Kilka dni temu opublikowaliśmy listę piłkarzy, którzy są na wylocie z Lecha Poznań. Z dzisiejszej perspektywy mówimy o rozstaniach, które są całkowicie zrozumiałe lub wręcz konieczne, ale nie ma co kryć – wśród skreślonych przez Kolejorza są też gracze, których jeszcze jakiś czas temu można było stawiać za wzór. Przykład? Jeśli mamy być szczerzy, najbardziej dziwi nas błyskawiczny zjazd Macieja Makuszewskiego.
Już się z tego zdziwienia tłumaczymy. To przecież mogła być inspirująca historia o tym, że nigdy nie jest za późno, by coś w piłce osiągnąć, a także o tym, że nie mimo przeciwności nie warto się poddawać. Makuszewski trafiał do Poznania po nieudanej przygodzie z Vitorią Setubal – przez pół roku nie wygrał z portugalską drużyną żadnego meczu, a indywidualnie zaliczył tylko jedną asystę w rundzie. Powrót do kraju w zasadzie był nieunikniony, na początku Lech wziął go na zasadzie wypożyczenia. Początki najlepsze nie były, ale z czasem skrzydłowy grał tak dobrze, że postanowiono w Poznaniu związać się z nim na dłużej.
KURSY NA LECH – POGOŃ W ETOTO: Lech 2.50 – remis 3.35 – Pogoń 2.95
A nawet tak dobrze, że coś dostrzegł w nim Adam Nawałka, wtedy selekcjoner reprezentacji. Makuszewski nie okazał się jednym z tych gości, którzy przemykają przez jedno czy drugie zgrupowanie bez większych szans na grę i wracają do szeregu. Zagrał w pierwszym składzie przeciwko Kazachstanowi i zaliczył asystę, wystąpił w czterech innych spotkaniach, jesienią 2017 roku stał się graczem, który ma pełne prawo myśleć o mundialu. Pamiętamy, co było później – zerwane więzadła w grudniowym meczu z Cracovią i rozpaczliwy wyścig z czasem, by nie stracić szans na turniej życia. Naprawdę trudno było Makuszewskiemu wtedy nie kibicować. Udało mu się wrócić, ale zaufania ze strony selekcjonera starczyło tylko na powołanie do 35-osobowej kadry wstępnej. Skreślony został z tej listy w pierwszej kolejności, razem z Krzysztofem Piątkiem i Damianem Kądziorem.
No ale to przecież wcale nie musiał być koniec fajnej przygody. Makuszewski dobrze zaczął sezon, zaliczył dwie asysty w eliminacjach do pucharów i trzy ostatnie podania w czterech występach ligowych i znalazł się również na liście pierwszych wybrańców Jerzego Brzęczka. To żadna prehistoria, trochę ponad pół roku, tymczasem tego piłkarza już w zasadzie nie ma.
Zamiast inspirować, Makuszewski tylko irytuje.
Niedawno z Kamila Jóźwiaka robiono kozła ofiarnego, gdy dołowała cała drużyna, a kibice Lecha celnie pytali: a co z Maciejem Makuszewskim? Bo o ile jeszcze jesienią można było szukać usprawiedliwień i pisać na przykład, że skrzydłowy nie do końca pasuje do koncepcji Ivana Djurdjevicia, o tyle później żadnej wymówki dla jego fatalnej gry nie widzimy. U Nawałki odpalił na chwilę, gdy udało się rozbić Zagłębie Sosnowiec i wygrać z Wisłą Kraków, ale poza tym zaliczył serię złych lub bardzo złych meczów, choć były selekcjoner widział w nim czołową postać drużyny. Gdy mówimy o piłkarzach, z którymi Lech chce się pożegnać, jest jednym z dwóch graczy – obok Darko Jevticia – który ma jakiś potencjał sprzedażowy, ale znalezienie się na tej liście i tak jest siarczystym policzkiem dla faceta, który jeszcze niedawno pukał do składu kadry. Ale mimo wszystko zasłużonym.
Jest jeszcze jedna lista, na której Makuszewski się znalazł i chluby mu to nie przynosi. Po meczu z Koroną po raz czwarty wylądował w naszej jedenastce badziewiaków. To już ścisła ligowa czołówka.
6 – Piotr Polczak (Zagłębie S.)
5 – Oliver Petrak (Korona)
4 – Nikola Vujadinović (Lech), Maciej Makuszewski (Lech), Martin Pospisil (Jagiellonia), Anton Kanibołocki (Miedź), Rafał Boguski (Wisła K.), Adam Dźwigała (Wisła P.)
W ramach marnego pocieszenia możemy wspomnieć, że towarzystwo po ostatniej kolejce Makuszewski ma głównie poznańsko-warszawskie.
A w przypadku kozaków mamy coś, co w polskiej piłce zdarza się bardzo, bardzo rzadko – problem bogactwa na lewej obronie. Trzech kandydatów na jedno miejsce. Sztucznie zrobiliśmy dwa, bo tak się złożyło, że w tej kolejce nie wyróżnił się żaden prawy obrońca, ale i tak kogoś z grona Filip Mladenović, Hubert Matynia, Rafał Pietrzak trzeba było odstrzelić. Postawiliśmy na ostatniego, bo o ile do przodu zagrał super, o tyle z tyłu bywało różnie, ale zrozumiemy każdą krytykę z tym związaną.
I mimo braku Pietrzaka Wisła i tak jest najliczniej reprezentowaną w kozakach drużyną. Czapki głów przed trenerem Stolarczykiem, bo poukładał to tak kapitalnie, że ludzie będący na większym lub mniejszym zakręcie wzięli go brawurowo i błyszczą.
Fot. FotoPyK