Kaiserslautern znalazło się w bardzo trudnej sytuacji. Niewykluczone, że spadnie z trzeciej ligi, na którą może nie dostać licencji. Pomocną dłoń do zasłużonego klubu z tradycją wyciąga… Bayern Monachium.
Kaiserslautern to jeden z bardziej zasłużonych klubów w niemieckiej piłce. Dziesięciokrotne podium Bundesligi, cztery mistrzostwa, dwa zwycięstwa w Pucharze Niemiec – dorobek mówi sam za siebie. Ale z dawnego blasku „Czerwonych Diabłów” zostały jedynie klisze. I to coraz bardziej wyblakłe.
Smutna rzeczywistość. Ze starego, mocarnego Kaiserslautern uchowały się tylko ambicje. Klub targany jest kolejnymi rewolucjami, próbuje kolejnych błyskawicznych powrotów do elity, zamiast postawić na spokojną odbudowę struktur. Każda rewolucja niesie za sobą nowe wydatki i oto klub dobrnął do momentu, w którym może nie uzyskać licencji na trzecią Bundesligę. Powód banalnie prosty – nie wiadomo, czy wykaże zadowalającą prognozę finansową. Na ten moment nie wykazuje. Niemiecka federacja nie przewiduje w tym względzie wyjątków dla nikogo.
Wszystko zaczęło się sypać, gdy – nie należy oczywiście zbyt mocno łączyć ze sobą tych faktów – z Kaiserslautern odszedł Kosta Runjaić. To za jego kadencji podjęto się dwóch ostatnich prób powrotu do elity, które nie były wyłącznie krzykami rozpaczy. W obu sezonach niemiecki szkoleniowiec zajął czwarte miejsce w 2. Bundeslidze, a więc był o krok od awansu. Nagrodą pocieszenia – półfinał Pucharu Niemiec.
Ale nawet i tym nie uratował swojej posady, a jego odejście tylko napędziło szaloną karuzelę. Kolejni szkoleniowcy nie byli w stanie wytrzymać nawet połowy czasu, jaki dostał obecny sternik Pogoni.
Kosta Runjaić – 737 dni w na stanowisku.
Konrad Fünfstück – 240 dni.
Tayfun Korkut – 179 dni.
Norbet Meier – 260 dni.
Manfred Paula – 7 dni.
Jeff Strasser – 126 dni.
Michael Frontzeck – 303 dni.
Standardy jak w typowym klubie Ekstraklasy. Obecny szkoleniowiec Sascha Hildmann wytrwał na stołku już 155 dni i gdyby chodziło wyłącznie o względy sportowe, spokojnie utrzymałby Kaiserslautern w lidze (dziewiąte miejsce).
BORUSSIA DORTMUND ZROBI MEGA-NIESPODZIANKĘ I WYGRA BUNDESLIGĘ? KURS 17.00 W ETOTO!
Do tego dochodzi niebywały przemiał wśród piłkarzy. Od momentu spadku z Bundesligi (2012 rok) do klubu każdego roku przyjeżdża wagon zawodników, a kolejny wagon odjeżdża. Co roku klub zatrudnia średnio trzynastu (!) nowych zawodników, odchodzi ich każdego roku średnio siedemnastu. Lepsza średnia niż w najlepszych czasach w Lechii Gdańsk – i to podtrzymywana z każdym sezonem!
Brak poparcia dla działań Kaiserslautern najbardziej widać po frekwencji, która leci na łeb na szyję. Ostatni sezon to średnia na poziomie 23 tysięcy widzów – daje to wynik o około 20 tysięcy gorszy niż w ostatnim sezonie w Bundeslidze.
Monumentalny Stadion imienia Fritza Waltera, legendarnego super-strzelca Kaiserslautern.
Awanturnicza polityka kadrowa doprowadziła do pustek w kasie i zimą wysłano w świat przekaz: jeśli mamy otrzymać licencję na najbliższy sezon, musimy uzbierać kilka milionów euro.
W ratowanie chciał zaangażować się – hehe, brzmi znajomo – luksemburski inwestor. To jednak nie była żadna kuriozalna kukułka, a Flavio Becca, multimilioner, właściciel Dudelange. Gość wiarygodny, a do tego śpiący na kasie. Zaoferował pożyczkę w wysokości 2,6 miliona euro, ale zaproponował przy tym ultimatum – da kasę tylko wtedy, gdy ze stanowiska ustąpi zarządzający klubem Michael Littig. Luksemburczyk przegrał walkę o wpływy – za pięć dwunasta Littig uratował się zmobilizowaniem lokalnych inwestorów, którzy za wpłatę trzech milionów euro dostaną 10% udziałów w klubie. I przez kilka dni od ogłoszenia informacji pod taką nazwą właśnie figurują: lokalni inwestorzy.
Kto za nimi stoi? Nie wiadomo. W niemieckiej prasie huczy od domysłów, że sprzedano klub poniżej wartości. No bo skoro 10% udziałów można pozyskać za trzy miliony, oznacza to, że Kaiserslautern warte jest 30 milionów euro. Jego wartość szacuje się jednak na kwotę co najmniej cztery razy większą. Zresztą, w międzyczasie próbowano też wielu innych alternatywnych sposobów pozyskania środków. Na licytacji wyprzedawano pamiątki należące do klubowych legend. Wyemitowano również obligacje na trzy miliony euro, które wykupili kibice, zapewniając sobie w przyszłości 5% z odsetek.
Wciąż jednak nie wiadomo, czy Kaiserslautern da radę skołować pieniądze. Wciąż każdy cent może okazać się na wagę złota.
I właśnie w tym momencie wchodzi Bayern, cały na biało, który postanowił wspomóc Kaiserslautern i rozegra z nimi mecz towarzyski, z którego dochód w stu procentach zostanie przekazany na poczet ratowania klubu. Do sparingu dojdzie 27 maja w Kaiserslautern, dwa dni po Pucharze Niemiec. Bawarski klub deklaruje, że przyjedzie w pełnym składzie. Jednocześnie mecz okaże się ostatnim w wykonaniu Ribery’ego i Robbena, więc samo ich pożegnanie nakręci spore zainteresowanie.
CO TAM SŁYCHAĆ W OFERCIE ETOTO, JEŻELI CHODZI O WYJAZDOWE STARCIE BAYERNU Z RB LIPSK?
KURS NA ZWYCIĘSTWO GOSPODARZY Z LIPSKA… AŻ 4.35! REMIS: 4.15, TRIUMF BAYERNU: 1.80
Musi to robić? Nie. Piłkarze mogliby rozjechać się do domów po sezonie? Legendarni skrzydłowi mogliby zostać pożegnani w innych okolicznościach. Mogliby.
Jasne jest, że mecz nie uratuje nagle Kaiserslautern, ale zawsze do klubowej kasy wpadną kolejne setki tysięcy euro, bo przecież trzeba spodziewać się na trybunach kompletu. Zwłaszcza, że mało która duża niemiecka firma rodzi w klubie „Czerwonych Diabłów” tak dobre skojarzenia – na przełomie lat 70. i 80. Bayern był w Kaiserslautern regularnie upokarzany, do dziś pamięta się serię, gdy przez siedem lat nie był w stanie na tym stadionie wygrać.
Dla Bayernu „mecz ratunkowy” to już powoli tradycja. Monachijczycy są świadomi swojej wielkości i pozycji w niemieckiej piłce. Wiedzą jakie nastroje wywołują. Żaden klub nie jest z jednej strony tak uwielbiany, z drugiej – aż do tego stopnia znienawidzony. Tymczasem w przeszłości Bayern organizował podobne przedsięwzięcia dla ratowania…
– St. Pauli (w 2003 roku),
– Chemnitzer FC (w 2003 roku),
– Darmstadt 98 (w 2008 roku),
– Unionu Berlin (w 2009 roku),
– Hansy Rostock (w 2013 roku),
– Alemannii Aachen (w 2013 roku),
– Dynamo Drezno (w 2015 roku),
– Kickers Offenbach (w 2017 roku).
Małe gesty, a jak wspaniałe.
Dopiero co przeżywaliśmy to samo na naszym podwórku – Wisła Kraków, marka z ogromną tradycją, znalazła się na skraju przepaści. Środowisko wiślackie się zmobilizowało, pomagali kibice z całej Polski, pomagali biznesmeni, pomagał Bogusław Leśnodorski, pomagał Kuba Błaszczykowski. Tu i ówdzie pojawiały się pomysły wsparcia Wisły przez inne ligowe kluby, ale skończyło się na nieśmiałej zrzutce, w której wzięła garstka klubów (w tym KTS Weszło!). Choć nie ulegało wątpliwości, że obecność Wisły w elicie podnosi wartość całej ligi i jest tak naprawdę na rękę wszystkim. Powstało pytanie: jeśli pomagać, to… jak? Skończyło się na drobnych gestach, jak ten wykonany przez Lecha Poznań, który wydłużył czas oczekiwania na pieniądze za Mateusza Lisa, choć mógł przekierować sprawę do odpowiednich organów.
Bayern podsuwa jednak jak na tacy pomysł, który mogą w przyszłości wdrażać polskie kluby. Mecz gwiazdy ligi kontra Wisła Kraków? Legia jadąca na trzecią ligę do klubu, który stracił płynność finansową? Lech pomagający podupadającemu klubowi z regionu w meczu towarzyskim? Wiadomo, że klubowa sakiewka po takim wydarzeniu nie będzie nagle pękać w szwach, ale byłaby to sytuacja, na której zyskałyby obie strony. Ta podupadająca – finansowo, ta wspierająca – wizerunkowo.
A jeśli kiedyś, Bayernie, nie miałbyś już komu pomagać, zapraszamy na nasze podwórko. Roboty tyle, że nie wiadomo w co ręce wkładać. Może zamiast meczu towarzyskiego udałoby się od razu rozegrać cały turniej.
Fot. newspix.pl
KANONADA STRZELECKA W MECZU RB LIPSK – BAYERN? ETOTO PŁACI 2.10 ZA WIĘCEJ NIŻ 3.5 GOLA!
A MOŻE KTOŚ JEST PEWNY, ŻE GOSPODARZE WYGRAJĄ DOKŁADNIE 1:0? KURS AŻ 16.75!
TIMO WERNER ZAAPLIKUJE BAYERNOWI BRAMECZKĘ? 7.00 W ETOTO! KURS NA GOLA „LEWEGO”: 3.95!