Tydzień temu pisaliśmy, że Hiszpanie nie przeżywają ostatnio najlepszego czasu – rok temu Huesca podobno ustawiła mecz w ostatniej kolejce Segunda Division z Gimnastikiem Tarragona, pół roku temu wybuchła korupcyjna afera w tenisie, a teraz znowu na tapet powrócili piłkarze. I to w mocnym wydaniu, bo w aferę zamieszani są byli i obecni zawodnicy z klubów La Liga, a także prezydent tegorocznego spadkowicza, Hueski. Ba, wszystko wskazuje na to, że ustawiony został mecz, który decydował o zajęciu miejsca dającego Ligę Mistrzów w kolejnym sezonie.
Przypomnijmy w telegraficznym skrócie – siedem dni temu hiszpańska policja zatrzymała takie osoby jak: Raul Bravo (kiedyś m.in. Real Madryt), Borja Fernandez (Real Valladolid), Carlos Aranda (kiedyś Osasuna), Inigo Lopez (Deportivo, wcześniej Huesca), Samu Saiz (Getafe) czy Juan Galindo Lanuz (dyrektor do spraw medycznych w Huesce) i Augistin Lasaosa (prezydent Hueski). Wszyscy od prokuratora usłyszeli trzy zarzuty – przynależności do zorganizowanej grupy przestępczej, prania pieniędzy, a także korupcji. Już wtedy madrycka „Marka” poinformowała, że jednym z ustawionych meczów mogło być spotkanie ostatniej kolejki pomiędzy Realem Valladolid a Valencią (0:2). Pierwsza drużyna grała już o pietruszkę, ponieważ miała zapewnione utrzymanie, a druga walczyła o Ligę Mistrzów. Skutecznie zresztą, gdyż „Nietoperze” ostatecznie uplasowali się na czwartym miejscu w La Liga.
Domysły madryckiego dziennika potwierdzili dziennikarze „El Mundo”, którzy rzucają już twardymi dowodami. –Przyjacielu, niech Valencia wygrywa i do przerwy, i na koniec, ok? Przekupiliśmy siedmiu zawodników – miał mówić przez telefon wiceszef szajki ustawiającej mecze, Carlos Aranda. Tak jak „przewidział”, tak się stało, ponieważ Valencia do siatki trafiła w 36. i 52. minucie. Co ciekawe na niemal identycznych zasadach został ustawiony mecz pomiędzy Hueską i Gimnastikiem Tarragona w poprzednim sezonie Segunda Division, o którym wspomnieliśmy wcześniej. Więcej informacji o tym spotkaniu znajdziecie tutaj.
Rozmów szefa grupy przestępczej, czyli Raula Bravo, podobno nikt nie nagrał, ponieważ były zawodnik m.in. Realu Madryt był bardziej ostrożny – zmieniał numery i korzystał z programów do szyfrowania. Co ciekawe, Aranda także raczej by nie wpadł na ustawianiu meczów, bo podobno śledczy założyli mu podsłuch z zupełnie innego powodu. Były zawodnik Osasuny ma być zamieszany także w sprawę związaną z handlem narkotykami.
Aranda w rozmowie telefonicznej z przyjacielem mówi o siedmiu przekupionych zawodnikach. Zdaniem hiszpańskich dziennikarzy chodzi o graczy Realu Valladolid, których do „ustawki” nakłonił Borja Fernandez. Dla 38-letniego kapitana Realu był to ostatni mecz w karierze, dlatego był idealną osobą do przekonywania kolegów. Na ustawce miał zarobić minimum 50 tysięcy euro. Można się domyślać, że poza siedmioma wtajemniczonymi – raczej zawodnicy pierwszego składu – nikt już nie wiedział o wałku, ale hiszpańscy śledczy ostatecznie niczego jeszcze nie wykluczyli.
Co dalej? Jeśli ktoś zostanie ukarany, raczej nie będą to kluby, a piłkarze zamieszani w aferę. Valencia i Real Valladolid mogą więc spać spokojnie, co trochę mimo wszystko dziwi, jeśli chodzi o klub Ronaldo. W końcu, jeżeli wszystko zostanie udowodnione, mecz ustawiło aż siedmiu zawodników! Mowa więc o jednej trzeciej kadry, gdyż drużyna z Valladolid nie dysponowała wieloma piłkarzami.
Fot. NewsPix