestem tu drugi dzień. Grałem na Millwall jako przeciwnik, kibice rzeczywiście reagują bardzo żywiołowo na niektóre sytuacje. Jeśli będziemy się dobrze prezentować, może to działać na naszą korzyść i jeszcze nas dodatkowo nieść.

Czyli jako gość żadnych szczególnych wspomnień nie miałeś?

Zdarzały się wyzwiska, jak wszędzie. Bramkarz jest dla kibiców najłatwiejszym celem, bo znajduje się najbliżej nich i często tylko stoi, więc coś tam do niego dotrze. Nie było to jednak nic wykraczającego poza normę. A na mnie takie sytuacje działają motywująco, można się potem uśmiechnąć pod nosem.

bialkowski kucza

Ipswich z hukiem zleciało z Championship. Klub ten już od pewnego czasu spuszczał z tonu, ale tak gwałtowny zjazd to chyba jednak szok?

Przed ostatnim sezonem nastąpiły duże zmiany w drużynie. Zawodnicy ciągnący grę odeszli, klub się ich pozbył. Szkoda, bo przyszło kilkunastu nowych, ale wielu bez doświadczenia na tym szczeblu. Od samego początku wiedzieliśmy, że czeka nas bardzo ciężki sezon, jednak nie zakładaliśmy czarnych scenariuszy. Ciągle czegoś brakowało, mieliśmy mnóstwo remisów. Traciliśmy wiele głupich goli, to nas zgubiło. Szkoda, bo jakby nie było, Ipswich jest dużym klubem, przez wiele lat rywalizowało co najmniej w Championship, mówimy o konkretnej marce. Ci, którzy grali tam dłużej, zżyli się z tym miejscem, spadek będzie w nas długo siedział. Natomiast patrząc optymistycznie: Ipswich chce od razu awansować. Mają bardzo dobrego trenera w osobie Paula Lamberta, dokonali ciekawych transferów, więc są realne szanse.

Sezon zaczynaliście z Paulem Hurstem jako menedżerem. Mówiłeś wprost, że nie mieliście dobrych relacji.

Dziwna postać, bardzo dziwna. Nie ukrywałem, że nie jest nam ze sobą po drodze. Nie dotyczyło to tylko mnie. Od samego początku nie było komunikacji między sztabem szkoleniowym a zawodnikami. Hurst powtarzał, że jego biuro jest zawsze otwarte i jak ktoś chce porozmawiać, to niech przyjdzie. Ale jak przechodziłeś obok jego biura i widziałeś przez uchylone drzwi, że siedzi z nogami na biurku, ochota na wszelkie rozmowy przechodziła.

Czyli facet nie potrafił zadbać o morale zespołu, zbudować atmosfery w szatni?

Kompletnie tego nie umiał. Po przegranym meczu często nam, starszym zawodnikom, wytykał, że za dużo zarabiamy, że myślimy tylko o kasie, że się nie staramy. Było to kompletną głupotą. Jak człowiek, który miesiąc temu przyszedł do klubu może mówić coś takiego? Wiadomo, pieniądze są ważne, ale jeśli chcesz je zarabiać na dotychczasowym poziomie, musisz dawać z siebie wszystko, bo jutro usiądziesz na ławce, a jeszcze później nie będzie cię już w poważnym graniu. Piłka jest brutalna. Niektórzy piłkarze przebywali w klubie 5-6 lat, mocno się z nim zżyli, atmosfera była naprawdę kapitalna. Takie słowa mocno bolały, były bardzo nie na miejscu.

Jesienią dość szybko wylądowałeś na dłuższy czas na ławce. Zasłużenie czy czułeś, że to pochopna zmiana?

Nie ma znaczenia, czy zasłużyłem. Brakowało komunikacji między nami. Czekał nas mecz z Norwich, najważniejszy w sezonie. Dzień wcześniej mieliśmy odprawę taktyczną, byłem przewidziany do składu. Następnego dnia przychodzę do szatni półtorej godziny przed pierwszym gwizdkiem, trener czyta skład i mnie nie ma. To najmocniej zabolało, takie lekceważące podejście. Jeżeli zamierzał posadzić mnie na ławce, szczęśliwy nie będę, ale gdyby normalnie powiedział to w twarz, nie miałbym problemu. Zamiast tego robił jakieś dziwne uniki.

Podejrzewam, że gdy go zwolniono, nikt nie płakał.

Zdecydowanie nie, każdy w duchu trochę odetchnął. Widziałem po chłopakach, że też poczuli ulgę.

To chyba jedyny menedżer, z którym miałeś w Anglii nieprzyjemne przejścia.

No właśnie o to chodzi. Nie jestem osobą konfliktową, zawsze miałem kapitalne relacje z trenerami. Dopiero Hurst okazał się człowiekiem, z którym nadawaliśmy na zupełnie innych falach.

Bez względu na to, czy zagrasz jeszcze w Ipswich, jesteś legendą tego klubu. Kibice trzykrotnie wybierali cię piłkarzem sezonu, karnet na trybunę VIP zawsze się znajdzie.

Mam nadzieję (śmiech). Wczoraj na Twitterze dostałem od kibiców mnóstwo pozytywnych wiadomości i wyrazów wsparcia. Łezka się w oku zakręciła, że nadszedł koniec. Na razie odszedłem jednak na roczne wypożyczenie, może w razie awansu za rok tam wrócę. Niczego nie można wykluczyć. Tak czy siak, mam ten klub w sercu, na pewno w tym sezonie na jakiś mecz Ipswich w wolnym czasie się wybiorę. W League One nie ma przerwy reprezentacyjnej, więc nie będzie problemów z terminem.

Już kiedyś to pytanie usłyszałeś, ale teraz z innej perspektywy nie masz mocniejszego przekonania, że zasiedziałeś się w Ipswich, że nie skonsumowałeś swojego najlepszego okresu? Zimą ubiegłego roku wydawało się, że wreszcie możesz trafić do wymarzonej Premier League, a dziś ta szansa chyba już się nie pojawi.

Dopóki gram, będę marzył i walczył. Nie chcę tego rozpamiętywać w tych kategoriach. Może faktycznie, patrząc z boku, byłem w Ipswich za długo. Ale tak wybrałem, świetnie się czułem w klubie, postanowiłem przedłużyć kontrakt i mimo wszystko nie żałuję. Nie lubię za dużo gdybać. W Southampton w zasadzie też się zasiedziałem, ale  życie toczyło się dalej, zawsze patrzyłem do przodu.

Jak realna była wtedy szansa na transfer do Crystal Palace?

W żadnym momencie nie decydowałem, w którym kierunku pójdę. Ipswich postawiło warunki, których druga strona nie mogła przyjąć. Podobnie było pół roku później, gdy zgłosiło się Birmingham. Podchodziłem do tematu spokojnie, nie zamierzałem na siłę doprowadzać do transferu. Skoro klub nie chciał się zgodzić, nie buntowałem się. Birmingham zależało, złożyło kilka ofert i pewnie gdybym się uparł, w końcu bym odszedł, ale wolałem podpisać nowy kontrakt.

Pilka nozna. MS 2018. Polska - Kolumbia. 24.06.2018

Między jednym transferowym zawirowaniem a drugim zadebiutowałeś w reprezentacji, a potem pojechałeś na mundial do Rosji. Może na tym się skończy, ale marzenie spełnione.

Dokładnie. Piękna historia, mimo że bardzo krótka, trwająca jedynie 3-4 miesiące. Spełniłem jedno ze swoich największych marzeń, kapitalne przeżycie móc tam być, trenować i zagrać. Do teraz utrzymuję kontakt z niektórymi chłopakami i trenerem Jarosławem Tkoczem.

Po meczu z Nigerią miałeś poczucie niedosytu? Po tamtym zgrupowaniu byłeś jedynym z czwórki bramkarzy, przy którym można było znaleźć drobne rzeczy do doczepienia się w postaci kilku niepewnych zagrań nogą.

To prawda, tak było. Co tu kryć, debiut w reprezentacji wiąże się z większym stresem niż normalnie i jakieś mini-błędy przy wybiciach popełniłem. Z drugiej strony, miałem niewdzięczne 45 minut. Praktycznie żadnych interwencji, jedno dośrodkowanie do wyłapania i rzut karny, po którym przegraliśmy. Nie mogłem się mocniej wykazać, ale naprawdę dobrze prezentowałem się na treningach, podobnie jak na zgrupowaniu przed mundialem. Na pewno pomogła mi kontuzja Łukasza Skorupskiego, natomiast czułem się wtedy świetnie i nawet przed urazem Łukasza liczyłem, że pojadę do Rosji. Udało się, pojechałem i byłem dumny.

Świadomość, że prawdopodobnie bez kontuzji Skorupskiego nie zostałbyś mundialowym numerem trzy, nie zmniejszyła satysfakcji z tego wyróżnienia?

Cieszyłem się, że jestem na mistrzostwach świata. Nie chcę dopuszczać myśli, że znalazłem się tam tylko ze względu na kontuzję Łukasza. Wolę wierzyć, że po prostu to sobie wywalczyłem dobrą postawą na treningach.

Wszystkiego zapewne nie możesz powiedzieć, ale tak najogólniej: co poszło nie tak w Rosji? Oczekiwania wobec kadry były jeszcze większe niż przed Euro 2016, a skończyło się na wielkim rozczarowaniu. 

Sądzę, że do dziś nikt w pełni na to pytanie nie odpowie. Wydawało nam się, że wszystko fajnie wygląda. Z mojej perspektywy trochę uśpił nas ostatni sparing przed turniejem, to 4:0 z Litwą. Co nie zmienia faktu, że każdy chciał tam osiągnąć sukces, nikt nie pojechał po to, żeby odhaczyć udział w MŚ i jak najszybciej wrócić do domu. Niestety rywale zwyczajnie okazali się lepsi. I tyle.

rozmawiał PRZEMYSŁAW MICHALAK

Fot. FotoPyk

***

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
9
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Anglia

Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Komentarze

0 komentarzy

Loading...