Wraca liga, to też w prasie mnóstwo tematów ekstraklasowych. Perełka sobotnich gazet to reportaż o grupie piłkarzy, która z ŁKS-em przeszła drogą od III-ligowych klepisk do wczorajszego meczu w Lechią Gdańsk. Co poza tym? Michał Probierz zapowiada cięcia kadry, Dziczek i Valencia wciąż mogą odejść, Stevanović z Płocka materiałem na kozaka, do tego sporo rozmów – Bobo Kaczmarek, Dariusz Dziekanowski, Walerian Gwilia, Fabian Piasecki…
“SUPER EXPRESS”
Dwie relacyjki z piątkowych meczów Ekstraklasy, a ponadto zapowiedź niedzielnego meczu Legii z Pogonią, czyli wszystkie oczy na Carlitosa.
Dobra wiadomość dla kibiców Legii po rewanżu z wicemistrzem Gibraltaru to strzelecka forma Carlitosa (29 l.). Imponujący nową fryzurą Hiszpan był o klasę lepszy od większości kolegów z drużyny. Strzelił dwa gole, a przede wszystkim ustawiony za napastnikiem przejawiał wielką ochotę do gry. Dużo biegał, szukał piłki i angażował się w pojedynki. Na tle Carlitosa pozostali gracze Legii wypadli blado. Wstyd było patrzeć, gdy, prowadząc 3:0 i grając z przewagą jednego zawodnika, sprawiali wrażenie, jakby chcieli wywalczyć awans jak najmniejszym wysiłkiem.
Rozmówka z Karlo Muharem, nowym piłkarzem Lecha, który zasłynął już w Poznaniu z kupna… beżowego malucha oraz bardzo twardej gry w springach.
– Jak zostałeś kapitanem, mając 22 lata?
– To kwestia charakteru, mam mentalność zwycięzcy. Chcę za wszelką cenę wygrać każdy mecz. Myślę, że to pomaga drużynie.
– Każdy mecz to bitwa?
– Musi być walka, musi być zwycięstwo! Nawet jeśli przegrywamy, musimy mieć świadomość, że wkładamy w ten mecz całe serce.
– Twoje lepsze i gorsze strony?
– Myślę, że muszę poprawić dyscyplinę taktyczną, lepiej realizować plan gry. W Lechu jest na to kładziony duży nacisk i już widzę, że robię postępy. Na plus zapisuję siłę fizyczną, dobre długie podanie, mocny strzał. No i oczywiście charakter!
Rozmówka z Arturem Wichniarek – klasyczny przedligowy przegląd opinii. Wichniarek twierdzi, że Raków będzie czarnym koniem ligi, a Papusznowi wróży Legię.
– Czego oczekujesz po rozpoczętym nowym sezonie ekstraklasy?
– Mam nadzieję, że jej poziom będzie wyższy niż w poprzednim. Oczekuję stabilizacji w Legii, która jest wizytówką polskiej piłki. Styl gry z poprzedniego sezonu czy ciągłe zwalnianie trenerów nie przystoi temu klubowi. Mam nadzieję, że Lechia pod okiem trenera Stokowca będzie kontynuowała to, co zaczęła w poprzednim sezonie. To będą główni kandydaci do mistrzostwa. Zaskoczeniem może być Raków. Rozmawiałem z kompetentnymi osobami i wszyscy są zachwyceni pracą trenera Marka Papszuna. Twierdzą, że prędzej czy później poprowadzi Legię
“GAZETA WYBORCZA”
Rozmowa z Dariuszem Dziekanowskim – o polskich klubach w europejskich pucharach, braku wizji w ekipach Ekstraklasy i starcie sezonu.
Mówi pan o braku wizji polskich klubów. Co to konkretnie znaczy?
– Klub powinien mieć jasny plan rozwoju, np. stawiać na szkolenie młodych, których w dorosły futbol wprowadzi grupa piłkarzy dojrzałych. Mogą to być dobrze opłacani obcokrajowcy, od których się wymaga, by robili różnicę na boisku. Jeśli jednak widzę, że polski klub sprowadza hurtem 30-letnich przeciętnych graczy z zagranicy, to wiem, że on nie myśli o przyszłości. Ani na nich nie zarobi, ani nie zbuduje zespołu wyrastającego ponad przeciętność. Wzmocnieniem Legii w tym sezonie ma być 28-letni Litwin Arvydas Novikovas tylko dlatego, że sprawdził się w ekstraklasie w barwach Jagiellonii. Wydaje mi się mało realne, by dał drużynie z Warszawy aż tyle nowej jakości, a przecież Legia ma się za co rehabilitować: w dwóch poprzednich sezonach nie zagrała w fazie grupowej Ligi Europy, a ostatnio straciła tytuł mistrza Polski. Spodziewałem się, że ta bolesna seria niepowodzeń podrażni do żywego najbogatszy klub w Polsce. Tymczasem widzę, że jego właściciel działa tak, jakby się oswajał z tym wszystkim.
“SPORT”
Rozmowa z Bogusławem Kaczmarkiem o polskich klubach w europejskich pucharach. Klasyczny “Bobo” – trafne bon-moty, bez gryzienia się w język.
Jak pan przyjął tłumaczenia legionistów po pierwszym meczu, że nie sprzyjała im pogoda i sztuczne boisko? Ci z Gibraltaru grali na innej murawie?
– To są – nazwijmy oględnie – średnie tłumaczenia. Tym bardziej, że o ile wiem, przed wyprawą do Gibraltaru legioniści trenowali w Warszawie, czy najbliższej okolicy, na boisku ze sztuczną nawierzchnią. Jeżeli coś nie wyszło na boisku, to wicemistrzowie Polski winy powinni poszukać przede wszystkim w sobie. Dla mnie to był typowy temat zastępczy. W tym momencie trudno nie zgodzić się z Wojtkiem Kowalczykiem, który wygłasza śmiałe tezy. Choćby taką, że piłkarze z Hiszpanii, którzy w polskiej ekstraklasie „robią” za gwiazdy, nie mieszczą się w żadnym z tamtejszych klubów II-ligowych. Do naszej ekstraklasy przychodzą zawodnicy z recyklingu, a my robimy im face lifting. Z takim podejściem nie zrobimy znaczącego wyniku w europejskich pucharach.
Dziczek i Valencia kuszeni przez kluby zagraniczne. Konkretnych ofert jednak brakuje – za Dziczka Piast chce 2-3 miliony euro, za Valencię 1,5 miliona.
O możliwym odejściu Patryka Dziczka do Włoch mówi się od wielu miesięcy. Wiosną występy 21-letniego pomocnika obserwowali na żywo skauci wielu zagranicznym klubów, w tym kilku z Serie A. Prawdą było, że największą chrapkę na piłkarza miało Empoli, ale sytuacje skomplikował spadek drużyny do Serie B. Od kilku tygodni media z Półwyspu Apenińskiego donoszą jednak, że najaktywniejsze ma być Udinese. Z naszych informacji wynika jednak, że na biurko klubu z Okrzei nie trafiła jeszcze żadna oficjalna oferta. Coś jednak w temacie jest; agenci reprezentujący interesy zawodnika podobno mocno działają i wydaje się, że to kwestia czasu, aż gliwiccy działacze będą musieli rozważyć ewentualną ofertę i zasiądą do negocjacyjnego stołu. Od dawna mówi się, że Piast może otrzymać za Dziczka 2-3 miliony euro, co będzie rekordową kwotą. Dotychczas najdroższym piłkarzem, który opuścił klub z Gliwic, był Kamil Glik, który… także wybrał Włochy, a konkretnie Palermo.
Alasana Manneh dzisiaj może zadebiutować w barwach Górnika Zabrze, czyli odhaczamy kolejnego byłego piłkarza Barcelony w polskiej kopanej. Pójdzie drogą chociażby Camary?
Grający na środku pomocy Manneh ma ciekawe CV. Jako nastolatek trafił do Kataru, a konkretnie do Aspire Academy. Stamtąd, po kilku latach terminowania, trafił do rezerw słynnej Barcelony. Był potem krótko w innym hiszpańskim klubie Sabadell, żeby zimą 2018 roku zmienić otoczenie. – Pobyt w Barcelonie to była wielka sprawa. Wiele się tam nauczyłem, wiele się tam działo. W końcu stamtąd odszedłem. Takie jest życie. Trzeba grać i pracować nad sobą – tłumaczy. Zanim młody zawodnik trafił do Zabrza, przez 1,5 roku grał w bułgarskim Etyr Weliko Tyrnowo. W poprzednim sezonie wystąpił w 20 ligowych spotkaniach i zdobył 2 bramki.
Raków nie wchodzi do Ekstraklasy na chwilę i patrzy w przyszłość. Od kilku lat budową jego akademii zajmuje się Marek Śledź, znany chociażby z Lecha Poznań.
– To nie jest tak, że na tej płaszczyźnie można zmienić coś jednym skinieniem ręki. Musimy uzbroić się cierpliwość. Chcemy i pracujemy w sposób systemowy, żeby z tego naszego projektu co roku wychodzili piłkarze warci na rynku milion euro. Wtedy będzie można mówić o realizacji pewnych zamierzeń. Za tym powinny pójść wyniki sportowe, ale wedle mojej dewizy wspomniane wyniki sportowe to efekt, a nie cel sam w sobie. Kiedy w Rakowie możemy spodziewać się pierwszych zawodników, którzy będą marką samą w sobie? Myślę, że będą to gracze z roczników 2008, może 2007 i 2006. Ale to nie jest tak, że do tego czasu nikogo z akademii nie pokażemy. Najzdolniejsi z wcześniejszych roczników na pewno poddawani będą weryfikacji w ramach pierwszego zespołu. Jeśli się sprawdzą, to nie wykluczamy, że w dorosłym futbolu na najwyższym szczeblu też znajdą dla siebie miejsce – przekonuje nasz rozmówca.
Rozmówka z Fabianem Piaseckim, który w Miedzi Legnica sobie nie poradził, ale ma odbudować się w pierwszoligowym Zagłębiu Sosnowiec, gdzie bardzo na niego liczy trener Mroczkowski.
Dlaczego się panu nie powiodło w Miedzi? Nominalną „9” był tam Mateusz Piątkowski, pan został zepchnięty na skrzydło.
– W Miedzi mi się nie powiodło, ale nie w I lidze tylko w ekstraklasie, gdzie poziom był dużo wyższy. W pierwszej lidze miałem wyłącznie zadania ofensywne, razem z Mateuszem strzelaliśmy gole, mieliśmy na koncie asysty. Między innymi strzeliłem Zagłębiu gola w Sosnowcu, co kibice z pewnością mi zapamiętali. W ekstraklasie mieliśmy grać podobnie, ale już wymagania były wyższe. W pierwszych meczach dobrze to wyglądało, ale nie zdobywaliśmy punktów. Wtedy trener postanowił zmienić sposób gry i na „9” zaczął występować Petteri Forsell. Z kolei z Mateusza zrezygnowano i musiał odejść. A ja dostałem pół roku szansy, by się pokazać na skrzydle. Ale już nie wyglądało to tak dobrze, jak wcześniej.
Daniel Sturridge ukarany za… namawianie brata na obstawienie jego transferu do Sevilli. Wyższy poziom absurdu.
Właśnie okazało się, że przez najbliższe dwa tygodnie, nie może grać w piłkę. Powód? Zawodnik został ukarany za złamanie przepisów dotyczących bukmacherki. W styczniu 2018 roku piłkarz miał namawiać swojego brata, by ten obstawił jego transfer do Sevilli. W sumie Sturridge’owi postawiono 11 zarzutów, ale z większości – konkretnie z 9 – go oczyszczono. Ostatecznie wymierzono zawodnikowi 6-tygodniową dyskwalifikację, ale 4 tygodnie zawieszono. Czy to koniec całej historii? Raczej nie, bo z tak niską karą nie zgadza się angielska federacja, która w tym przypadku pełniła rolę oskarżyciela. Decyzję podjęła natomiast niezależna komisja powołana dla zbadania całej sprawy. The FA zamierza się od niej odwołać. Oprócz dyskwalifikacji Daniel Sturridge został ukarany grzywną w wysokości 75 tysięcy funtów.
Napoli wymieni się z Interem? W grę wchodzi zamiana Milika na Icardiego, ponadto mediolańczycy dostaliby jeszcze gotówkę.
Zainteresowane nim są dwa kluby – Juventus i Napoli. Icardi wolałby do Juventusu, któremu dał czas do 10 sierpnia na podjęcie decyzji. Napoli traktuje jako opcję dodatkową. Jednak Inter nie chce wzmacniać mistrza Włoch, z którym od lat ma na pieńku. Dlatego zrobił gest w stronę Napoli, oferując mu cenę promocyjną – wartość transferu została obniżona z 80 na 70 milionów. Dziennik „La Repubblica” napisał, że właściciel Napoli Aurelio De Laurentiis negocjuje z żoną Icardiego i chciałby jeszcze obniżyć tę sumę, proponując w rozliczeniu Arkadiusza Milika. Jakoś koliduje to z wcześniejszymi zapewnieniami trenera Napoli Carlo Ancelottiego, że w nowym sezonie bardzo liczy na Milika i będzie liderem ataku. Poprzedni sezon miał najlepszy od kiedy znalazł się w Napoli. Omijały go kontuzje, zagrał 47 spotkań i zdobył 20 goli.
“PRZEGLĄD SPORTOWY”
Powrót ŁKS-u do Ekstraklasy – emocjonalny, ale remisowy. W meczu z Lechią mieli przewagę zwłaszcza wtedy, gdy z boiska za chamski faul wyleciał Udovicić.
Siedem lat, dwa miesiące i 16 dni czekano przy alei Unii Lubelskiej na ekstraklasę. I mimo trzech awansów z rzędu, nikt nie zapomniał skąd wracają Rycerze Wiosny. 22 minuty pozostawały do pierwszego gwizdka sędziego, kiedy spiker zaczął wymieniać wszystkich rywali, z którymi zespół mierzył się od IV aż do I ligi. Gdyby ktoś chciał wymazać z pamięci potyczki z Oskarem Przysucha czy Zjednoczonymi Stryków, zadbano o to, by mu się to nie udało. I dobrze. Trener Kazimierz Moskal zapowiadał, że jego zawodnicy podejdą z pokorą do ekstraklasy, ale i pewnością siebie. Po inauguracji zapewne ich morale jeszcze wzrośnie. Prezes Tomasz Salski mógł w piątek czuć satysfakcję – kiedy trzy lata temu zatrudniał na stanowisku dyrektora sportowego Krzysztofa Przytułę, mnóstwo dało się słyszeć krzyków sprzeciwu. Teraz słychać jedynie doping pełnej trybuny (na razie jednej).
Jagiellonia z przytupem zaczęła sezon. Jeśli Prikryl i Bida tak będą grali dalej, to za Novikovasem szybko przestaną w Białymstoku płakać.
Mecz w Gdyni absolutnie tej teorii nie potwierdził. Goście z Białegostoku grali płynnie, świetnie rozgrywał Martin Pospišil, kolejne akcje napędzał sprowadzony latem Tomaš Přikryl. Czech przywitał się z polską ligą asystą, bardzo dobrze rozumiał się z Jesusem Imazem, któremu podawał przy golu na 2:0. Jeśli tak będzie prezentował się w kolejnych meczach, kibice ani na moment nie zatęsknią za Arvydasem Novikovasem, który odszedł do Legii. Prawdziwe wejście smoka do ekstraklasy miał jednak młodzieżowiec. Bartosz Bida potrzebował dokładnie pięciu minut i 21 sekund, by strzelić gola.
Kozacki reportaż o piłkarzach ŁKS-u, którzy przetrwali wędrówkę łodzian z klepisk III ligi na stadiony Ekstraklasy. Mnóstwo kapitalnych historii, polecamy z czystym sercem – świetna robota Łukasza Grabowskiego i Mateusza Janiaka.
Piotr, syn Marcina, wnuk Andrzeja. Nazwisko kibicom Rycerzy Wiosny już jest niepotrzebne do identyfikacji. Można zażartować, że czasy się zmieniają, a w biało-czerwono-białych barwach zawsze biega jakiś Pyrdoł lub stoi przy ich ławce jako trener. 20-letni skrzydłowy w CV jako pierwszy klub ma Szkołę Mistrzostwa Sportowego, ale trafi ł tam na chwilę i to tylko dlatego, że wówczas przy alei Unii nie prowadzono zespołu w jego kategorii wiekowej. Zresztą w SMS też rywalizował z chłopcami dwa lata starszymi i pierwsze zajęcia spędził w bramce. – Następnym razem miałem już więcej odwagi i się postawiłem – wspomina. Wszedł w pole i już tam został. Już po piątych urodzinach biegał w hali ŁKS otwartej dla niego dzięki znajomościom dziadka i ojca, widząc z bliska zawodników ekstraklasy. Może dlatego szybko zrozumiał, czego chce. Bo ilu znalazłoby się dziesięciolatków, którzy w imię kariery sportowej zrezygnowaliby z napojów gazowanych? A Pyrdoła próżno było wypatrywać z butelką coca-coli w dłoni. Nic dziwnego, że był gotowy na debiut w seniorach i już w trzecim meczu strzelił gola. Finalnie jako jeden z nielicznych nie musiał się wstydzić porażki z Ursusem w Warszawie (1:2), ostatniego występu Rycerzy Wiosny w III lidze.
Walerian Gwilia deklaruje, że chce mieć swój udział w zdobyciu mistrzostwa z Legią i odpowiada kibicom Górnika, którzy nazywają go zdrajcą.
Pytam, bo kibicom z Zabrza nie spodobało się pana przejście do Warszawy. Uważają, że zdradził pan Górnika.
Ich reakcje były trochę przesadzone, nie spodziewałem się aż tak ostrych i negatywnych komentarzy. Do Zabrza byłem wypożyczony z FC Luzern i, jak wiele razy podkreślałem, na boisku zawsze angażowałem się maksymalnie. Dla Górnika zostawiałem na murawie umiejętności i duszę, to samo będzie w Legii. Mam nadzieję, że drużynie z Zabrza pomogłem osiągnąć wyznaczony cel, czyli utrzymać się w ekstraklasie. Od początku było jasne, że przychodzę tam tylko na pół roku. Nikt nie mógł przewidzieć, co wydarzy się latem. Pewne było tylko to, że wracam do Szwajcarii. Mimo wspomnianych negatywnych reakcji byłem i jestem wdzięczny Górnikowi, że dał mi szansę. A teraz liczy się już tylko Legia.
Cracovia – wobec odpadnięcia z europejskich pucharów – będzie chciała uszczuplić kadrę. Pasy czekają na oferty za Helika i Dąbrowskiego, chętnie rozstałyby się też z Dytiatjewem i Matheusem
– Po odpadnięciu z Dunajską Stredą zmieniły się plany. Trzeba zredukować kadrę, zwłaszcza że musi w niej być kilku młodzieżowców. Skompletowaliśmy ją na tyle szeroką, by móc grać w pucharach i w lidze. Bardzo nam na tym zależało. Teraz mamy tylko ekstraklasę i Puchar Polski, więc wielu zawodników będzie niezadowolonych, bo puchary możemy już oglądać jedynie w telewizji – stwierdził Probierz.
Nie Mateusz Lis, nie Kacper Chorążka, a Michał Buchalik będzie “jedynką” w pierwszych meczach Wisły Kraków w tym sezonie.
W czasie gdy Lis był z kadrą Czesława Michniewicza we Włoszech, Buchalik zdołał dojść do zdrowia i wrócił do treningów. Pierwotnie Stolarczykowi chodziło po głowie postawienie na kolejnego młodzieżowca Kacpra Chorążkę, ale sparing z GKS-em Bełchatów, w którym dwudziestolatek popełnił poważne błędy przy obu golach, chyba mocno przyczynił się do porzucenia tego pomysłu. W ostatnich tygodniach przed startem ligi o miejsce w bramce rywalizowało już tylko dwóch bramkarzy. I niewykluczone, że wyścig tym razem wygra ten bardziej doświadczony. Stolarczyk przed startem nowego sezonu nie chciał jasno wskazać numeru jeden.
Dariusz Żuraw przestał być strażakiem, teraz ma być budowniczym. I jasno precyzuje swój plan na Kolejorza.
Prezesi Kolejorza przyznają, że zaimponowało im to, jak mocno sprecyzowaną wizję zawodników na poszczególne pozycje im przedstawił. Wiedział dokładnie, jakich cech od nich oczekuje i miał możliwość zablokowania ruchów kadrowych, które mu nie odpowiadały. – Wśród kandydatów do ewentualnego sprowadzenia na prawą obronę był zawodnik, którego jako klub mocno obserwowaliśmy, ale wspólnie z dyrektorem Tomaszem Rząsą uznaliśmy, że nie da nam oczekiwanej jakości i postawiliśmy w jego sprawie weto – opowiadał Żuraw w wywiadzie dla poznańskiej telewizji WTK.
Alen Stevanović gwiazdą letnich przygotowań Wisły Płock. My też coś czujemy, że to może być odkrycie jesieni.
Urodzony w Zurychu zawodnik wiosną nie mógł pokazać swojego potencjału głównie przez urazy i brak czasu na odpowiednie przygotowanie fizyczne. Do klubu przyszedł bowiem w lutym, po długiej, bo półrocznej przerwie w grze. Skończyło się na dziewięciu występach (czterech w pierwszym składzie), jednej zdobytej bramce i dwóch asystach. Latem Stevanović mógł wreszcie solidnie popracować. Strzelił dwa gole, oba piękne. Dodatkowo jednego wypracował. Miał więc udział przy trzech bramkach, najwięcej spośród wszystkich graczy Wisły. Dodatkowo popisywał się efektownymi dryblingami. W klubie czują, że to może być jeden z najważniejszych piłkarzy Wisły w rozpoczętym w piątek sezonie.
Tekst o Broendby, z którym w przyszłym tygodniu zagra Lechia. O zmianach filozofii w duńskim klubie i częstych przewrotach trenerskich.
W lutym zwolniony został trener Alexander Zorniger, który prowadził zespół przez dwa i pół roku. Drużynę przejął tymczasowo jego asystent Martin Retov i uratował sezon. Bröndby wygrało cztery ostatnie mecze i awansowało do eliminacji Ligi Europy. Latem doszło do kolejnej zmiany szkoleniowca, ekipę przejął Niels Frederiksen, który przez ostatnie cztery lata prowadził duńską młodzieżówkę. Polski futbol nie jest mu obcy, bo przecież jego drużyna zmierzyła się w eliminacjach z naszym zespołem. I w bezpośrednich starciach musiał uznać wyższość zawodników Czesława Michniewicza (1:3 i 1:1), ale dzięki lepszej grze w pozostałych meczach to Duńczycy awansowali z pierwszej pozycji. Podczas MME wygrali dwa z trzech spotkań, co nie wystarczyło na awans do półfinału. Zmiana polityki Wybór tego szkoleniowca nie był przypadkowy. Bröndby ma teraz mocniej stawiać na młodzież.
Felieton Krzysztofa Stanowskiego o występie polskich drużyn w europejskich pucharach. O przyzwyczajeniu do tego, że co roku zbieramy w Europie wpierdol i człowiek nawet się do tego przyzwyczaja.
Ja wyniki Piasta i Cracovii przyjąłem nie śmiechem i nie płaczem, tylko wzruszeniem ramion, ponieważ od dawna nie oczekuję absolutnie niczego i od razu po losowaniu zakładałem, że oba zespoły mogą odpaść. Muszę nawet wyznać, że poprzeczka moich wymagań na skutek tego, co widzę od lat, wisi tak nisko, że przez moment byłem zaskoczony, w jakim ładnym stylu odpadamy. Ta wszechobecna piłkarska nędza w Polsce sprawiła, że mój mózg już jest zatruty i kiedy Piast potrzebował kuriozalnego błędu bramkarza, aby przegrać rywalizację z BATE, to pomyślałem: „Nawet nieźle, spodziewałem się, że będzie gorzej”! Później oglądałem Cracovię i przeszło mi przez głowę, że stworzyła sobie więcej sytuacji bramkowych, niż sądziłem, nawet z uznaniem pokiwałem głową, że dopiero błąd Helika wyrzucił ją za burtę. Takie już jest życie, że człowiek potrafi przyzwyczaić się do każdego dziadostwa, wliczając Marcina Najmana, paradokumenty na TVN i polską piłkę.