Tydzień temu Barcelona pojechała do Walencji w mocno rezerwowym składzie, co skończyło się porażką. Co prawda niewielką (2:1), ale każdy kto oglądał tamto spotkanie miał świadomość, iż Blaugrana mogła wówczas ponieść dużo większe straty. Do tych samych wniosków doszedł zresztą Ernesto Valverde, który uznał, że rezerwowymi Levante z Copa del Rey nie wyrzuci. Posłał więc do boju Jordiego Albę, Celementa Lengleta, Ivana Rakiticia, a przede wszystkim Leo Messiego. Efekt? Gładkie zwycięstwo i – przynajmniej na teraz – awans do kolejnej rundy.
Kilka dni temu Borja Mayoral na tle przeciwników wyglądał jak pan piłkarz. Gdy przyszło mu zmierzyć się z nieco dużo lepszymi graczami Barcelony, narzucił na siebie pelerynę niewidkę. Nie dryblował, nie podawał, nie strzelał, nie szarżował. No zupełnie inny piłkarz. Zresztą nie tylko on, bo wszyscy zawodnicy Levante piłką nie grali, a jedynie za nią biegali.
Dembele wszedł dobrze w mecz, gdy odzyskał piłkę od Simona, a następnie zainicjował kontrę. Co prawda bramka z tego nie padła, ale od razu było widać, iż Francuz jest w niezłej dyspozycji. Przypuszczenia sprawdziły się bardzo szybko, ponieważ 21-latek już w pierwszej połowie zaliczył dublet. Przy obu trafieniach asystował mu Leo Messi. Za pierwszym razem Argentyńczyk odebrał piłkę Pierowi, a następnie wypuścił Dembele, który pomimo asysty kilku obrońców, oddał celny strzał.
Dembele goals pic.twitter.com/SD10tw25Xa
— F A B I O (@Fabio_IXV) January 17, 2019
Przy drugim trafieniu warto pochwalić Dembele za to, że błyskawicznie zaczął wychodzić na pozycję, gdy zobaczył Leo Messiego z futbolówką w środkowej strefie. Oczywiście Argentyńczyk zobaczył ruch kolegi i obsłużył go prostopadłym podaniem. Francuz minął Aitora, a następnie wpakował piłkę do bramki. W tym momencie Barcelona miała już w miarę spokojny wynik, ale niespecjalnie wyglądała na zadowoloną.
Już w pierwszej połowie gospodarze spokojnie mogli strzelić przynajmniej cztery bramki… Dobry strzał Leo Messiego z rzutu wolnego obronił golkiper gospodarzy. Niewiele do szczęścia zabrakło Arturo Vidalowi, gdy uderzył futbolówkę głową po dośrodkowaniu Messiego. Sam Argentyńczyk także postraszył Aitora strzałem z ostrego kąta. Swoje szanse miał również Coutinho, który wreszcie wyglądał dobrze na tle przeciwników.
Co się jednak odwlecze, to nie uciecze. Druga część także przebiegła pod dyktando Barcelony. Najpierw do siatki trafił Coutinho, ale arbiter bramki nie uznał, ponieważ dopatrzył się spalonego. Przy trafieniu Messiego żadnych uwag już jednak nie miał.
https://twitter.com/LMStuffMedia/status/1086017828690554881
Blaugrana miała już spokojną przewagę, ale nie zamierzała na tym poprzestać. Aitor obronił strzał Coutinho, a uderzenie Dembele minimalnie minęło słupek bramki. Innym razem próby Denisa Suareza i Luisa Suareza zablokowali obrońcy Levante… Czwarta bramka wisiała więc w powietrzu, ale to podopieczni Paco Lopeza niespodziewanie stanęli przed doskonałą szansą na zdobycie gola kontaktowego. Emmanuel Boateng otrzymał dośrodkowanie z prawego skrzydła, ale trafił tylko w słupek.
Cóż, Barcelona na boisku była dziś zdecydowanie lepsza od Levante, ale niekoniecznie musi awansować. Już przed meczem prezes Levante, Quico Catalan powiedział: – „Niezależnie od tego, co wydarzy się na boisku, jutro Levante przedstawi całą sytuację federacji. Wcześniej były podobne przypadki i mamy solidną podstawę„. O jaką podstawę chodzi? Otóż w pierwszym meczu z Levante zagrał Chumi, który podobno nie był uprawniony (pauza za żółte kartki otrzymane w Barcelonie B) do przebywania na boisku. Co prawda minął już czas na składanie doniesienia w tej sprawie, ale hiszpańska prasa podaje, że jeśli skarga wpłynie jutro – po terminie – Komitet ds. Rozgrywek zajmie się nią w trybie pilnym. Oznacza to więc, że na odpowiedź kto zagra w kolejnej rundzie Copa del Rey, musimy poczekać jeszcze kilkanaście godzin.
Barcelona – Levante 3:0 (2:0)
1:0 Dembele 30′
2:0 Dembele 31′
3:0 Messi 54′
Fot. NewsPix