Atleti Azzurri d’Italia to nie San Siro. Bergamo dla Mediolanu jest poniekąd czymś takim jak Radom dla Warszawy. Atalanta nawet nie ma co nawiązywać walki z Milanem, jeśli chodzi o możliwości finansowe. Europejskie puchary? Nie prowokujcie. Historia, nazwiska, pieniądze – te wszystkie aspekty stoją, stały i zapewne będą stać po stronie Rossonerich. Jednak w dzisiejszym meczu to Atalanta prowadziła grę przez długi okres, ale Milan wygrał los na loterii. Miał w swoim składzie kapitalnego Krzysztofa Piątka, który niemal w pojedynkę rozmontował ekipę Gian Piero Gasperiniego.
To było zdecydowanie najciekawiej zapowiadające się spotkanie na Półwyspie Apenińskim. Ekipa z Bergamo w ostatnich pięciu meczach na wszystkich frontach zdobyła czternaście bramek, kilkukrotnie zachwycając nas swoim ofensywnym podejściem. Rossoneri natomiast od 18 grudnia stracili łącznie cztery gole w JEDENASTU starciach. W barwach gości wystąpić miał oczywiście Krzysztof Piątek, a obydwie ekipy walczą o Ligę Mistrzów. W kilka chwil znaleźliśmy wiele powodów, dla których warto było włączyć „derby” Mediolanu.
Sam początek spotkania był bardzo obiecujący. Zarówno jedni, jak i drudzy wykreowali sobie po jednej niezłej okazji. Gdybyśmy się uparli, to można powiedzieć, iż nawet po dwie. Chodziło o tych samych aktorów. Po stronie gospodarzy był to Berat Djimsiti, który zagroził bramce Gianluigiego Donnarummy po stałych fragmentach gry Papu Gomeza. Z kolei u Gattuso zagrożenie stanowił, powracający do Bergamo, Franck Kessie, ale raz walnął w trybuny, a drugi tak słabo i niecelnie, że aż złapaliśmy się za głowę.
Jednak to Atalanta miała przewagę, nie tylko optyczną. Bezradny Milan biegał za piłką i biegał – w pewnym momencie aż zastanawialiśmy się, czy to aby nie rozgrywane w tym samym czasie spotkanie Barcelony z Valladolid. W końcu znalazło to swoje odzwierciedlenie w statystyce goli, albowiem w 33. minucie Remo Freuler dał prowadzenie swojemu zespołowi. Josip Ilicić wjechał w szesnastkę gości jak Radja Nainggolan na dobry melanż, następnie ośmieszył Ricardo Rodrigueza i wykonał świetne podanie do Szwajcara. Jego strzał był daleki od ideału, ale przełamał ręce Gigio.
Później po raz kolejny poznaliśmy przewrotność futbolu. Milanowi wychodziło niewiele, nic nie zwiastowało wyrównania. Sytuacja, z której w teorii nie powinno wyniknąć nic złego dla Atalanty. Jakaś wrzutka od niechcenia, zamieszanie w polu karnym. Rodriguez dośrodkował piłkę, a w szesnastce Berishy pojedynek stoczyła para Djimsiti-Piątek. Polak wyszedł z niego zwycięsko i na dodatek tak ułożył stopę, że futbolówka chwilę później wpadła do siatki, a Krzysiek mógł celebrować szesnaste trafienie w tym sezonie Serie A.
W drugiej połowie Milan złapał za gardło Atalantę i nie puścił do końca. W zasadzie gospodarze już niemal pluli krwią. Egzekucję zaczął Hakan Calhanoglu, poniekąd przypominając sobie czasy Bayeru Leverkusen. Piłkę pod nogi posłał mu Hans Hateboer, a Turek przylutował po długim słupku. Nagle zrobiło się 1-2, ale to nie był koniec ataków Rossonerich. Pięć minut później, Hakan wykonał rzut rożny, Berisha popełnił błąd, a Krzysztof Piątek wykorzystał wtopę golkipera Atalanty.
Druga doppietta w barwach Milanu stała się zatem faktem.
W 68. minucie Krzyśka na boisku zastąpił Patrick Cutrone, co w zasadzie nie może dziwić. Standardowy ruch w wykonaniu Gennaro Gattuso, pomagający zachować pewną równowagę w zespole. Fakty są też takie, iż włoski napastnik od bezbramkowego remisu na San Siro przeciwko Napoli nie zagrał ani razu w podstawowym składzie. Media na Półwyspie Apenińskim zapowiadały ostrą rywalizację między dwoma bomberami. I w porządku, może ona jest ostra, ale na razie Polak deklasuje konkurenta. Nie pokonuje. Deklasuje.
Do końca spotkania to głównie Atalanta atakowała, Milan wycofał się, schował za podwójną gardą i czekał na ostatni gwizdek sędziego. Pochwaliliśmy Piątka, ale wypada dodać kilka słów o defensywie Milanu. Oprócz jednej obcinki przy golu Freulera, to niemal był chodzący ideał. Sprawili, iż rewelacyjny Duvan Zapata topił się w frustracji. To niewątpliwie ogromny sukces Rino, że obronę Rossonerich stawiamy w jednym szeregu z tą Juventusu.
A wracając do najważniejszego wątku… Klasyfikacja strzelców Serie A wygląda dziś tak:
Atalanta BC – AC Milan 1:3 (1:1)
33′ Remo Freuler – 45′ i 61′ Krzysztof Piątek, 55′ Hakan Calhanoglu
fot. Newspix.pl