To był bodaj najlepszy występ Jana Bednarka w barwach Southampton. Równać się z nim może chyba jedynie debiut z Chelsea, gdy grał nieźle w obronie i na dodatek strzelił gola. Polak trzyma wysoką formę w barwach „Świętych”, a dziś walnie przyczynił się do ważnego zwycięstwa nad Evertonem. – Pieprzona bestia, polski Maldini – piszą o nim na Twitterze kibice The Saints.
Jeśli Bednarek będzie dziś wieczorem czyścił swoje kieszenie, to oprócz kluczy, portfela i paczki Orbitek powinien tam znaleźć Ademolę Lookmana i Richarlisona. Defensywa „Świętych” grała dziś bardzo dobrze, a niekwestionowanym liderem tej formacji był Polak. Zaraz przytoczymy wam dokładne statystyki byłego lechity, natomiast najpierw opis sytuacji z pierwszej połowy. Wynik 0:0, Lookman dostaje dobre podanie, uderza ze skraju pola karnego tak, że pewnie McCarthy nie zdążyłby z interwencją. „Nie zdążyłby”, bo zdążyć nie musiał – Polak-rodak rzucił się pod nogi skrzydłowego gości i zatrzymał to uderzenie ofiarnym padem.
Ale nie pompowalibyśmy tak Bednarka za to spotkanie, gdyby wyszedł mu tylko jeden wślizg pod nogi rywala. Według algorytmów WhoScored 22-latek zasłużył na miano najlepszego piłkarza meczu. Dostał notę 8,5, strzelec gola Ward-Prowse 8,0, Vestergaard zasłużył na 7,5, a Hoejbjerg 7,4. Bednarek w liczbach wyglądał następująco:
– najwięcej wygranych pojedynków (12 – drugi Vestergaard o połowę mniej)
– najlepsza skuteczność pojedynków (80%)
– najwięcej wybić (10)
– najwięcej przechwytów (6)
– 100% skuteczności odbiorów (2/2)
– dwa zablokowane strzały
– ani razu nie dał się przedryblować
– kluczowe podanie
Właśnie, a propos tego podania. Gospodarze mogli prowadzić już do przerwy, gdy Ings dostał fantastyczne dogranie od Bednarka. Wyglądało ono tak (wybaczcie, nie mamy filmiku):
BBC w relacji live napisało „Bednarek na chwilę wcielił się we Franco Baresiego”. Ings do tego ciasteczka doszedł, ale w świetnej sytuacji strzeleckiej huknął w Pickforda. Przed przerwą bramek zatem nie widzieliśmy, choć Andre Gomes był bliski trafienia samobójczego, jednak uratował go słupek.
W drugiej połowie najpierw znakomity strzałem z dystansu popisał się Ward-Prowse (Bednarek bez asysty, ale stał 40 metrów od akcji i stał naprawdę elegancko), a później kontrę Southampton wykończył… Lucas Digne, który tak pechowo przeszkadzał Redmondowi, że przypadkowo oddał strzał z dystansu do własnej bramki. Piłka idealnie wkręciła się przy słupku. W końcówce honorowe trafienie zaliczył Sigurdsson, ale Everton nie zdołał już doprowadzić do wyrównania nawet mimo tego, że sędzia przedłużył mecz aż o osiem minut.
Southampton w ten sposób uciekł nieco od strefy spadkowej, Hasenhuttl wyprowadza „Świętych” na spokojniejsze miejsce, a kibice drużyny na Twitterze piszą o „polskim Maldinim” i „pieprzonej bestii”.
Cóż, wygląda na to, że przynajmniej jednego stopera na eliminacja do Euro już mamy.
Southampton – Everton 2:1 (0:0)
Ward-Prowse (51′), Lucas Digne (63′ – sam.) – Sigurdsson (89′)
fot. NewsPix.pl