Poniedziałki da się lubić. Powiedział nikt nigdy. Wbrew wszystkiemu, zdecydowaliśmy się jednak na obejrzenie dość ciekawie wyglądającego spotkania. Napoli pojechało do Bergamo, aby w podmediolańskim mieście zagrać przeciwko bandzie Gian Piero Gasperiniego. Szczerze – nie było aż tak źle. A nawet trochę lepiej – Arkadiusz Milik zapewnił Azzurrim trzy punkty na ciężkim terenie w Bergamo. Drugą bramkę dla gości zdobył konkurent Piotrka Zielińskiego, Fabian Ruiz. W Atalancie na listę strzelców wpisał się Duvan Zapata, związany z miastem spod Wezuwiusza. Obejrzeliśmy naprawdę dobre 90 minut.
Po ekstraklasowej uczcie, było nam naprawdę wszystko jedno. Większe czy mniejsze emocje – przynajmniej dostalibyśmy jakiekolwiek. Na bramkę – ku naszej uciesze – czekaliśmy niecałe dwie minuty. Atak Napoli ruszył prawą stroną, na której Lorenzo Insigne podał wzdłuż pola karnego. Z obcinki defensora Atalanty skorzystał Fabian Ruiz. Rywal Zielińskiego uderzył w wewnętrzną część słupka, a chwilę potem piłka znalazła się w siatce i Azzurri prowadzili na wyjeździe. Hiszpan dobre wrażenie zmazał w pewnym stopniu kilka minut później, gdy znów stanął oko w oko z Etritem Berishą. Tym razem Ruiz miał piłkę na słabszej, prawej nodze, która najwyraźniej służy mu wyłącznie do wciskania gazu w swoim luksusowym samochodzie, co udowodnił w tej sytuacji. Nie wiemy, czego próbował młodzieżowy reprezentant La Furia Roja, ale wyszło beznadziejnie. Golkiper gospodarzy złapał futbolówkę z dziecinną łatwością.
W drugiej połowie zespół z Neapolu stracił koncentrację, czego świetnym udokumentowaniem była bramka Duvana Zapaty w 56. minucie. A Kolumbijczyka przecież jeszcze do niedawna traktowano pod Wezuwiuszem jako nadzieję, jeśli chodzi o pozycję dziewiątki. Cała akcja Atalanty wyglądała dość dziwnie. Kilka kiksów, zepsute dośrodkowanie, ale defensywa Ancelottiego zaangażowaniem przypominała Jose Mourinho w temacie relacji z mediami.
Napoli gasło z każdą minutą, Atalanta skutecznie przejęła środek pola, co w przypadku gości jest czymś niespotykanym. Zwykle to oni rządzą w tej strefie boiska. Nic dziwnego, skoro w twoim zespole gra m.in. Allan, Hamsik, czy Fabian Ruiz. Ekipa Gasperiniego wyszła na to spotkanie niezwykle skoncentrowana. Taktycznie zjadła wicelidera na śniadanie. W 75. minucie mogliśmy spokojnie mówić o remisie ze wskazaniem na gospodarzy. A Polaków ni widu, ni słychu…
Jednak jak już weszli, to konkretnie. Wiadomo, Arek Reca nadal zapewnia wysoką temperaturę siedzeń na ławce rezerwowych, ale Piotrek zameldował się w 76. minucie, a Arek – w 82. Fakt, dość późno, lecz w tym przypadku jakość wygrała z ilością, ponieważ już 180 sekund później, Neapol prowadził właśnie po trafieniu tego ostatniego. Ładną asystę zanotował Mario Rui, ale to strzał Milika zasługuje na wyróżnienie, albowiem był niezwykle precyzyjny. Uderzenie z woleja, obok interweniującego Berishy. Tym samym zanotował piąte trafienie w tym sezonie, czym zrównał się z m.in. Gonzalo Higuainem czy Andreą Belottim. Kapitalnie wykończenie Polaka, aż miło nam to się oglądało. Brawo Arku, w końcu!
No i cóż – nie pomylimy się o wiele, jeżeli powiemy, że to właśnie Milik wygrał ten mecz wiceliderowi, który odskoczył reszcie peletonu. Juventus wydaje się nieosiągalnym szczytem, ale kolejne drugie miejsce z rzędu pod Wezuwiuszem będzie mile widziane. Szczególnie biorąc pod uwagę, iż w Neapolu na nadmiar pieniędzy nie narzekają. Napoli może dziś nie było lepsze od Atalanty, ale dla nich najważniejsze są trzy punkty. Trzy punkty, które zapewnił Arkadiuszo. Oby to trafienie okazało się punktem zwrotnym w karierze Polaka na San Paolo. No dobra, ale ile razy takie zdanie już powtarzaliśmy?
Atalanta – SSC Napoli 1:2 (0:1)
2′ Fabian Ruiz 0:1
56′ Duvan Zapata 1:1
85′ Arkadiusz Milik 1:2
fot. Newspix.pl