Mówimy Mallorca, myślimy o Samuelu Eto’o, finale ostatniego Pucharu Zdobywców Pucharów (porażka 1:2 z Lazio), Hectorze Raulu Cuperze, Lidze Mistrzów sezonu 01/02. Rzeczywistość ostatnio była mniej kolorowa, ze spadkiem do Segunda włącznie. Teraz jednak dla klubu z Balearów wyszło słońce: po sześciu latach wracają do La Liga. Miał nosa Aleksander Sedlar z Piasta, który porozumiał się z Hiszpanami, gdy jeszcze niczego nie byli pewni.
Mallorca wygrała wycieńczający maraton, z którym w Europie może się równać chyba tylko Championship. Mamy przecież połowę czerwca, a dopiero skończyło się granie. Segunda Division to czterdzieści dwie kolejki, grane od 17 sierpnia do 9 czerwca, a potem jeszcze bite dwa tygodnie baraży.
Deportivo – inna nieprzypadkowa marka, bez mała dwadzieścia lat temu to byłby ligowy hit nad hity – już było w ogródku, już witało się z gąską, ale Iberostar Estadio okazało się skrajnie niegościnne. Decydującą bramkę strzelił Abdon Prats w 82 minucie.
Sukces klubu zyskał rozgłos w świecie sportu nie tylko dlatego, że wszyscy tak dobrze pamiętają ten klub ze względu na odpuszczenie Eto’o przez Real. Kibicem Mallorki jest Rafael Nadal – ma mieć nawet drobne udziały w klubie – który poszedł zresztą na decydujący mecz. Zdjęcie, jakie wrzucił na swojego Instagrama, słynny tenisista robił z trybun, ale nie mamy wątpliwości, że w późniejszej fazie świętowania biegał po murawie, a wieczór kończył biegnąc za odkrytym autobusem.
Zaangażowanie Nadala nie może dziwić: jego wujem jest Miguel Angel Nadal, były kadrowicz La Rojy, zawodnik Barcelony w latach 91-99, wychowanek Mallorki.
O Mallorce głośno było w 2010, kiedy dostali się do Ligi Europy, ale nieprawidłowości finansowe sprawiły, że UEFA nie dopuściła ich do gry w pucharach. Ich miejsce zajął Villarreal. To sytuacja symptomatyczna, pokazująca, że nawet wtedy, kiedy było boiskowo nieźle, w gabinetach potrafiły wypadać trupy z szafy.
W 2013 spadli do Segunda. Ich wyniki w kolejnych sezonach mówią wszystko:
13/14, siedemnaste miejsce
14/15, szesnaste miejsce
15/16, siedemnaste miejsce
16/17, dwudzieste miejsce.
Końcówka jest o tyle interesująca, że w 2016 do klubu wszedł z grupą właścicielską Robert Sarver, amerykański biznesmen, właściciel Phoenix Suns. Sarver chciał rok wcześniej kupić Glasgow Rangers, ale Szkoci nie zdecydowali się sprzedać klubu. W grupie właścicielskiej Sarvera, która przejęła kontrolę nad Mallorcą, jest choćby Steve Nash, były gwiazdor NBA, a prywatnie wielki fan futbolu. Nash był twarzą transakcji:
– Kochamy futbol, zakochaliśmy się też w historii Mallorki, w kibicach, w wyspie i unikalności Balearów. Jesteśmy podekscytowani będąc częścią tej historii. Mamy do tego projektu pasję i chcemy odnieść sukces.
Cóż, trzeba przyznać, że pierwsza próba dla właścicieli z Ameryki Północnej przyszła szybko, bo w trzeciej lidze Mallorki nie widziano od dekad. Mallorca z dużą satysfakcją pokazała tu plecy Villarrealowi B, wygrała też baraż pomiędzy mistrzami grup (w trzeciej lidze hiszpańskiej występuje osiemdziesiąt drużyn). Ten sezon to już wynik ponad stan, beniaminek z awansem – scenariusz marzeń.
Czy w La Liga nawiążą do starych, wielkich czasów, godnych tych meczów?
Na razie celem jest utrzymanie, ale ludzie, którzy rządzą Mallorką, mają głowę na karku i niebagatelne doświadczenie w zarządzaniu sportowym biznesem. Ale o tym też trzeba pamiętać: tu nikt nie będzie niepotrzebnie szastał forsą, to nie Katarczycy czy inna przepastna forsa z kasą. Mallorca ma być wydolnym interesem, który na siebie zarabia, a nie stanowi studnię bez dna.