Reklama

Pennanen dla Weszło: Nasz zespół jest jednością. To nasza przewaga nad Legią

redakcja

Autor:redakcja

25 lipca 2019, 13:00 • 8 min czytania 0 komentarzy

Najlepszą rekomendację, gdy trafiał do Polski, wystawił mu sam Petteri Forsell. Petteri Pennanen za młodu miał być jeszcze większym talentem niż Forsell. Po przyjściu zimą 2017 miał wraz z rodakiem wprowadzić Miedź Legnica Ryszarda Tarasiewicza do ekstraklasy. Powiedzieć, że nie wyszło tak, jak zamierzono, to nic nie powiedzieć. Pół roku później Pennanena w Legnicy już nie było, mało kto poza Dolnym Śląskiem tego zawodnika u nas pamięta. Dziś ma okazję o sobie przypomnieć. Do Warszawy przyjeżdża odmieniony. Nie jako jeden z wielu, tylko jako kapitan trzeciego w poprzednim sezonie ligi fińskiej KuPS, ale i wielka gwiazda całej Veikkausliigi. Dość powiedzieć, że w poprzednim sezonie tylko jeden zawodnik łącznie zanotował więcej goli+asyst od Pennanena.

Pennanen dla Weszło: Nasz zespół jest jednością. To nasza przewaga nad Legią

Postanowiliśmy więc złapać za telefon i przekręcić do Fina przed pierwszym spotkaniem Legia – KuPS. Jak wspomina Legnicę? Skąd wzięła się jego doskonała dyspozycja z ostatnich miesięcy? Jak KuPS może uniknąć tego, co Legia zrobiła parę lat temu z Mariehamn (9:0 w dwumeczu) i sprawić warszawskiemu zespołowi problemy?

Patrzysz na mecz z Legią jako na unikalną okazję, by pokazać, że w Polsce się na tobie nie do końca poznano?

– Dla mnie to normalny mecz. Nie myślę o nim w tych kategoriach. Nie żywię żadnych złych uczuć wobec polskiego klubu. Ja również chciałem opuścić Legnicę po pół roku, gdy nie udało się wywalczyć awansu do ekstraklasy.

Podobno nie do końca pasowałeś profilem nowemu trenerowi, Dominikowi Nowakowi.

Reklama

– Nie dbam o to. Szybko wyjaśniliśmy, że latem odchodzę z klubu, ja również jasno wyraziłem swoją chęć zmiany.

Odezwał się jakiś inny polski zespół?

– Nie chcę mówić o tym, z jakich krajów, ale miałem sporo ofert spoza Finlandii. Ale w tamtej chwili uznałem, że najlepszą decyzją jest powrót do ojczyzny. Patrzę na nią dwa lata później i widzę, że miałem rację.

W Finlandii masz naprawdę dobre liczby, w poprzednim sezonie byłeś drugi w ligowej klasyfikacji kanadyjskiej z 12 bramkami i 6 asystami. Dlaczego nie udało ci się takich cyferek notować w I lidze polskiej?

– W Miedzi w większości meczów grałem w innej roli niż w Finlandii. Grałem jako defensywny pomocnik lub jako „ósemka”. Ale 90 procent meczów w lidze fińskiej rozegrałem jako piłkarz ofensywny, stąd ta różnica. To kompletnie inna rola. Od kiedy wróciłem do KuPS, grałem już tylko jako ofensywny pomocnik lub skrzydłowy. W Legnicy grałem głównie jako „szóstka”. Miałem odpowiadać za rozbijanie akcji, rozpoczynanie budowania akcji.

Można więc powiedzieć, że Miedź nie potrafiła cię odpowiednio wykorzystać na boisku?

Reklama

– Było wielu dobrych zawodników w pomocy, trener spotkał się ze mną i powiedział, że chce, bym grał dla niego jako „szóstka” lub „ósemka”. Nie chcę z tego powodu narzekać, chciałem przede wszystkim grać. Byłem zadowolony, gdy trener na mnie stawiał, nie liczyło się, czy na defensywnym pomocniku czy ofensywnym pomocniku.

Jak I liga polska wypada w porównaniu z ligą fińską?

– Takie porównania są zwykle trudne. Ale gdybym miał oceniać, w Polsce zawodnicy są bardzo fizyczni. Bardzo dużo biegają. Tempo meczu jest też wyższe niż w Finalndii. Ale z kolei nie czułem, by kładziono duży nacisk na taktykę, w tym względzie akurat Finowie są dużo bardziej skrupulatni. Mecze w naszej lidze potrafią być jak partia szachów. Są wolniejsze, dużo treningów w tygodniu poświęca się na ustawienie, na strategię.

Niedługo po odejściu z Miedzi byłeś, jak wspomniałem, drugim zawodnikiem w klasyfikacji kanadyjskiej ligi fińskiej, jedynie za Klaussem wypożyczonym do Helsinek z Hoffenheim. Co sprawiło, że twoje liczby tak wystrzeliły w górę?

– Przed wyjazdem do Polski, dwa sezony w Finlandii niemal w całości straciłem na leczenie kontuzji kolana. Wiedziałem, że potrzebuję czasu, by wrócić do mojej dyspozycji. W 2016 dopiero rozegrałem pełny sezon, w 2017 poczułem, że znów jestem mocny, że osiągnąłem formę fizyczną, jakiej chciałem. Najgorsze, że przez jakieś sześć lat nieustannie miałem problemy ze zdrowiem, przez ten czas grałem z bólem. Nawet przed przyjazdem do Polski musiałem przejść przez rehabilitację, różne zabiegi na nogi. Dopiero przed sezonem 2018 po raz pierwszy od wielu lat przetrenowałem cały okres przygotowawczy od początku do końca. Dobrze odnalazłem się w zespole, trener przydzielił mi właściwą rolę, okazało się, że mamy naprawdę mocną drużynę. Wszystkie klocki wpadły we właściwe miejsce i to przełożyło się na świetny sezon, również pod względem liczb.

Zrzut ekranu 2019-07-25 o 11.58.06Przebieg kariery Petteriego Pennanena, źródło: Transfermarkt.pl

Zauważyłem, że większość meczów grałeś w ostatnich kilkunastu miesiącach na lewej stronie pomocy. Jako odwrócony skrzydłowy, nie w środku, jak do tej pory.

– Zdarzało mi się już za młodu grać na tej pozycji, ale nie jestem typowym skrzydłowym. Nie jestem szczególnie szybki. Teoretycznie zaczynam w rysunku taktycznym jako lewy pomocnik czy lewoskrzydłowy, ale mam dużą swobodę poruszania się po boisku, trener wymaga, bym często schodził do środka, prosił o piłkę i napędzał nasze akcje. To ustawienie wynikło z faktu, że dużo rozmawiałem z trenerem Honkavaarą. Zaczynałem u niego jako „ósemka”, ale wspólnie doszliśmy do wniosku, że na tej pozycji nie dam zespołowi tak wiele, jak daję teraz.

Mimo świetnych liczb, cały czas nie jesteś powoływany do reprezentacji. Dlaczego?

– Mam już co prawda jeden występ w zespole narodowym, ale to fakt, dawno nie byłem na zgrupowaniu. Jestem na liście zawodników obserwowanych, dostałem się na listę rezerwowych, a więc gdyby ktoś z pierwszej reprezentacji wypadł ze składu, mógłbym liczyć na powołanie. Ale na razie nic takiego się nie stało. Oczywiście wiem, że kontuzje przychodziły w bardzo złym czasie, że przez nie straciłem co najmniej kilka szans na zaistnienie w reprezentacji. Liczę jednak, że ten rozdział cały czas nie jest dla mnie zamknięty, tym bardziej, że naprawdę bronię się liczbami.

Jaki jest cel KuPS w Lidze Europy w tym sezonie? Co uznacie za sukces?

– Chcemy dobrze zagrać w rundzie, która przed nami. Nie wyznaczamy sobie wielkich celów. Chcemy oczywiście zajść tak daleko, jak tylko się da. Wszyscy wiemy jednak, że Legia to dla nas bardzo trudne wyzwanie.

Widziałeś mecze Legii w tym sezonie? Legioniści mocno rozczarowali, zagrali bardzo przeciętnie z gibraltarskim Europa FC, przegrali w lidze z Pogonią Szczecin…

– To na pewno zaskakujące, choć mówimy o początku sezonu. Tutaj często liczy się to, by nie odpaść, a nie to, by wygrać w wielkim stylu. Pierwszy mecz w lidze potrafi być podchwytliwy. Oczywiście oglądaliśmy uważnie spotkanie z Pogonią, trener wyciągał dla nas z niego najdrobniejsze detale, ale mamy też świadomość, że Legia to wielki klub z wieloma świetnymi zawodnikami. Na pewno dobre dla nas jest to, że te nie najlepsze wyniki, porażka na starcie ligi – to nakłada na Legię dodatkową presję.

Gdy ostatni raz polski zespół mierzył się z zespołem z Finlandii, skończyło się 9:0, Legia ograła w takim stosunku Mariehamn. Jak sprawić, by coś takiego nie przydarzyło się i wam?

– (śmiech) Na pewno nie możemy myśleć o tym, co wtedy udało się zrobić Legii. Mariehamn było w tamtym czasie mistrzem kraju, wszyscy byli w szoku, że udało im się wywalczyć tytuł. Tamten zespół po prostu nie był szczególnie dobry, Legia miała szczęście, że na niego trafiła. Wiemy, że możemy postawić Legii opór. Wydaje mi się, że Legia to podobnej klasy zespół co FC Kopenhaga, z którą graliśmy rok temu w eliminacjach Ligi Europy. Im udało się strzelić zwycięskiego gola dopiero jakieś dziesięć minut przed końcem drugiego spotkania. To były dwa bardzo zacięte spotkania, przegraliśmy zaledwie 1:2 w dwumeczu. Mamy w sobie naprawdę dużo wiary, że w tym roku jesteśmy naprawdę mocni.

Gdybyś miał wskazać wasz największy atut przed starciem z Legią, co by to było?

– Fakt, że nasz zespół jest jednością. Gramy w tym składzie od stycznia, wielu piłkarzy jest tu od kilku lat, jesteśmy swoimi przyjaciółmi, a nie tylko kolegami z pracy. Razem mierzyliśmy się już z wieloma wyzwaniami. Legia na ten sezon dopiero się formuje, nowi zawodnicy muszą nauczyć się siebie.

Na kogo z waszej drużyny – oczywiście poza tobą – powinniśmy zwrócić szczególną uwagę?

– Pierwsze nazwisko, jakie się nasuwa, to nasz napastnik Rangel, który ma już osiem bramek w tym sezonie. Jest w bardzo dobrej dyspozycji. Oprócz tego Luis Carlos Murillo, nasz lewy obrońca, ma ogromny potencjał i jestem przekonany, że stać go by grać w dużo lepszej lidze niż fińska w niedługim czasie.

Jak dużą stratą jest dla was odejście Rasmusa Karjalainena, waszego najlepszego strzelca z poprzedniego sezonu?

– Faktycznie, strzelił dla nas dużo bramek, ale już w sezonie 2019, przed transferem, Karjalainen zaczął przegrywać rywalizację z Rangelem. Udało się też ściągnąć z Izraela Ariela Ngeukama. Dlatego bez obaw o zespół mogę po prostu cieszyć się, że Rasmus zrobił kolejny krok do przodu w swojej karierze. To sytuacja win-win dla obu stron.

Widziałem, że w ostatnim meczu ligowym wystąpił skład daleki od podstawowego. Jak rozumiem, wszystkie siły rzucacie na Legię?

– Faktycznie, jeśli się nie mylę, zaledwie trzech piłkarzy, którzy zagrali w Witebsku, wystąpiło w ostatniej kolejce ligowej w pierwszym składzie. Mieliśmy za sobą bardzo trudną podróż, powrót z Białorusi w piątek trwał szesnaście godzin, więc nie mieliśmy za wiele czasu, by dojść do siebie. Rotacja była więc niezbędna, żeby nie przytrafiła się nikomu kontuzja przeciążeniowa. Mamy przed sobą wiele spotkań w krótkim czasie, stąd ryzyko gry tym samym składem nie miało sensu.

Rozmawiał SZYMON PODSTUFKA

fot. Michał Chwieduk, 400mm.pl

Najnowsze

Hiszpania

Po wielu latach zobaczymy rywalizację Realu z Milanem, czyli święto imienia Carlo Ancelottiego

Radosław Laudański
1
Po wielu latach zobaczymy rywalizację Realu z Milanem, czyli święto imienia Carlo Ancelottiego

Liga Europy

Komentarze

0 komentarzy

Loading...