Niby Napoli z przetrąconym kręgosłupem – bez Koulibaly’ego, Allana, Insigne, Hamsika i Chirichesa – ale ważne, że z Arkadiuszem Milikiem, który w ostatnich tygodniach znajduje się w rewelacyjnej formie. Dziewięć ostatnich meczów, w których wystąpił? Osiem goli, jedna asysta. Dziś kolejne trafienie, tym razem wyjątkowej urody, a gdyby nie pech to kto wie, może pisalibyśmy o hattricku?
Bo szanse były. Najpierw poprzeczka po wrzutce Ruiego, następnie słupek po dograniu Zielińskiego. W drugiej połowie poprzeczka po strzale zza pola karnego. Nie trzeba było robić za eksperta, ślęczącego nad ligą włoską godzinami, by zauważyć, że w przetrzebionej kontuzjami i zawieszeniami drużynie ostało się kilku graczy w wysokiej formie, ale prym wiódł Milik. I to zdecydowanie.
Milik, którego zapamiętamy przede wszystkim…
Z
TEGO
UDERZENIA
https://twitter.com/ELEVENSPORTSPL/status/1087080844710137856
Bajka i zarazem gol-symbol. Symbol najwyższej formy Milika, odkąd trafił do Napoli, co jeszcze kilka tygodni temu wydawało się nierealne. Bo pamiętamy, co się o Miliku pisało właśnie kilka tygodni temu, nim wraz z początkiem listopada zaczął dziurawić siatki rywali jak oszalały. Niby Ancelotti w niego wierzył, ale z drugiej strony w Neapolu nie ukrywali, że nadzieje, iż reprezentant Polski nawiąże do poziomu jaki prezentowali Higuain czy Cavani raczej umarły. Stąd przebąkiwanie o poszukiwaniach napastników.
I choć jest jeszcze zbyt wcześnie by obwieszczać, że do takiego poziomu na pewno Milik nawiąże, to wydaje się, że jest na dobrej drodze, na której nie był jeszcze nigdy wcześniej.
Piękna bramka z rzutu wolnego, którą zapakował Lazio była podwyższeniem wyniku. Wcześniej – po 1230 minutach posuchy, po ostatnim golu strzelonym w maju – przełamał się Jose Callejon. Tym sposobem Napoli – drużyna w formie, ale też drużyna piekielnie osłabiona – pokonała Lazio spokojnie. Rzymianie, marzący o powrocie po dekadzie do Ligi Mistrzów, nie zdali testu na mentalność. Nie wykorzystali, wydawało się, najlepszej okazji, by utrzeć nosa swoim rywalom. Jeden gol Immobile to za mało, tym bardziej że oprócz szans Milinkovicia-Savicia na początku i kolejnej Immobile w drugiej połowie, właściwie nie istnieli. A gdy w 70. czerwoną kartkę otrzymał Acerbi, stało się jasne, że Lazio zbyt wiele nie osiągnie.
A co tam u Zielińskiego? Mógł asystować Milikowi, ale piłka po jego uderzeniu i zbiciu bramkarza – jak wspominaliśmy – trafiła w słupek. Poza tym bez fajerwerków, choć zagrał całkiem odważnie. Raz został bardzo boleśnie sfaulowany, zagrał kilka groźniejszych podań, ale żadne z nich nie było przełomowe. Ot, bardzo solidny występ, ale główną rolę odegrał ktoś inny.
Arek Milik. Poprzeczka, słupek, piękny gol z wolnego, znów poprzeczka.
No to co, Milik chyba odzyskany na dobre?
Napoli – Lazio 2:1
1:0 Callejon 34′
2:0 Milik 37′
2:1 Immobile 65′
Fot. Newspix.pl