Stało się. Od wczoraj hiszpańskie media trąbiły o tym, że lada moment Real Madryt ogłosi „najważniejszy transfer ostatnich lat”. I bum – gdy Polacy męczyli się w Skopje z Macedonią, „Królewscy” wjechali z oficjalnym komunikatem. Eden Hazard został piłkarzem Realu, podpisał pięcioletni kontrakt, Chelsea skasuje za swojego asa około 100 milionów euro. Florentino Perez wysłał poważny sygnał całej Europie – „szanowni państwo, wracamy do gry”.
Ofensywa transferowa „Królewskich” trwa w najlepsze. Już prawie rok wcześniej Real przyklepał sobie brazylijski talent, który do Madrytu trafi dopiero teraz – za Rodrygo madrytczycy zapłacili około 45 baniek. Następnie Florentino Perez dogadał się z Porto na wykup Edera Militao, najlepszego stopera ligi portugalskiej. W tym tygodniu dominatorzy Ligi Mistrzów ostatnich lat przyklepali transfer Luki Jovicia. Militao i Jović łącznie kosztowali ponad sto milionów euro. Ale wisienką na torcie miał być on.
Eden Hazard.
Facet, który na przestrzeni ostatnich sezonów przerastał Premier League. Jednoosobowy koń pociągowy Chelsea. Zerknijmy w liczby:
– 2012/13 – 13 goli, 24 asysty
– 2013/14 – 17 goli, 10 asyst
– 2014/15 – 19 goli, 13 asyst
– 2015/16 – 6 goli, 8 asyst
– 2016/17 – 17 goli, 7 asyst
– 2017/18 – 17 goli, 13 asyst
– 2018/19 – 21 goli, 17 asyst
Tylko w barwach Chelsea strzelił 110 goli i zaliczył 92 asysty. W Premier League zmieniała się warta, odchodzili z niej piłkarze spektakularni, ale on w niej trwał i nie zwalniał tempa. Saga transferowa z jego udziałem trwała właściwie już od trzech lat, a o romansie z Realem wiele mówiło się już w zeszłym roku. Teraz doszedł już do ściany – w Chelsea więcej już nie mógł osiągnąć, napotkał szklany sufit. Dla „The Blues” zrobił wiele, ale żeby po karierze być piłkarzem spełnionym, musiał zrobić krok naprzód. Takim krokiem był transfer do klubu z absolutnego topu. Który zapewni mu walkę o trofeum Ligi Mistrzów.
W marcu – tuż po odpadnięciu Realu z Ligi Mistrzów – napisaliśmy duży tekst o tym, że koniec ery „Królewskich” w Lidze Mistrzów musi zakończyć się letnią rewolucją. Niedługo później Real ogłosił, że nowy zespół będzie budował Zidane, a media pisały, że Francuz dostanie potężny budżet transferowy. Ale stolica czekała na gwiazdę. – Perez jest facetem, który lubi działać pod publiczkę. On się zmienił w swoim podejściu do polityki transferowej, natomiast spodziewam się, że ściągnie ku uciesze tłumu duże nazwisko. Pytanie – czy tym wielkim nazwiskiem będzie trener, czy jednak piłkarz klasy Hazarda czy Icardiego? W Realu też trzeba pamiętać o zarządzaniu emocjami. Transfer takiego Hazarda spowodowałby zmianę optyki przyjętej przez kibiców, którzy pewnie na oficjalnej prezentacji takiego zawodnika zjawiliby się w liczbie 50 tysięcy. Perez takim ruchem mógłby odsunąć presję od siebie. Zresztą wystarczy popatrzeć na sondy przeprowadzane w prasie czy w radiach hiszpańskich. Tam 70-80% ludzi uważa, że winnym obecnego stanu rzeczy jest właśnie prezes, a nie Solari czy zawodnicy. Największa krytyka ogniskuje się na Perezie – mówił nam wtedy Tomasz Ćwiąkała z NC+.
Rodrygo, Miltao, Jović, a teraz Hazard. Do tego dojdzie pewnie jeszcze Ferland Mendy, prawdopodobnie Real będzie też chciał dokooptować do tego kolejnego środkowego pomocnika. Perez stawia na tym oknie potężny stempel. Wyrwa po zeszłorocznej sprzedaży Cristiano Ronaldo okazała się poważna, rana krwawiła długo, a bolało przeraźliwie. Hazard ma być gwarancją udziału przy 30-40 bramkach w sezonie – nieprzypadkowo prezes „Królewskich” rzucił na niego tak wielkie pieniądze i po raz pierwszy od pięciu lat wydał na kogoś taką sumę (2014 – James Rodriguez za 80 milionów, rok wcześniej Bale za stówkę).
Ekscytująco zapowiada się budowa nowego Realu. Doprawdy – ekscytująco.