Sandro Rosell przebywa w areszcie tymczasowym około 14 856 godzin, co daje 619 dni. Nikt w historii hiszpańskiego wymiaru sprawiedliwości nie spędził tyle czasu w areszcie w oczekiwaniu na proces o przestępstwo gospodarcze. Na palcach dwóch rąk można zliczyć osoby, które hiszpańskiemu sądowi zaproponowały kaucję w wysokości 35 milionów euro. Liczne prośby i oferty katalońskiego działacza są jednak odrzucane przez sąd. Jedyne co udało się wybłagać na przestrzeni niemal dwóch lat, to przeniesienie do więzienia w Katalonii. Człowiek, który na Camp Nou sprowadził Ronaldinho, swojej nadziei może szukać tylko w procesie, który ruszy 25 lutego.
Proces Sandro Rosella i jego pięciu wspólników będzie jednym z najgłośniejszych w historii hiszpańskiego sądownictwa, jeśli chodzi o przestępstwa gospodarcze. Nie tylko ze względu na rozmiar przestępstw, o które oskarżony jest 54-latek, ale także przez wzgląd na jego znaczenie w futbolu. Katalończyk na piłkarskiej scenie pojawił się już ponad 15 lat temu. W 2003 roku wraz z przyjacielem Joanem Laportą wystartował w wyborach prezydenckich FC Barcelony. Od początku było wiadomo, że w przypadku wygranej na fotelu prezydenckim zasiądzie Laporta, ale Rosell odgrywał w tym wszystkim bardzo ważną rolę. Był kimś więcej niż zwykłym działaczem, który opowiadał puste frazesy w mediach. Alexandre Rosell i Feliu, bo tak brzmi jego pełne nazwisko, był gwarantem wielkich transferów.
Laporta wygrał wybory prezydenckie z wielką przewagą nad resztą stawki, co akurat nikogo nie zdziwiło. Wówczas do akcji wkroczył Sandro Rosell, który obiecał, że na Camp Nou przybędzie gwiazda futbolu. Jego pierwszym wyborem był David Beckham, który ostatecznie trafił do Realu Madryt. Kibice Blaugrany czuli się zawiedzeni, ponieważ kataloński działacz mówił wówczas w mediach, że Anglik jedną nogą był już w Barcelonie. Po tej porażce Rosell nie zamierzał się jednak poddawać i obrał kolejny cel. Tym razem chciał ściągnąć Brazylijczyka, który oczarował swoją grą paryskich kibiców. Transfer Ronaldinho był jednak niezwykle trudny do przeprowadzenia, ponieważ ten był już wstępnie dogadany z Manchesterem United. „Dinho” w drużynie Alexa Ferguson miał zastąpić Davida Beckhama. Tak się jednak nie stało, ponieważ tym razem działacz Barcelony okazał się sprytniejszy.
– Wszystko było już praktycznie dogadane. Mieliśmy tylko dograć detale i podpisać umowę. Nie przeszedłem jednak do United, bo w ostatniej chwili zadzwonił do mnie mój wielki przyjaciel Sandro Rosell. Dołączył wtedy do zarządu klubu i zdradził, że w przyszłości chce zostać prezydentem – powiedział po latach Ronaldinho w rozmowie z „El Enganche”.
– Spytał, czy chcę grać dla Barcy. Przecież to jasne, że chciałem. Chciałem być nowym „R” na Camp Nou po moich idolach: Romario, Ronaldo i Rivaldo. Nie mogłem się też doczekać, aż Sandro przejmie rządy w klubie – dodał Brazylijczyk.
Kupno Ronaldinho było strzałem w dziesiątkę. Brazylijczyk przywrócił na Camp Nou słońce i radość. Na boisku wyczyniał cuda i cieszył się przy tym jak dziecko. Wraz z nim cieszyli się kibice, którzy znowu czuli dumę z gry i osiągnięć swojej drużyny. Sandro Rosell w tym czasie pełnił funkcję wiceprezesa sportowego, co ewidentnie mu nie wystarczało. Wszystkie laury zgarniał Joan Laporta, a on stał gdzieś w cieniu. W 2005 roku zrezygnował z pełnionej funkcji w klubie, a jako powód podał, że prezydent Barcelony nie jest w stanie zrealizować programu, który przygotowali dwa lata temu. Wówczas panowie przestali być współpracownikami, ale także przyjaciółmi. Ba, zostali wrogami.
– Laporta i Rosell ze wspólników stali się sobie największymi wrogami. Już od pewnego czasu było jasne, że jeśli Rosell stanie na czele klubu, będzie pragnął zemsty. Nie mam wątpliwości, że ma dwa cele. Po pierwsze: zakończyć karierę polityczną Laporty. Po drugie: udowodnić, że mimo sukcesów sportowych, działalność Laporty była skandaliczna – opisywał sprawę redaktor Alberto Martinez na łamach dziennika „AS”.
Martinez miał rację, ponieważ Sandro Rosell nigdy nie porzucił marzeń o zostaniu prezydentem Barcelony. Swoją kandydaturę ogłosił w 2008 roku, a jego kampania polegała głównie na atakowaniu rządów Laporty. Jak się okazało dwa lata później, słuszna była to droga. Katalończyk otrzymał w wyborach 60% głosów, a tym samym został 44. prezydentem FC Barcelony. Swoje rządy rozpoczął od wypunktowania swojego poprzednika, któremu zarzucił m.in. szpiegowanie zawodników, rozrzutność, wydawanie klubowych pieniędzy na prywatne cele, dziwne umowy z agentami, budzące wątpliwości transfery.
Oczywiście Laporta wszystkiemu zaprzeczał : – Nie mam nic do ukrycia. Mówią, że kupowaliśmy zegarki, ale to były nagrody dla naszych zawodników, którzy wiele zrobili dla klubu. Za tytuły należy się wdzięczność. To kwestia szacunku wobec profesjonalistów, którzy dali z siebie wszystko… Chcieliśmy ułatwić życie piłkarzom, ponieważ na to zasłużyli. Ważne było, by wracali do klubu po meczach reprezentacji w komfortowych warunkach, by od razu byli gotowi do gry. Rosell jest najzwyczajniej w świecie zazdrosny. Mam czyste sumienie. Wszystko ma swoje uzasadnienie i wytłumaczenie. Ze względu na wszystko, co zrobiliśmy dla klubu i czas, jaki mu poświęciliśmy, nie zasłużyliśmy na tego typu traktowanie.
Rozpoczęła się przepychanka, a właściwie to medialna naparzanka. Niegdyś przyjaciele, teraz co chwilę w swoją stronę wysuwali nowe oskarżenia. Rosell mówił, że Laporta wydawał klubowe pieniądze na koncerty U2, jedzenie, hotele, zegarki, a także detektywów, którzy śledzili m.in. jego żonę, a także takich piłkarzy jak: Gerarda Pique, Deco, Eto’o czy Ronaldinho. Prezydent Barcelony w latach 2003-2010 odpowiadał z kolei, że Bartomeu (obecny prezydent Barcelony) i Rosell weszli w dziwny układ z Katarem, a przy okazji kręcili lody przy transferze Neymara.
W styczniu 2014 roku Laporta mógł otworzyć małą butelkę szampana, ponieważ jego wielki wróg podał się do dymisji. Głównym powodem takiej decyzji była właśnie afera związana z transferem Neymara.
– Mój czas w tym klubie się skończył. Przez ostatnie lata Barcelona osiągnęła mnóstwo sportowych sukcesów. Przezwyciężaliśmy też inne trudności, niezwiązane bezpośrednio z boiskiem. Wszystko, co ostatnio dzieje się wokół mojej osoby, jest bardzo trudne zarówno dla mnie, jak i dla całej mojej rodziny. Dostawaliśmy groźby i pogróżki. Nie mogłem dłużej narażać bliskich na tak duże niebezpieczeństwo. Dlatego zdecydowałem się odejść. Poza tym nie chcę, by niesprawiedliwy atak wpłynął negatywnie na wizerunek FC Barcelony. Możliwość pracy w charakterze prezydenta Barcelony była dla mnie wielkim zaszczytem. To najważniejsza rzecz w moim życiu. Życzę nowemu prezesowi wszystkiego dobrego.
Wielkiego fetowania w domu Laporty nie było, ponieważ funkcję sternika Barcelony przejął dotychczasowy wiceprezes, Josep Maria Bartomeu. Klubem miał rządzić do kolejnych wyborów, czyli do lata 2016 roku, ale ostatecznie zorganizowano je rok wcześniej. Wystartowało czterech kandydatów w tym Laporta i Bartomeu. Ten pierwszy przegrywał minimalnie w sondażach, ale uważał, że nie należy traktować ich poważnie. Gdy ogłoszono wyniki był bardzo zdziwiony, gdyż przegrał ze swoim największym rywalem wyraźniej niż ktokolwiek przypuszczał.
Wyniki wyborów prezydencki 2015 rok
Josep Maria Bartomeu – 54 %
Joan Laporta – 33 %
Wówczas Sandro Rosell żył jeszcze spokojnie na wolności, ale czarne chmury zbierały się już nad jego głową. I nie chodzi tylko o machlojki przy transferze Neymara, a coś znacznie poważniejszego. W maju 2017 roku były prezydent Barcelony został zatrzymany pod zarzutem kierowania zorganizowaną grupą przestępczą. W oświadczeniu prokuratury czytamy: – Oskarżone osoby tworzyły stabilną strukturę wzmocnioną więzami przyjaźni i partnerstwa, której celem było pranie pieniędzy na dużą skalę. Organizacja działała pod przywództwem Sandro Rosella, który przydzielił role poszczególnym członkom. Działanie ułatwiały jego relacje personalne i zawodowe, wiedza z zakresu bankowości, stworzenie czysto instrumentalnych spółek bez infrastruktury zlokalizowanych w rajach podatkowych, jego tożsamości, a nawet jego własne konta bankowe, które pozwoliły innym członkom grupy na realizację określonych operacji, których celem było wprowadzenie do legalnego obrotu środków uzyskanych z działalności karalnej prowadzonej w jakimkolwiek kraju na świecie.
W telegraficznym skrócie – chodzi o to, że Sandro Rosell wraz z żoną i czterema innymi osobami stworzył grupę przestępczą, która ukryła prawie 20 milionów euro pochodzących z łapówek od prezesa CBF, Ricardo Teixeiry. Oskarżona szóstka pobierała nielegalne prowizje za organizowanie meczów towarzyskich reprezentacji Brazylii, a także z umowy sponsorskiej z Nike.
Szóstka oskarżonych:
1. Sandro Rosell (mózg operacji) – prokurator żąda dla niego 11 lat więzienia oraz 59 milionów euro kary grzywny.
2. Joan Besoli (andorański adwokat) – prokurator żąda dla niego 10 lat więzienia.
3. Pedro Andrés Ramos (domniemany „słup”) – prokurator żąda dla niego 8 lat więzienia.
4. Shahe Ohanneissian (przyjaciel Rosella) – prokurator żąda dla niego 7 lat więzienia.
5. Marta Pineda (żona Sandro Rosella) – prokurator żąda dla niej 7 lat więzienia.
6. Josep Colomer (domniemany „słup”) – prokurator żąda dla niego 6 lat więzienia.
Z całej szóstki tylko Rosell i Besoli na proces oczekują w areszcie prewencyjnym. Wiele prób wpłacenia kaucji kończyło się zawsze odmową sądu, który obawia się, że Rosell i jego przyjaciel uciekną zanim dojdzie do procesu. Wymiar sprawiedliwości przypuszcza, że były sternik Barcelony jest w posiadaniu wielu zagranicznych firm, rachunków bankowych i posiadłości. Istnieją również obawy, że Katalończyk skorzystałby z pomocy swoich wpływowych przyjaciół, którzy zapewniliby mu bezpieczne schronienie.
W połowie stycznia Rosell zdecydował się na dość desperacki krok, gdyż zaoferował kaucję w wysokości 35 milionów euro. Do tego na zasadach mocno niekorzystnych dla siebie, co tłumaczą jego prawnicy, Pau Molins i Andres Maluenda: – Jeśli nasz klient zostanie wypuszczony na wolność i nie stawi się na rozprawę, sąd będzie mógł przejąć 35 milionów euro bez konieczności wydania wyroku skazującego lub wszczynania osobnego procesu o konfiskatę. Warto tutaj przypomnieć, że nasz klient oferuje kwotę o 10 milionów euro wyższą niż ta, która zostałaby przekazana w skomplikowanym postępowaniu w sprawie konfiskaty.
Sąd ponownie jednak nie dał się skusić. Kolejnych propozycji już raczej nie będzie, ponieważ Rosell więcej pieniędzy niż 35 milionów euro podobno nie ma. Poza tym już w lutym zacznie się proces, na który zielone światło dała sędzia Carmen Lamela. Ma on składać się z 11 rozpraw, które odbędą się w dniach od 25 do 28 lutego, od 11 do 14 marca oraz od 25 do 27 marca w Izbie Karnej „Audiencia Nacional” w Madrycie.
– Widok pozbawionego wolności Sandro, który przebywa w areszcie prewencyjnym, wywarł na mnie ogromne wrażenie. Jednocześnie opuszczam jednak Soto de Real spokojny, ponieważ widziałem silnego i spokojnego człowieka. Uważam za absolutnie niesprawiedliwe, że bez żadnych uzasadnionych podstaw Sandro przebywa od ponad roku w areszcie prewencyjnym bez wyroku. To barbarzyństwo, które musi się natychmiast skończyć. Mówię to po konsultacjach, jakie odbyłem w ostatnich tygodniach z prawnikami i ekspertami w tej dziedzinie prawa. Nie ma żadnego dowodu na popełnienie przestępstwa ani żadnego działania, które mogłoby zostać uznane za czyn karalny. Tak więc wnoszę o wolność dla Sandro Rosella i oczekuję, że pomogą w tym zmiany, do których dochodzi w ostatnim czasie. Potrzeba sprawiedliwości i zdrowego rozsądku, żeby rozwiązać sytuację, w której od ponad roku znajduje się Sandro, oddzielony od swojej rodziny i przyjaciół – mówił w czerwcu ubiegłego roku prezydent Barcelony, Josep Maria Bartomeu.
Trudno przypuszczać, by Sandro Rosell wyszedł z tej sprawy bez szwanku, a warto dodać, że grozi mu jeszcze 5 lat więzienia za nieprawidłowości, których podobno dopuścił się przy transferze Neymara. Sędzia Carmen Lamela w przeszłości dopatrzyła się również znamion przestępstwa w rozmowie telefonicznej byłego prezydenta Barcelony w sprawie rzekomego kupna wątroby na czarnym rynku dla Erica Abidala. Sprawa trafiła wówczas do sądu w Barcelonie, który sprawę umorzył. A żeby tego było mało, istnieją również podejrzenia, że Rosell czerpał osobiste korzyści z umowy sponsorskiej, jaką podpisał w imieniu FC Barcelony z Qatar Sports Investments (QSI) w 2010 roku.
Bartosz Burzyński
Fot. NewsPix
Część przetłumaczonych cytatów: fcbarca.com