Przyznamy się bez bicia – to nie jest najlepsza kolejka Serie A w tym sezonie. Mało ciekawych spotkań, fajerwerków brak i niewykluczone, że gorszej serii gier już po prostu nie zobaczymy. Dla nas, Polaków, nikłą ilość emocji wynagrodzili reprezentanci. Bardzo dobre występy zaliczyli Bartosz Salamon oraz Krzysztof Piątek, a dziś do tego grona dołączyli Piotr Zieliński w duecie z Arkadiuszem Milikiem. Napoli zgodnie z oczekiwaniami rozwałkowało Parmę na wyjeździe, tym samym umacniając się na pozycji wicelidera. Przy olbrzymim wkładzie wspomnianej dwójki.
Szczególnie był to świetny wieczór dla Zielińskiego. On w formie jest już od kilku tygodni, robi progres, a dzisiaj widzieliśmy jego najlepszą wersję. Podania – poezja. W 15. minucie zagrał w pole karne do Callejona, lecz Hiszpan za mocno zgrywał do Milika. 180 sekund później „Zielek” wziął sprawy w swoje nogi. Sklepał obronę Parmy z Elseidem Hysajem, następnie podniósł głowę i iście bilardowym uderzeniem trafił na 1:0. Wypożyczony do zespołu gospodarzy bramkarz Luigi Sepe mógł tylko rozłożyć ręce w geście bezradności.
Zielińskiemu udawało się bardzo dużo: niekonwencjonalne zwody, przebitki, podania wszelkiej maści. W pierwszej połowie był najmocniejszym ogniwem Napoli, czym tylko potwierdził swoją dobrą dyspozycję z ostatnich tygodni.
Drugi z naszych stranieri pozazdrościł Piotrkowi gola, więc i on zapragnął znalezienia się w strzeleckim protokole. Rzut wolny z około siedemnastego metra nie jest czymś banalnie prostym do wykorzystania. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę Arek i nie próbował strzału górą. Milik wziął rozbieg, załadował po ziemi i podwyższył prowadzenie wicelidera Serie A, dedykując gola swojemu szkoleniowcowi, który musiał mu coś szepnąć na temat tego, jak często reaguje mur Parmy.
Ta bramka sprawiła, że Milik wraz z Messim są jedynymi zawodnikami wśród pięciu najlepszych lig europejskich, którzy trzy razy bezpośrednio strzelili z rzutów wolnych. (via OptaPaolo)
W drugiej odsłonie meczu na Stadio Tardini Parma stworzyła więcej zagrożenia. Więcej, bo mniej niż w pierwszej połowie się nie dało. Nawet przez minutę gospodarze mieli karnego, ale po konsultacji z VAR-em sędzia Chiffi odwołał swoją decyzję, z uwagi na wcześniejszy faul na zawodniku w błękitnym trykocie. Goście dostali, co chcieli. Teraz całkowicie wystarczyło im spokojne doprowadzenie spotkania do ostatniego gwizdka. Oczywiście, zaskoczyć Sepe próbowali Zieliński czy Mertens, ale kropkę nad „i” postawił inny Polak. Tak, znów był to Arkadiusz Milik.
Zawodnik z numerem „99” odebrał katastrofalne podanie od jednego z defensorów gospodarzy, podciągnął akcję kilka metrów i wówczas ukazały mu się dwie opcje: albo podaje do Mertensa, albo kończy sam, precyzyjnym uderzeniem przy słupku. Biorąc pod uwagę umiejętności techniczne Arka, oba wyjścia okazałyby się słuszne, jednak Milik wybrał skompletowanie doppietty. Postąpił słusznie. Po tym golu, Ancelotti dokonał dwóch roszad – zdjął Polaków, wpuścił Verdiego i Ounasa. Włosko-algierski duet przyniósł mu czwarte trafienie, zapakowane w ładny papier i ozdobione kokardką. Simone podaje, Adam ładuje – 4:0 dla Napoli. Pogrom.
Nie miniemy się z prawdą, jeżeli stwierdzimy, że „Azzurri” zdeklasowali rywala. Parma nie miała w tym meczu nic, ale to absolutnie nic do powiedzenia. Nadal Napoli ma wiele wad, ustawienie obrony w drugiej części gry z Malcuitem, Luperto oraz Hysajem jest tykającą bombą. Mertens nadal znajduje się pod formą, Callejon jej szuka, ale ten wózek od kilku tygodni ciągnie kto inny. A mowa tu, rzecz jasna, o Miliku i Zielińskim. Polacy spod Wezuwiusza złapali taką formę, że aż nas ciarki przeszły z myślą o przyszłych tygodniach. Arek trafień ma już czternaście, a Piotrek – cztery. I oby tak dalej, bo wszystko fantastycznie się dla nich układa.
AC Parma – SSC Napoli 0:4 (0:2)
0:1 – Zieliński 18′
0:2 – Milik 36′
0:3 – Milik 73′
0:4 – Ounas 84′
Fot. newspix.pl