24.03.2016. Adam Johnson, od kilku tygodni były już zawodnik Sunderlandu, zostaje skazany przez sąd na sześć lat pozbawienia wolności za uwiedzenie i molestowanie 15-letniej dziewczyny. Przy okazji procesu biegli z zakresu psychologii stwierdzają, że Johnson jest „niedojrzały psychicznie i społecznie”, ale jego dowód osobisty nie kłamie – niedługo 29. urodziny, więc można było zakładać, że decyzja sądu jest równoznaczna również z końcem jego kariery.
22.03.2019. Adam Johnson, który ubiegał się o warunkowe zwolnienie z więzienia po odbyciu połowy wyroku, wychodzi na wolność. 31-letni były piłkarz chce wykreślić przymiotnik „były” sprzed nazwy wykonywanego zawodu.
Tym tematem angielskie media, nie tylko te brukowe, żyły przez długie tygodnie, ale wszystko wskazuje na to, że przed nami ciągle wiele odcinków serialu z 12-krotnym reprezentantem Anglii w roli głównej. Jeszcze w momencie, w którym Johnson siedział za kratami, lecz stawało się jasne, że niebawem wyjdzie na wolność, głos w jego sprawie zabrał Gordon Taylor, szef Związku Zawodowych Piłkarzy. Szanse gracza na powrót do futbolu ocenił jako minimalne i podkreślił, że Johnson, który w relacjach z pokrzywdzoną wykorzystał fakt, że był idolem dziewczyny, przyniósł wstyd środowisku piłkarzy na całym świecie. To oczywiście tylko opinia czy wręcz nadzieja Taylora (który – tak swoją drogą – również potrafi wywoływać obyczajowe skandale), bo prawnych przeciwwskazań, by Johnson wrócił do futbolu w zasadzie nie ma.
Wszystko leży w gestii klubów i tego, czy ktoś zdecyduje się na to, żeby go zatrudnić.
Na tapecie lądują dwie kwestie. Pierwsza, niekoniecznie ważniejsza – to, czy Johnson po trzyletniej odsiadce będzie w stanie czysto sportowo wzmocnić jakiś zespół. Nikogo nie trzeba przekonywać, że CV ma świetne. W Premier League zagrał 265 razy, strzelił 32 gole i zaliczył 44 asysty. Z Manchesterem City wygrał mistrzostwo ligi i zdobył Puchar Anglii, 12 razy zagrał w reprezentacji, potrafił zgarnąć tytuł Gracza Miesiąca w Premier League. Choć po raz ostatni na boisku pojawił się 6 lutego 2016 roku w meczu z Liverpoolem (w którym strzelił nawet bramkę), jego głównie anonimowi znajomi podkreślali w mediach, że powrót do piłki stał się dla niego główną motywacją czy wręcz obsesją. Dlatego każdą wolną chwilę spędza na siłowni, do czego nie mógł przekonać się w trakcie kariery. Innymi słowy – że zrobi wszystko, by jak najszybciej wrócić do formy.
Oczywiście, że nie wygląda to na łakomy kąsek dla klubów Premier League, chyba nawet tych słabszych. Ale już drużyny z Championship czy League One raczej nie pogardziłby takim zawodnikiem.
Druga kwestia to oczywiście rozterki natury moralnej i sprawy wizerunkowe. Krótkie i proste stwierdzenie, że każdy zasłużył na drugą szansę, niekoniecznie ma w tym wypadku zastosowanie. Argument przeciwników, chyba najważniejszy, jest następujący: piłkarz jest wzorem dla młodzieży, to nie zawód jak każdy inny, więc ktoś, kto dopuścił się tak haniebnej rzeczy, po prostu nie może wrócić na tę prestiżową pozycję w społeczeństwie, bo byłby to zły sygnał.
Piszemy o tym nie podstawie domysłów, lecz tego, co przerabiał kilka lat temu Ched Evans. Były zawodnik Sheffield United w 2012 roku został skazany na pięć lat za gwałt na nieprzytomnej dziewczynie. Więzienie, tak jak Johnson, opuścił po połowie odsiadki i rozpoczął walkę o powrót do futbolu. Internetową petycję sprzeciwiającą się temu podpisało 170 tysięcy ludzi, a w sprawie głos – również na „nie” – zabrał nawet David Cameron. Evans odbijał się od drzwi kolejno w:
– Sheffield United,
– Hartlepool United,
– Hibernians F.C. (zespół z Malty),
– Oldham Athletic,
– Grimsby Town.
Władze pierwszego z zespołów nawet odwiedzały go w więzieniu, ale po wyjściu nie wytrzymały presji opinii publicznej. Na Malcie – jeszcze przed tym, gdy okazało się, że Evans nie może podejmować pracy poza granicami – zaprotestował premier kraju. W Oldham Athletic podobno gotów był grać za 400 funtów tygodniowo, ale wtedy okoniem stanęli niektórzy sponsorzy – klub natychmiast musiałby pożegnać się z milionem funtów, więc pożegnał piłkarza.
Jego walka o powrót na boisko trwała blisko dwa lata. Przed sezonem 2016/17 przygarnął go zespół Chesterfield z League One. Powrót do gry miał piorunujący (4 gole i 1 asysta w trzech pierwszych meczach), później było już gorzej, ale gdy w październiku sąd ponownie przyjrzał się jego sprawie i postanowił piłkarza uniewinnić, stało się niemal jasne, że Evans dostanie szansę jeszcze gdzieś wyżej. Po sezonie za blisko pół miliona euro wrócił do grającego w Championship Sheffield United. Nie był to powrót udany, ale wygląda na to, że 13-krotny reprezentant Walii jeszcze nie powiedział ostatniego słowa. Obecnie przebywa na wypożyczeniu we Fleetwood Town i jest jednym z najlepszych strzelców League One.
Czy Johnson może przejść podobną drogę? Raczej nie, gdy mówimy o oczyszczeniu z zarzutów. Dodatkowo pogrążyła go taśma nagrana już w więzieniu, a opublikowana przez „The Sun”, na której były skrzydłowy reprezentacji Anglii skarżył się współwięźniom na swój los oraz przyznał się do pocałowania i dotykania miejsc intymnych piętnastolatki. Powiedział nawet, że gdyby wiedział, jaki czeka go wyrok, to doszłoby do gwałtu.
Ale jeśli chodzi o sam powrót do piłki, historia Evansa, piłkarza zdecydowanie słabszego, może się powtórzyć. Johnson zapowiadał, że po wyjściu wystosuje do każdego klubu list, w którym postara się przekonać ludzi, by dali mu drugą szansę. Choć według informacji „Daily Mail” chętnych na razie nie ma, choć temat wyjazdu do Chin podobno upadł przez sprawy formalno-prawne, pewnie prędzej czy później ktoś się znajdzie…
Fot. newspix.pl