Piorunujący start, dwa razy zerwanie więzadła krzyżowego, niemal półtora roku w plecy, irytująca nieskuteczność. Po drodze świetna dyspozycja konkurenta. I co? I w trzecim sezonie piąte miejsce w klasyfikacji strzelców po 28. kolejkach. Brzmi jak robota dla kota. Jak robota dla Arkadiusza Milika. Napoli miało spore problemy w dzisiejszym meczu z Udinese, ale jedno, kapitalnie zachowanie Polaka w polu karnym dało prowadzenie i luz ekipie Ancelottiego.
Zdążyliśmy się przyzwyczaić do dwóch oblicz wicelidera Serie A w obecnych rozgrywkach. Albo Napoli wychodzi w pełni skoncentrowane, szybko strzela gola lub dwa, albo gra bojaźliwie, bez żadnego ładu w defensywie i podczas ataków wali głową w mur. Dzisiaj obie te postawy wystąpiły w duecie, dzięki czemu obejrzeliśmy znakomitą pierwszą połowę. O ile faktycznie szybko zdołali zdobyć dwie bramki za sprawą Amina Younesa oraz Jose Callejona. Przy obu trafieniach asystę zanotował Dries Mertens. 2-0 po niemal dwóch kwadransach było pewnego rodzaju niespodzianką, albowiem Udinese wśród drużyn z dolnej połówki tabeli ma najbardziej szczelną defensywę.
Po 26. minucie gospodarze uznali, że idzie im za łatwo i zdecydowali się na resuscytację biednych zawodników Davide Nicoli. Cofnęli się i zaprosili do tańca. A Udinese nie zamierzało tego odrzucać. Trochę Azzurrim przeszkodził bramkarz, David Ospina, choć tu postawimy mały znak zapytania. Kolumbijczyk na początku spotkania na San Paolo doznał groźnej kontuzji głowy, ale nie zszedł z boiska. Przy golach Bianconerich powinien, a nawet musiał zachować się lepiej. Wrzucamy kamyczek również do ogródka całego Napoli. W 44. minucie, Ospina stracił przytomność na murawie i został przewieziony do szpitala. A Azzurri zremisowali pierwszą połowę 2:2.
Musimy powiedzieć jasno – Milik przez większość meczu był niewidoczny. Dobrze pokryty, odcięty od podań, ale Arkadiusz starał się schodzić po futbolówkę, jak to ma w zwyczaju. Trudno przypomnieć nam sobie spotkanie, w którym polski napastnik oddałby tak mało strzałów. Do 58. minuty ani jednego. Nie że celnego, ani jednego. Właśnie wtedy z rzutu rożnego w pole karne wrzucił Callejon, a Milik wygrał pojedynek z obrońcą i strzałem głową dał prowadzenie wiceliderowi. Piętnasty gol w tym sezonie Arkadiusza, co tylko może cieszyć.
Chwilowy renesans formy przeżywał tego wieczoru Dries Mertens. Klasycznie bardzo aktywny, ale w końcu coś z tego machania łapami i nogami coś wynikało. Najpierw dwie asysty, a następnie świetny rajd, okraszony kapitalnym wykończeniem lewą nogą po długim rogu. Wjechał w obronę jak Ancelotti do restauracji po tortellini. To są prawdopodobnie ostatnie podrygi Belga w błękitnym trykocie, zatem każda udana akcja ofensywna jest jak złoto.
No i trzeba poświęcić kilka zdań Piotrowi Zielińskiemu, który grał dzisiaj na pozycji „szóstki”. Sporo fajnych przerzutów, dobre prostopadłe podania na skrzydła, ale to on nie pokrył Seko Fofany przy golu dla Udinese. Czasami zdarzają się takie drażniące sytuacje, ale, na całe szczęście, coraz rzadziej. W końcówce nawet umieścił futbolówkę w siatce, ale dostał spóźnione podanie i sędzia odgwizdał spalonego.
SSC Napoli – Udinese Calcio 4:2 (2:2)
17′ Amin Younes, 26′ Jose Callejon, 58′ Arkadiusz Milik, 70′ Dries Mertens – 30′ Kevin Lasagna, 36′ Seko Fofana
fot. NewsPix.pl