Początek sezonu w wykonaniu Gerarda Pique był nie tyle co słaby, a wręcz tragiczny. Katalończyk w niemal każdym meczu popełniał fatalne błędy, które zwykle kosztowały Barcelonę utratę bramki. Forma wychowanka Blaugrany była tak słaba, że media zaczęły się zastanawiać, czy nie gra on w drużynie Valverde już tylko za zasługi. Trochę w tym racji pewnie było, ale gdyby wtedy szkoleniowiec katalońskiej drużyny odstawił go od składu, dziś nie miałby na boisku wielkiego lidera.
Trzy remisy z rzędu. Większość kluczowych zawodników człapie po boisku. Generalnie brak pomysłu na wygrywanie. Jasne, nikt jeszcze na poważnie nie stwierdził, że „Duma Katalonii” przeżywa kryzys, ale zaczęto o tym szeptać po kątach. I chyba słusznie, bo Barcelona w starciu z Realem Valladolid potwierdziła, że daleko jej od dobrej dyspozycji.
Co ciekawe liderem Barcelony w trudnych czasach został właśnie Pique, co brzmi co najmniej zaskakująco, bo mowa przecież o stoperze. Środkowym obrońcy, który na początku sezonu był jednym z najgorszych defensorów w całej lidze. Tymczasem w ostatnich tygodniach 32-latek ociera się niemal o perfekcję. Ponownie tak było dziś, bo były już reprezentant Hiszpanii po raz kolejny stanowił solidny mur w obronie. Szczególnie zaimponował nam, gdy w ekwilibrystyczny sposób wybił piłkę, która była adresowana do Enesa Unala. Gdyby Pique nie interweniował, zawodnik Realu stanąłby przed wielką szansą na pokonanie Marc-Andre ter Stegena.
Oczywiście Pique nie byłby sobą, gdyby nie spróbował swoich sił w ataku. Dziś kilka razy ruszył odważnie do przodu, a jedna z takich szarż przyniosła Barcelonie rzut karny, ponieważ Michel Herrero powalił 32-latka w polu karnym. Do „jedenastki” podszedł Leo Messi i gospodarze wyszli na prowadzenie.
Bramka z rzutu karnego w pewien sposób uratowała kapitana Blaugrany. Jasne, Argentyńczyk zaliczył kilka niezłych rajdów, ale przy okazji również stratę, po której przyjezdni wyprowadzili groźną kontrę. Strzały również nie były dziś mocną stroną Messiego, bo jak nie brakowało mu precyzji, to blokowali go obrońcy. A jak już udało się trafić w światło bramki, dobrą interwencją popisał się Masip. I to nie jedną, bo golkiper Realu rozgrywał dziś mecz życia. Nie dość, że dwa razy zatrzymał Luisa Suareza, gdy ten strzelał z najbliższej odległości, to za drugim razem nie dał się już pokonać z rzutu karnego. Pudło zaliczył Leo Messi, który próbował ratować się jeszcze dobitką, ale bramkarz gości pozostał czujny i złapał piłkę.
Gdyby ofensywni piłkarze Realu zagrali choć w połowie tak dobrze, jak Jordi Masip, zapewne wracaliby do domu z tarczą. Trudno jednak zdobyć jakiekolwiek punkty na Camp Nou, jeśli nie oddało się ani jednego celnego strzału na bramkę. Cóż, Barcelona wygrywa po sporych męczarniach, ale w żaden sposób nie udowodniła, iż wszystko jest z nią w jak najlepszym porządku. Jeśli podopieczni Valverde nadal będą grać w takim stylu, to ligę pewnie wygrają, ale o Lidze Mistrzów mogą zapomnieć.
Barcelona – Real Valladolid 1:0 (1:0)
1:0 Leo Messi 43′
Fot. NewsPix