Manchester City goniący rywali, którzy wydawało się, że odjechali na nieosiągalny dystans. Vincent Kompany zdobywający absolutnie kluczowego gola sezonu w wygranym 1:0 poniedziałkowym meczu jednej z ostatnich kolejek. Wreszcie starcie o tytuł z 17. zespołem ligi, w którym The Citizens potrzebują zwycięstwa, by bez oglądania się na innych wznieść Puchar Premier League.
Jeśli wydaje wam się, że w tym sezonie przeżywacie deja vu, to macie rację.
To wszystko już się kiedyś wydarzyło.
20. MINUTA. PRESJA
Rachunek był prosty. Manchester City wygrywa w ostatniej kolejce – jest mistrzem Anglii. Wypracowana wcześniej przewaga w bilansie bramkowym nie była możliwa do odrobienia. Przy skromniutkim, jednobramkowym zwycięstwie The Citizens, Manchester United musiałby ograć Sunderland na Stadium of Light dziewięcioma bramkami.
Czerwone Diabły potrzebowały wywrotki lokalnych rywali, którzy podejmowali u siebie QPR. QPR przepłacone, QPR będące wciąż zagrożone spadkiem z ligi. Wygrana Boltonu i londyńczycy w razie porażki na Etihad Stadium lecą do Championship. By być pewnym pozostania w Premier League niezależnie od wyniku meczu Stoke City – Bolton, zespół z Loftus Road potrzebował remisu.
Najszybciej banda sir Alexa Fergusona poukładała sobie swój mecz, wywierając jeszcze większy nacisk na City. 20. minuta, główka Rooneya, piłeczka po stronie City. Snajper Czerwonych Diabłów nie wiedział jeszcze, że 27. gol w sezonie już wkrótce będzie znaczył tyle, co nic.
1. Manchester United – 89 pkt, bramki +56
2. Manchester City – 87 pkt, bramki +63
– – –
17. Queens Park Rangers – 38 pkt, bramki -22
18. Bolton Wanderers – 35 pkt, bramki -32
39. MINUTA. ULGA
Startując z przegranej pozycji, mierząc się ze zdecydowanym faworytem, najlepsze co może ci się przytrafić, to czyste konto do przerwy. Wtedy pojawiają się wątpliwości, często następują nerwowe ruchy, które zamiast w górę mogą wieść prosto na dno przepaści.
QPR zabrakło do tego sześciu minut. I lepszej dyspozycji swojego bramkarza. No bo co myślał sobie Paddy Kenny broniąc strzał Pablo Zabalety za siebie, w zasadzie wrzucając sobie piłkę do siatki? Zastanawiał się, czy Assassin’s Creed III będzie lepszy niż dwójka? Planował już wymianę naklejek Panini do albumu Euro 2012?
Wielki kamień gruchnął z serc kibiców City. Mieli wynik dający mistrzostwo, wszystko szło zgodnie z planem.
W tej samej minucie gola na 1:1 w Stoke-on-Trent zdobył Bolton. Sytuacja Rangers zaczynała się robić coraz bardziej nieciekawa.
1. Manchester City – 89 pkt, bramki +64
2. Manchester United – 89 pkt, bramki +56
– – –
17. Queens Park Rangers – 37 pkt, bramki -23
18. Bolton Wanderers – 36 pkt, bramki -31
PRZERWA. ZŁE WIEŚCI
– Panowie, Bolton prowadzi 2:1. Na ten moment jesteśmy w Championship.
Można się domyślać, że w przerwie meczu takie słowa padły z ust Marka Hughesa w szatni gości na Etihad Stadium. Jeżeli piłkarzy QPR coś miało zmotywować do działania, to zdecydowanie świadomość, że muszą Manchesterowi City zaleźć za skórę bardziej niż Fred zalazł Grusze, gdy zapytał o historię jego swetra.
1. Manchester City – 89 pkt, bramki +64
2. Manchester United – 89 pkt, bramki +56
– – –
17. Bolton Wanderers – 38 pkt, bramki -30
18. Queens Park Rangers – 37 pkt, bramki -23
48. MINUTA. NIEPOKÓJ
The Slip. Jeden prosty manewr, by szybciej przygotować sobie piłkę do zagrania jej do partnera, kosztował Stevena Gerrarda wiele nieprzespanych nocy. Gdy Liverpool szedł po mistrzostwo 2013/14, kapitan The Reds wywrócił się w najmniej odpowiednim momencie, pozwolił Dembie Ba strzelić bramkę, która wyrwała los z rąk piłkarzy Liverpoolu, dała mistrzostwo Manchesterowi City.
Równie trudne noce szykowały się dwa lata wcześniej przed Joleonem Lescottem. Zespół QPR pełen był wtedy zgranych kart, ale kilka z nich – choć pozaginane, choć wyblakłe – to wciąż były asy. Może i Djibril Cisse z maja 2012 to nie był ten sam Djibril Cisse, który w 2005 wygrywał Liverpoolowi w pojedynkę Superpuchar Europy. Ale nadal potrafił wykorzystywać takie dary losu, jak ten od stopera reprezentacji Anglii.
W głowach fanów City zaczęła się gonitwa myśli godna najlepszych odcinków „Strusia Pędziwiatra”. Jeszcze nie było pożaru, ale Cisse zostawił niedopałek w środku lasu. Na pierwsze płomienie nie trzeba było długo czekać.
1. Manchester United – 89 pkt, bramki +56
2. Manchester City – 87 pkt, bramki +63
– – –
17. Queens Park Rangers – 38 pkt, bramki -22
18. Bolton Wanderers – 38 pkt, bramki -30
55. MINUTA. NADZIEJA
– Do dziś nie wiem, dlaczego Tevez zrobił to, co zrobił. Wiedziałem, że ma zamiar zagrać na jeden kontakt, przeczytałem to na długo nim to zrobił. Wbiegłem przed niego, a on wskoczył mi na plecy. Nie miał szans przejąć piłki. Blokowałem futbolówkę, a on podskoczył i machnął ręką w moim kierunku. Dla mnie to była próba uderzenia. Wiem, co zrobił, on też wie, co zrobił. Myślałem, że sędzia to widział, ale szybko zrozumiałem, że ani liniowy, ani Mike Dean nie zauważyli, co się stało. Pomyślałem: „ty mała pizdo”. I tak nie lubiłem Teveza, nie lubiłem grać przeciwko niemu, więc powiedziałem sobie: „pierdolę cię, dostaniesz za swoje”. Myślałem, że nikt nie zwraca już na nas uwagi, skoro przegapili pierwszą fazę starcia. Więc zaczekałem, aż będzie za mną i przywaliłem mu łokciem w twarz. Oczywiście upadł. Liniowy nie widział łokcia, ale widział, że Tevez upada i podniósł chorągiewkę. Widziałem, jak Aguero biegnie do Mike’a Deana. Nikt nie widział, co się stało, ale Aguero krzyczał: „walnął go łokciem, walnął go łokciem!”. Myślałem, że mi się upiecze i dostanę żółtą, ale…
Werdykt Mike’a Deana: czerwona.
Werdykt FA: dwanaście meczów zawieszenia.
City miało od tego momentu być dużo łatwiej, Barton zrobił wiele, by tego dnia stać się kozłem ofiarnym. Szczególnie w razie spadku R’s.
1. Manchester United – 89 pkt, bramki +56
2. Manchester City – 87 pkt, bramki +63
– – –
17. Queens Park Rangers – 38 pkt, bramki -22
18. Bolton Wanderers – 38 pkt, bramki -30
66. MINUTA. SZOK
Kibice Manchesteru United mieli pełne prawo, by w 66. minucie ostatniej kolejki poczuć się mistrzami Anglii. Obrót wydarzeń na trzech stadionach, na których odbywały się najważniejsze dla nich mecze był jak najpiękniejszy ze snów.
Po pierwsze – United oczywiście prowadzili z Sunderlandem po golu Rooneya.
Po drugie – Bolton wygrywał 2:1 na wyjeździe ze Stoke, co oznaczało, że QPR nie może odpuścić City i przegrać, jeśli chce pozostać w lidze.
Wreszcie po trzecie – grający w dziesiątkę zawodnicy QPR właśnie wyszli na Etihad Stadium na prowadzenie.
– Wyobraziłem sobie, co będzie się działo, jeśli przegramy – ludzie upadający w rozpaczy na ziemię, płaczący, czujący się tak, jakby ich życie się kończyło. Przez moment przeszło mi przez myśl, że najważniejsze, jeśli przegramy, to że nie stanie się to w taki sposób. Już wtedy byłem przygotowany na to, by walczyć o kolejny sezon, by w następnych rozgrywkach zdobyć mistrzostwo – mówił Vincent Kompany.
Jakże trafnie stan ducha kibiców Manchesteru City opisywał w tamtym momencie ich własny hymn.
Blue Moon, you saw me standing alone,
Without a dream in my heart,
Without a love of my own.
1. Manchester United – 89 pkt, bramki +56
2. Manchester City – 86 pkt, bramki +62
– – –
17. Queens Park Rangers – 40 pkt, bramki -21
18. Bolton Wanderers – 38 pkt, bramki -30
92. MINUTA. KONSTERNACJA
Dla kibiców Manchesteru City 13 maja 2012 to zawsze już będzie dzień Sergio Aguero. – Ludzie pamiętają tylko tę bramkę – pisał Edin Dzeko podczas AMA na Reddicie.
Ale bez gola Bośniaka nie byłoby całej tej mitologii wokół trafienia „Kuna”. Nie byłoby historycznego, pierwszego w erze Premier League mistrzowskiego tytułu City.
Są w futbolu takie momenty, kiedy z niewytłumaczalnych powodów czujesz, że coś się zaraz wydarzy. Że los wiedzie ku upatrzonemu wcześniej rozwiązaniu i nie można nic na to poradzić.
Gol Dzeko był właśnie takim momentem. To było wynurzenie się City spod wody, wzięcie głębokiego oddechu i złapanie ostatniej fali tak potężnej, by zmyła głowy kibiców Manchesteru United i poniosła aż do mistrzostwa Anglii.
Co niezwykle istotne, w tamtym momencie większość piłkarzy Rangers wciąż jeszcze nie wiedziała, że Bolton remisuje 2:2 i nawet porażka nie będzie oznaczać pożegnania z ligą.
– Może trzech, czterech z nas wiedziało, że zostajemy w lidze trzy czy cztery minuty przed końcem. Ale większość nie miała pojęcia. Gdy padł trzeci gol, byliśmy pewni, że spadamy z ligi. Wielki smutek od wybuchu radości, gdy doszło do nas, że zostajemy w lidze, tego dnia dzieliło trzydzieści sekund – wspominał później Clint Hill.
1. Manchester United – 89 pkt, bramki +56
2. Manchester City – 87 pkt, bramki +63
– – –
17. Queens Park Rangers – 38 pkt, bramki -22
18. Bolton Wanderers – 36 pkt, bramki -31
94. MINUTA. EKSTAZA
– Nie martw się, wygramy.
Gdy QPR strzelało bramkę na 2:1, Mario Balotelli miał wypowiedzieć te słowa w kierunku rozgrzewającego się wraz z nim Micaha Richardsa. Włoch w swoim życiu wygadywał tak wiele bzdur, tak często jego obietnice nie pokrywały się z czynami, że na miejscu Richardsa te słowa puścilibyśmy mimo uszu.
Super Mario wziął jednak przeznaczenie w swoje ręce. W ostatniej akcji meczu odegrał oscarową rolę drugoplanową. Dla tamtego legendarnego spotkania był tym, kim dla „Bękartów wojny” był Christopher Waltz. Włożył wszystkie swoje siły, całego siebie w to jedno zagranie, gdy upadał na ziemię z zawodnikiem QPR na plecach. Czubkiem buta strącił piłkę do Sergio Aguero, który zaraz po zagraniu do Balo ruszył na obieg.
Przyjęcie z zamarkowaniem uderzenia.
Strzał.
Wariactwo. Kompletne wariactwo.
Komentatorom Sky Sports słowa ugrzęzły w gardle. Etihad odleciało. Z najgłębszych czeluści piekieł w ułamku sekundy, gdy piłka uderzyła w siatkę bramki Paddy’ego Kenny’ego wystrzeliło gdzieś w okolice stratosfery.
Manchester City nie tylko został mistrzem Anglii. On został najlepszą drużyną w kraju po raz pierwszy od 1968 roku. Od tamtej pory pięć razy spadał z ligi, musiał znosić takie upokorzenia, jak zjazd aż na trzeci poziom rozgrywkowy w 1998 roku. Nie wspominając już o tym, że w tym samym czasie Manchester United dwanaście razy wygrywał ligę.
Karta się odwróciła.
Manchester przestał być miastem należącym do United.
Premier League w ostatnim dniu sezonu stanęła na głowie i zatańczyła breakdance’a.
1. Manchester City – 89 pkt, bramki +64
2. Manchester United – 89 pkt, bramki +56
– – –
17. Queens Park Rangers – 37 pkt, bramki -23
18. Bolton Wanderers – 36 pkt, bramki -31
Trudno uwierzyć w to, by kiedykolwiek w ostatniej kolejce Premier League miało się wydarzyć coś równie dramatycznego. Równie niewiarygodnego co wtedy, 13 dnia maja 2012 roku.
Ale czy historia nie lubi się powtarzać?
Czy okoliczności dziś nie wydają się do złudzenia podobne?
Manchester City 2012 tracił do Manchesteru United 8 punktów na sześć kolejek przed końcem, a jednak odrobił cały ten dystans, między innymi dzięki arcyważnej bramce Vincenta Kompany’ego w derbach Manchesteru w 36. kolejce. W ostatniej kolejce, by przypieczętować pierwsze miejsce, musiał wygrać z 17. zespołem ligi.
Manchester City 2019 po 24. kolejce, gdy przegrał z Newcastle, mógł do nieomylnego do tamtej pory Liverpoolu tracić już siedem punktów, gdyby tylko The Reds ograli Leicester. Mimo wszystko strata była spora, pięciopunktowa, a jednak dystans udało się odrobić, na każde wyjście Liverpoolu na czoło odpowiedzieć, w 37. kolejce – za sprawą pierwszego gola spoza pola karnego w karierze tego samego Kompany’ego. I znów musi podbijać stempel na tytule zwycięstwem z 17. drużyną w tabeli.
Czy więc naprawdę nie mamy prawa choćby po cichu, choćby maleńką częścią siebie oczekiwać, że przez te dwie popołudniowe godziny Premier League wstrząśnie nami tak, jak zrobiła to niemal dokładnie siedem lat temu?
SZYMON PODSTUFKA
***
„Był sobie mecz” to nowy cykl na Weszło, w którym będziemy wraz z ETOTO wspominać pamiętne mecze z historii futbolu. Czasami ze szczegółami opiszemy starcia takie jak to wyżej opisane, o którym mówił cały świat. Czasami zajrzymy na polskie podwórko i przypomnimy starcie, o którym wielu kibiców już zdążyło zapomnieć. Niemniej gwarantujemy, że zawsze będzie ciekawie.