“Tygrysy są skłonne sprzedać Grosickiego. Przede wszystkim po to, aby zwolnił wysoki kontrakt. Aktualnie „Grosik” jest wyceniany przez transfermarkt.de na 4 mln euro. Bardziej zorientowani uważają, że kwota nieco wyższa od tej powinna Hull City zadowolić. W czerwcu pojawiła się informacja, że najbardziej zainteresowane pozyskaniem naszego skrzydłowego jest Nottingham Forest. Następnie do gry wkroczyło Middlesbrough” – czytamy dziś w “Sporcie”.
SUPER EXPRESS
„Superak” nie odpuszcza piłkarzom Legii. „Grać nie umiecie, bzdury wygadujecie”, czytamy.
Nie dość, że legioniści dramatycznie grali na boisku, to wygłupili się oderwanymi od rzeczywistości wypowiedziami po meczu. – Za każdym razem piłka toczyła się zbyt wolno do kolegi z drużyny – mówił pomocnik Andre Martins (29 l.). Cóż, trzeba było mocniej kopać…
Oglądając mecz, nie wiadomo było, czy się śmiać, czy płakać. Legioniści w starciu z amatora- mi potykali się o własne nogi, nie byli w stanie stworzyć ani jednej stuprocentowej sytuacji. Za to ambitni gracze Europy bardzo często meldowali się pod bramką Legii. W końcówce strzelili nawet gola, ale sędzia odgwizdał spalonego. Niektórzy legioniści po meczu winę zrzucali na wszystko poza… samymi sobą.
Tomasz Hajto bierze zaś Legię w obronę.
– Co prawda co jakiś czas w Europie się zdarza, że faworyt odpada po meczach z Kopciuszkiem, ale nie panikujmy. Blamaż toby był, gdyby wicemistrz Polski odpadł. Na razie nic wielkiego się nie stało. Mamy remis po pierwszym meczu. W dodatku rozegranym na sztucznym boisku i za tydzień rewanż w Warszawie. Legia ma taką siłę i potencjał, że na własnym boisku, wspierana przez kibiców, poradzi sobie z Gibraltarczykami i awansu- je. Trzymam kciuki za trenera Vukovicia. To były piłkarz, który dostał czas na poukładanie drużyny po swojemu. Efekty tych działań należy jednak oceniać dopiero po przepracowaniu przez niego pełnego sezonu. Myślę, że prezes Mioduski da mu ten czas. Bez sensu byłoby robienie rewolucji po jednym meczu.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Lechia chce rewanżu na Piaście za końcówkę poprzedniego sezonu. Rewanżu w meczu o ostatnie trofeum do zgarnięcia w tym roku – superpuchar Polski.
W poprzednich rozgrywkach zespoły te grały ze sobą trzy razy. Najpierw padł remis 1:1, potem w Gliwicach wygrała Lechia (2:0), a na koniec Piast pokonał ją w Gdańsku (2:0). Najważniejsza była jednak końcowa klasyfikacja, a w niej na pierwszym miejscu widnieje drużyna Fornalika, lechiści są na trzecim, mimo że przez większość sezonu to oni spoglądali na wszystkich z góry. – Chcemy zrewanżować się Piastowi za to, co się wydarzyło w lidze – mówi Stokowiec i przypomina, że to przecież jego drużyna przez 18 kolejek nieprzerwanie prowadziła w ekstraklasowej tabeli. – Pod koniec sezonu kadra się posypała i musieliśmy obejść się smakiem. Piast oczywiście wygrał ligę zasłużenie, można mu bić brawo, ale jesteśmy podrażnieni – mówi wprost trener Lechii.
Jakub Radomski rozmawiał z Lukasem Harasilnem. Między innymi o przyszłości Słowaka i ewentualnym transferze.
Gdy Lechia sięgnęła po Udovicicia, usłyszałem: „Po pierwsze, dużo potrafi. Po drugie, będzie tym bardziej potrzebny, jeśli z klubu odejdzie Filip Mladenović albo Lukas Haraslin. Co z pana przyszłością?
– Nic się nie zmieniło. Mój agent zajmuje się wszystkim. Jeśli pojawi się oferta, którą uznamy za poważną i atrakcyjną, podejmiemy decyzję. To już mój piąty sezon w Lechii i nie wykluczam odejścia z klubu. Jakiś czas temu powiedziałem w jednym z wywiadów, że marzy mi się zagrać jeszcze kiedyś we Włoszech, bo jako młody człowiek byłem zawodnikiem Parmy, teraz jestem bardziej doświadczony i chciałbym znów spróbować swoich sił w tym kraju. Później wielu dziennikarzy pisało, że mnie interesuje tylko transfer do Serie A. To nie tak, to przesada. Wiem, że interesowało się mną Galatasaray i ten klub też uważam za silny. Nie było tak, że od razu odrzuciłem ofertę, bo nie chciałem się przenosić do Turcji. Gdyby w najbliższym czasie pojawiła się ciekawa oferta z mocnego klubu, być może ją zaakceptuję. W tej chwili jednak jestem piłkarzem Lechii i chcę z nią zdobywać kolejne trofea. Najbliższe już w sobotę w Gliwicach. Zrobimy wszystko, by sięgnąć po Superpuchar.
Legia bardzo potrzebuje Niezgody. Kontuzja Sanogo sprawia, że kadra Legii na jakiś czas się skurczy.
W spotkaniu z Europa FC Francuz zagrał słabo, co jednak nie zmienia faktu, że jest Legii bardzo potrzebny. W czasie zgrupowania w Austrii pokazał, że dobrze potrafi grać tyłem do bramki, siłowo należy do absolutnej czołówki. Wykończenie akcji jest jednak u niego na niższym poziomie, odstawał taktycznie. Ale jako zmiennik Jarosława Niezgody mógłby się sprawdzić, szczególnie żę Polak znów ma problemy ze zdrowiem. Tym razem na szczęście nie są one zbyt poważne, ale uniemożliwiły mu wyprawę na Gibraltar.
Obiecujący debiut nowych graczy Cracovii w meczu z DAC Dunajska Streda.
O grze Lopesa, następcy Airama Cabrery, który na razie wygrywa rywalizację o miejsce w ataku z FIlipem Piszczkiem i Rubio, po meczu w Dunajskiej Stredzie da się powiedzieć wiele pozytywnego. Portugalczyk wygrywał sporo pojedynków główkowych, potrafił się zastawić. Pokazał, że jest silny i umie grać kombinacyjnie, co udowodnił przy golu dla Pasów, gdy odegrał piłkę do Pellego Van Amersfoorta. Jego współpraca z Holendrem wyglądała dość obiecująco (…).
Van Amersfoorta reklamowano z kolei jako zawodnika, który wie, jak uderzyć z dystansu. Niekoniecznie miało to oznaczać kopnięcia z ogromną siłą, a ciekawe, techniczne strzały. Trudno powiedzieć, by były gracz sc Heerenveen już potwierdził te opinie, jednak faktem jest, że wypracował dla Pasów dwa gole zza pola karnego. W sparingu z Dinamem Zagrzeb trafił z ponad dwudziestu metrów do pustej bramki, gdy bramkarz rywali podał mu piłkę pod nogi. W Dunajskiej Stredzie spróbował technicznego strzału, który był zbyt rachityczny, by sprawić problemy golkiperowi, jednak tak szczęśliwie odbił się od obrońcy rywali, że kompletnie zaskoczył Jedlickę.
Wyklarował się skład Pogoni Szczecin. A Portowcy nie przegrali żadnego ze sparingów.
W tym momencie rywalizacja nie jest rozstrzygnięta na trzech, maksymalnie czterech pozycjach. Dante Stipica w bramce, Igor Łasicki z Benediktem Zechem w środku obrony, Tomas Podstawski, Kamil Drygas i Zvonimir Kozulj w centrum pomocy, Iker Guarrotxena na skrzydle oraz Adam Buksa w ataku – to pewniacy do gry. Na niekorzyść Kozulja działał uraz odniesiony w trakcie obozu w Gniewinie, jednak Chorwat wyzdrowiał i w tym tygodniu ma ćwiczyć dodatkowo, żeby być gotowym na start ligi. Dla Buksy trzeba szykować alternatywę na wypadek transferu.
Jan Lokaj, Czech organizujący w Polsce obozy i zgrupowania dla klubów z całej Europy, rozmawia z Grzegorzem Rudynkiem.
W kolejnych latach będzie u nas trenować więcej zagranicznych drużyn?
– Jestem o tym przekonany. W tej chwili, jeśli chodzi o letnie przygotowania, numerem jeden w Europie jest Austria, potem Holandia i Słowenia, Polska jest czwarta, ale rynek w waszym kraju będzie rósł i będą powstawać nowe ośrodki. W branży hotelowej od września do czerwca to okres na konferencje i szkolenia. Latem nic się nie dzieje. Właściciele hoteli widzą, że wystarczy przy obiekcie wybudować jedno, dwa dobre boiska i już można zapraszać zagraniczne kluby. Wychodzą z założenia: „Dużo dzieje się w Gniewinie, w Kępie, u mnie może być to samo”.
Co wymaga jeszcze poprawy?
– Podejście niektórych polskich klubów. Na przykład w ubiegłym roku w ostatniej chwili jedna drużyna odwołała sparing z Sigmą Ołomuniec, która była w Mielcu i szykowała się do meczów w eliminacjach Ligi Europy. Trzeba było na gwałt szukać nowego rywala, a gra z zespołem spoza ekstraklasy jej nie interesowała. Tego lata Sigma była już w Austrii, ale pewnie tu wróci.
SPORT
Dawid Kudła pokazał klasę. Nowy bramkarz bardzo dobrze pokazał się w meczu z Maccabi Netanya.
Maccabi dość szybko wyszło na prowadzenie, bo już w 13 minucie Beqiraj pokonał Dawida Kudłę po asyście Gavriela Kanichowsky’ego. Nowy bramkarz Górnika nie podłamał się jednak straconą bramką i w kolejnych minutach udowadniał, że zabrzanie dobrze zrobili, oferując mu kontrakt. Dogodne sytuacje mieli Roi Kehat, Melamed czy w drugiej połowie Kanichkowsky i Ron Ashkenazi, ale 27-latek spisywał się bez zarzutu.
Mecz z Lechią jest dla Piasta tylko przystankiem w drodze po awans do kolejnej rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Mówi o tym też Waldemar Fornalik.
Czy mecz o Superpuchar Polski w jakikolwiek sposób komplikuje przygotowania do rewanżowego meczu w eliminacjach Ligi Mistrzów?
– Termin tego meczu jest jaki jest, ale ja widzę też pewne plusy, chociażby to, że mamy do dyspozycji pięć zmian i w razie remisu nie będzie dogrywki, tylko od razu rzuty karne. Na pewno będą roszady, tego nie ukrywam. Mecz o Superpuchar jest dla nas ważnym meczem, ale priorytetem jest dwumecz z BATE Borysów.
Czy wobec natłoku spotkań i – jak sam pan przyznał – priorytetowego spotkania z BATE, można spodziewać się wielu zmian w składzie Piasta?
– W przypadku rywalizacji z BATE nie mogło być inaczej. Postawiliśmy na zespół, który personalnie z jednym wyjątkiem praktycznie się nie zmienił. Liczyliśmy na powtórzenie pewnych automatyzmów, zachowań i to się potwierdziło. Jednak musimy pamiętać o innych zawodnikach, którzy w kontekście grania co trzy dni też czekają na swoją szansę. Jeżeli wejdą, jestem pewien, że dadzą z siebie wszystko, na co ich stać. A myślę, że stać ich na wiele.
Trwa rozbiórka rewelacyjnej ofensywy Eintrachtu Frankfurt.
Cały świat usłyszał o zabójczym ofensywnym trio: Luce Joviciu, Ante Rebiciu i Sebastienie Hallerze, którzy łącznie na swoim koncie zgromadzili 57 goli oraz 25 asyst (…).
We Frankfurcie już od jakiegoś czasu nie ma Luki Jovicia, najlepszego strzelca zespołu, który w największym stopniu wsławił się tym, że w meczu ligowym z Fortuną Duesseldorf zdobył aż 5 bramek. 2 lipca młody napastnik podpisał umowę z Realem Madryt, a Niemcy na transferze zarobili 60 mln euro (…).
Wydawało się, że na fran- cuskiego napastnika szarpnie się Borussia Dortmund, która potrzebowała na szpicę ko- goś, kto zarówno odnajdzie się w grze kombinacyjnej, jak i typowo siłowej, w czym Hal- ler czuje się równie dobrze. Plotki jednak ucichły i dopiero teraz okazało się, że Haller jest o krok od angielskiego West Hamu (…).
Ante Rebić był z kolei łączony z Atletico, ale teraz jest opcją numer dwa dla Interu Mediolan.
Tunezja czekała 15 lat na awans do półfinału Pucharu Narodów Afryki. Wielką rolę w spełnieniu tego marzenia odegrał Youssef Msakni.
Zawodnik ten może uchodzić za „enfant terrible” tunezyjskiego futbolu. Po raz pierwszy głośno zrobiło się o nim pod koniec 2012 roku. Tuż przed Pucharem Narodów Afryki 2013 o utalentowanego 23-latka z Esperance Tunis walczyły poważne kluby francuskie. Chciały go Paris Saint-Germain, Lille i AS Monaco. Tymczasem zawodnik wybrał ofertę klubu… Lekhwiya z Kataru, który w 2017 roku, w wyniku fuzji, zmienił nazwę na Al-Duhail. Wcześniej Msakni wzbudził zainteresowanie kolejnych, tym razem angielskich klubów. Chciały go u siebie Tottenham czy Newcastle, tymczasem właściciele katarskiego klubu podwyższyli kwotę odstępnego zawartą w kontrakcie.
Z nieoficjalnych informacji wynikało, że żądali za zawodnika nawet 40 mln euro, co było ceną dość niedorzeczną. Na dodatek piłkarz wcale nie kwapił się do tego, aby opuszczać Katar. W tamtejszej lidze czuł się gwiazdą. Strzelał sporo bramek. Miał jednak problemy z kontuzjami, a także… z utrzymaniem nerwów na wodzy, co też odbiło się na jego reprezentacyjnej karierze. Swego czasu popadł nawet w konflikt z trenerem Kasperczakiem, który przestał powoływać go do drużyny narodowej.
Znów nakręca się transferowa karuzela z Kamilem Grosickim w roli głównej. Wysoki kontrakt Polaka ma mocno ciążyć Hull City. Kierownictwo „Tygrysów” pozwoliło Polakowi na to, aby nie brał udziału w zgrupowaniu zespołu, które od kilku dni trwa w Marbelli.
„Tygrysy” są skłonne sprzedać Grosickiego. Przede wszystkim po to, aby zwolnił wysoki kontrakt. Z drugiej jednak strony klub nie zamierza oddawać piłkarza, który w poprzednim sezonie strzelił 9 goli i miał 12 asyst, za bezcen. Przypomnijmy, że zimą 2017 roku angielski klub zapłacił za Polaka francuskiemu Rennes 9 mln euro. Na odzyskanie tej kwoty w całości nie ma szans. Aktualnie „Grosik” jest wyceniany przez transfermarkt.de na 4 mln euro. Bardziej zorientowani uważają, że kwota nieco wyższa od tej powinna Hull City zadowolić. Który klub jest zatem w stanie spełnić takie wymagania? W czerwcu pojawiła się informacja, że najbardziej zainteresowane pozyskaniem naszego skrzydłowego jest Nottingham Forest. Następnie do gry wkroczyło Middlesbrough. Oba zespoły poprzedni sezon skończyły w klasyfikacji Championship wyżej, aniżeli Hull City i w kolejnych rozgrywkach chcą powalczyć o awans do angielskiej ekstraklasy. Można zatem pójść o zakład, że w takim zespole Kamil Grosicki czułby się lepiej.
Jak ugasić pożar? Na to pytanie próbuje odpowiedzieć nowy wiceprezes Ruchu Chorzów Marcin Waszczuk.
Od kilku dni pełni pan funkcję wiceprezesa Ruchu Chorzów. Bojkot kibiców, duże długi… Wkroczył pan do płonącego domu. Jak ugasić ten pożar?
– Chcę bardzo mocno zaakcentować, że w rozmowach z liderami kibiców poparłem ich 13 postulatów, przedstawionych na majowym posiedzeniu rady nadzorczej. One były trafne, a kibice szczerze i konstruktywnie zapowiedzieli, że nie oczekują, by koniecznie wszystkie zostały spełnione. Pracowalibyśmy nad nimi dalej. Z postulatami się zgadzam, ale z bojkotem – nie. Mam taką naturę, że wolę rozmawiać niż kopać się po kostkach. Namawiam i będę namawiał kibiców, by usiąść przy stole. Jeszcze nie jest za późno. Bojkot zawsze można zawiesić, odwołać, warunkować od wyników sportowych czy ciągłości finansowej. Chcę ten wywiad potraktować jako list otwarty, adresowany do wszystkich kibiców i mojego autorytetu, Szymona Michałka. Jestem od kilku dni wiceprezesem, zajmuję się sprawami klubu, ale fotel prezesa jest pusty i czeka na Simona. Jeśli zrezygnuje całkowicie – może na nim usiąść inny przedstawiciel kibiców. Proponuję układ dwuosobowego zarządu, w którym będę wiceprezesem. Niepotrzebne mi zaszczyty. Odnawiam kontakty z kibicami, spotykam się, rozmawiam za kulisami, wysłuchuję ich uważnie, próbuję nakłonić do dialogu.
Stadion Rozwoju Katowice niszczeje, klub chce wycofać drużynę seniorów i skupić się już tylko na szkoleniu. Co dalej z klubem z Katowic?
Murawa jest zupełnie spalona przez słońce, a na terenie obiektu coraz bardziej zadomawiają się chaszcze.
To efekt trudnej sytuacji finansowej blisko 95-letniego katowickiego klubu, który z przyczyn oszczędnościowych zrezygnował z użytkowania stadionu, gdzie jeszcze cztery lata temu gościło zaplecze ekstraklasy. Roczny koszt utrzymania obiektu, w tym czynszu dla Spółki Restrukturyzacji Kopalń, przekracza pół miliona złotych. Mimo wieloletnich podejść miasto nie przejęło tego terenu i nie przekształciło w MOSiR. Po spadku z II ligi klub uzyskał licencję na III ligę na miejski obiekt Kolejarza przy ul. Alfreda. Drużyna nie rozpoczęła jednak letniego okresu przygotowawczego. Dziś wszyscy oczekują, kiedy działacze oficjalnie ogłoszą wycofanie seniorskiej drużyny z rozgrywek. W klubie odmawiają komentarzy.
fot. NewsPix.pl