Reklama

Jaki wpływ ma smog na polski futbol?

redakcja

Autor:redakcja

29 listopada 2018, 16:14 • 9 min czytania 0 komentarzy

Problem smogu jest w Polsce coraz częściej dostrzegany, świadomość społeczna dotycząca tej kwestii rośnie. Oczywiście zdarzają się przypadki – jak pewien jegomość w muszce – które ani w smoki, ani w smogi nie wierzą. I węszą spisek zawiązany przez krwiożercze lewactwo, jednak szczęśliwie są oni w coraz skrajniejszej mniejszości (wynoszącej 4,76%). O smogu mówi się – i słusznie – regularnie, toteż można się zastanawiać: czy zanieczyszczenie powietrza wpływa również na futbol? Odwoływaliśmy mecze już z wielu powodów – śnieżyć, ulew, żałób, również ze względów bezpieczeństwa. Czy istnieje scenariusz, w którym powietrze będzie tak zanieczyszczone, by można było stwierdzić, że mecz grany w takich warunkach jest zbyt szkodliwy dla zdrowia? Czy smog wpływa na jakość widowiska tak jak przykładowa kałuża stojąca na środku murawy? Czy dzieci szkolone przy takim powietrzu mogą stać się piłkarzami wybrakowanymi?

Jaki wpływ ma smog na polski futbol?

Odpowiedzi na te pytania poszukamy, ale najpierw dla porządku, mimo wszystko, trochę podstaw. – Smog w powszechnym rozumieniu to zanieczyszczenie powietrza, czyli pyły zawieszone. Węglowodory aromatyczne, a więc benzopiren, związki tlenku azotu, tlenki siarki, metale ciężkie. Tych substancji jest bardzo dużo. Oddychanie tym powietrzem łatwo jest porównać do tego, ile w przenośni wypalamy dziennie papierosów, bo benzopiren znajduje się również w dymie papierosowym. W miastach o najwyższych stężeniach, na przykład w Rybniku, przeciętny mieszkaniec wypala około trzech tysięcy papierosów rocznie, co daje liczbę niecałych 10 papierosów dziennie. W miastach o mniejszym zanieczyszczeniu, jak Warszawa, bo ona jest jednak mniej zanieczyszczona niż Rybnik, liczba ta wynosi około tysiąca. Jednak pamiętajmy, że mówimy również o dzieciach. I jeżeli dla nich to jest kwestia nawet dwóch-trzech papierosów dziennie, ta liczba wciąż jest przerażająca – mówi Piotr Siergiej z Polskiego Alarmu Smogowego.

Biorąc pod uwagę 50 najbardziej zanieczyszczonych miast w Europie, przeważająca większość znajduje się w Polsce, patrząc na raport WHO:

who

Nie może więc dziwić, że na mapie Europy jesteśmy taką oto czerwoną kropką:

Reklama

czerwona

Europejska Agencja Środowiska

Jak można zauważyć, problem nie dotyczy tylko dużych miast. – W Godowie mieszka około 1,8 tysiąca osób. Ta wieś swego czasu była na ósmym miejscu w Europie, jako najbardziej zanieczyszczona lokalizacja. To pokazuje skalę problemu, jeżeli takie miejsce jest bardziej zanieczyszczone niż wielki Londyn czy Barcelona. W szkole w Knurowie włączyły się kiedyś czujniki antypożarowe, ale nie dlatego, bo był pożar, tylko zanieczyszczenie było tak duże – opowiada Siergiej.

Rodzi się więc pytanie, czy piłkarze, którzy właściwie dzień w dzień trenują na powietrzu, są narażeni bardziej niż reszta społeczeństwa na te zanieczyszczenia i czy przy wysiłku fizycznym smog szkodzi im mocniej. – Oczywiście, że piłkarze, grając mecz w Zabrzu czy Katowicach pochłaniają dużo większe dawki niż ludzie wypoczywający, bo też inhalują się dużo szybciej. Ale nie popadałbym w przerażenie. To są młodzi, zdrowi i silni mężczyźni, więc ich organizmy poradzą sobie z taką ilością skażenia, ponieważ mają silne mechanizmy obronne. Tragedia, jeśli chodzi o ich zdrowie, się nie wydarzy – mówi Siergiej.

Jest to więc wiadomość jak najbardziej pozytywna, ale co ciekawe, przez zanieczyszczenie powietrza może ucierpieć… poziom spotkania. W Niemczech – gdzie poziom zanieczyszczenia jest dużo mniejszy – przeprowadzono badania na ten temat w latach 1999-2011, biorąc pod uwagę mecze w Bundeslidze. Skalę jakości meczu naukowcy oparli na liczbie podań. Jak tłumaczyli: „Chociaż podania nie są miarą fizycznej wydajności, służą jako wskaźnik naszych badań, ponieważ są związane z prędkością gry. Ponadto ten wskaźnik nie ujmuje piłkarzy indywidualnie, ale drużynę jako całość, która przez podania tworzy sobie okazję do strzelenia bramek, ograniczając w kolejnych sytuacjach rolę przypadku”. Co się okazało – przez zmierzony czas, siedem procent meczów odbyło się w warunkach przekraczających dopuszczalny limit zanieczyszczenia przez Unię Europejską. I w tym zbiorze spotkań, liczba zagrań spadała w porównaniu do, by tak rzec, przyjemniejszych warunków, o 16%. Graczom ze względu na smog miała spadać koncentracja, ich przegląd pola zawężał się, a czas reakcji zwalniał. Stąd mniejsza liczba podań.

Reklama

Czytamy dalej: „Co więcej, zauważyliśmy, że spadek produktywności graczy jest tym większy, im starszy jest dany gracz. Ponadto produktywność pomocników i obrońców była dotknięta stratą najbardziej, gdyż to oni są najbardziej związani z kreowaniem gry”. I jeszcze: „Zauważyliśmy też, że im większy poziom zanieczyszczenia w powietrzu, tym gracze chętniej przedkładali długie podania nad krótkie”. Miałoby to sugerować, że umysł – nazwijmy to – zaczadzony, w pewnej chwili przestaje szukać małej, kombinacyjnej gry, tylko decyduje się na zagrania proste, pozbawione większej finezji.

Oczywiście ekstraklasa nie jest marna dlatego, bo jesteśmy krajem zaprzyjaźnionym ze smogiem, ale jak widać powietrze wpływ na futbol może jednak mieć.

Wracając już do Polski: skoro piłkarze – przynajmniej zdrowotnie – radzą sobie ze smogiem, jak sprawy mają się z kibicami? – Będąc kibicem, zwłaszcza w podeszłym wieku, zastanowiłbym się, czy lepiej nie obejrzeć danego meczu w telewizji. Jeżeli stężenie pyłów zawieszonych osiągają określony poziom, wówczas Główny Inspektorat Ochrony Środowiska mówi, że osoby z grup narażenia powinny zostać w domu. Czyli właśnie osoby starsze, ale też takie mające problemy z sercem, osoby z astmą, z chorobą płuc – mówi Siergiej. I na ten przykład, gdyby dziś odbywał się mecz w Sosnowcu, wyjście na mecz nie byłoby tam specjalnie rozsądnym wyborem. Portal airly.eu przestrzega, że o godzinie 20 wyjście na zewnątrz nie jest dobrym pomysłem, a jeżeli już trzeba, to w masce antysmogowej.

Kolejnym elementem tej smogowo-futbolowej układanki są dzieci, też przecież trenujące regularnie w swoich klubach.

– Z dziećmi jest problem. Oni, jako mniejsi, lżejsi ludzie, mają większą podatność na zanieczyszczenie powietrza niż dorośli. Dzieci oddychają częściej przez usta, a ci, którzy trenują, już na pewno tak oddychają. Odchodzi im ta bariera nosa, który troszkę filtruje zanieczyszczenia, bo te cząsteczki przyklejają się trochę do śluzówki. Oddychanie przez usta sprawia, że zanieczyszczenie wprost trafia do płuc. To jest jedna rzecz. Druga jest taka, że ta sama ilość toksyn, pochłonięta przez osobę dorosłą a dziecko, inaczej przekłada się na kilogram masy ciała. Taki młody zawodnik może ważyć przecież ledwie 40 kilo. Co więcej, do siódmego-ósmego roku życia kształtuje się układ oddechowy człowieka. Jeżeli dziecko żyje w środowisku, które jest mocniej zanieczyszczone, to później, przez całe życie, ten układ ma większą szansę zapaść na infekcję. Ten układ kształtował się w niekomfortowych warunkach i już taki zostaje. Bezpowrotnie – mówi Siergiej.

Czyli właściwie tutaj dochodzimy do sedna problemu. Jak zostało powiedziane: dorośli piłkarze owszem, wciągają masę toksyn, goniąc za piłką, ale ze względu na swój atletyzm raczej nie grozi im więcej, niż pogorszenie jakości wykonywanej pracy. A umówmy się: to jest jednak mniej ważne niż zdrowie. Kibice mogą patrząc na mapę zanieczyszczeń, odpuścić sobie dany mecz, natomiast trudno tutaj szukać ogromnego przełożenia na frekwencję. Jeśli smog kiedyś zatrzymał kogoś w domu, to i tak jest to dopiero któryś z kolei powód, dla którego mecze ekstraklasy chce oglądać coraz mniej osób.

Jednak dzieci to inna kwestia. Po pierwsze – patrząc na powietrze, wychowujemy zawodników w gorszych warunkach niż znaczna część Europy. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że chłopak wdychający dzień po dniu ten syf, jako dorosły piłkarz będzie produktem po części wybrakowanym, bo mniej wydolnym niż kolega z przykładowej Portugalii. Po drugie – skoro dzieci będą kształtować swój układ oddechowy w sposób nieprawidłowy, będą częściej chorować. I część z nich po prostu z tego powodu przepadnie, bo nawet jeśli posiadają talent, nie będą mieć do sportu zdrowia.

Zapytaliśmy przedstawicieli różnych akademii, czy zdają sobie sprawę z problemu smogu.

Maciej Jankowiak, prezes RED BOX Group i Piłkarskiej Akademii RED BOX, członek Rady Sportu Gminy Suchy Las:

Osobiście uważam, że piłkę i sport można uprawiać w każdych warunkach, nawet jak jest czterokrotne przekroczenie smogu. Uważam, że nie powinniśmy odwoływać meczów czy treningów z tego powodu. Jeśli będzie się mówiło o szkodliwości uprawiania sportu i aktywności fizycznej, to coraz mniej ludzi będzie uprawiało ten sport. Nie mówi się o szkodliwości grania w Playstation, czy grania na komputerze, a mówimy o szkodliwości uprawiania sportu na dworze. Wszyscy dorośli powinni prowokować, dążyć i prosić do uprawiania sportu dzieci i młodzież.

Janusz Kowalki, trener-koordynator w Gwarku Zabrze:

Żyjemy na Śląsku i można powiedzieć, że jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Tutaj jest z tym problem, odkąd pamiętam i jak coś jest uciążliwe ciągle, to po czasie przestaje się na to zwracać uwagę.

Tomasz Siudek, trener koordynator Akademii Sparty Katowice:

Na pewno nie powinno się trenować, jak stężenie smogu jest ekstremalnie przekroczone. Lecz gdy normy są dopuszczalne, nie powinno się odwoływać zajęć i meczów. Trzeba zwrócić uwagę na ten aspekt i poszukać rozsądnego rozwiązania.

Marcin Drajer, były piłkarz Lecha Poznań, założyciel i właściciel Szkoły Futbolu Marcina Drajera, trener UEFA Pro:

Musiałbym najpierw wiedzieć jakie wysokie jest to stężenie smogu. Zakładam, że jak było mocne przekroczenie stężenia, to zespoły trenowały i nikt na to nie zwracał uwagi. W Poznaniu to chyba nie jest aż taki problem, który jest w Krakowie czy na Śląsku. My na to nie zwracamy uwagi. Jedynie docierają do nas komunikaty z doniesień medialnych. Myślę, że takie wysokie stężenie nie powoduje żadnego przełożenia na treningi, jestem o tym przekonany. Pewnie jakby to trwało dosyć długo, to ktoś by się nad tym pochylił. Natomiast myślę, że trenerzy czy ludzie, którzy zarządzają klubami, raczej na to uwagi nie zwracają. Choć w długiej ciągłości pracy smog na pewno nie pomaga, a pewnie szkodzi. Dzisiaj nie wiem, czy jesteśmy w stanie coś zrobić. Treningów nie zawiesimy, meczów ligowych czy towarzyskich też nie zawiesimy, bo każdy chce trenować. Byśmy musieli zawiesić granie i trenowanie na cały okres zimowy, jak ludzie palą w piecach. Jestem przekonany, że nikt z tego powodu treningu nie odwołał.

***

Wnioski? Albo problemu się nie dostrzega, albo się go dostrzega i rozkłada ręce. Jednak nie mamy absolutnie zamiaru biczować tutaj ludzi odpowiedzialnych za szkolenie młodzieży. Oni mają problemów pod dostatkiem – infrastrukturalnych, finansowych, sprzętowych. Dokładać im temat smogu? Nie, to byłoby przegięcie. I tak jak oczekujemy od państwa, że to ono wypleni bandyterkę ze stadionów, tak mamy prawo oczekiwać, że ono również zajmie się tematem smogu. Czy tak się właśnie dzieje? – Sądzę, że będzie coraz lepiej. Nadzieję daje mi to, co się dzieje w Krakowie. Od pięciu lat podejmowane są tam działania antysmogowe i rzeczywiście jest tak, że likwiduje się tam kopciuchy na węgiel i drewno, zastępując je kotłami na gaz. Jakość powietrza poprawia się i widać ją rok do roku. Jeżeli reszta kraju weźmie przykład, pójdziemy w dobrą stronę, ale też trzeba powiedzieć, że patrząc ogólnie, z tą likwidacją kopciuchów jest nie najlepiej. Mamy przepisy antysmogowe, ale mamy też problem z wdrażaniem tych przepisów. Ludzie nie za chętnie chcą te kotły wymieniać. Trzeba ich namawiać i zachęcać – mówi Siergiej.

Futbol jest więc wobec smogu bezbronny. Z jednej strony zagrożenie nie jest na tyle poważne, by przekładać czy odwoływać mecze, a jak można usłyszeć w PZPN-ie, takie scenariusze raczej nie są rozważane. Z drugiej juniorzy trują się jednak na potęgę i będziemy tracić talenty. Ktoś powie, że kapitalne pokolenia lat 70. i 80. dorastały w jeszcze gorszych warunkach powietrza, ale przecież też futbol był zupełnie inny, mniej wymagający fizycznie, wolniejszy. Wydolność nie grała aż takiej roli. Pozostaje czekać i rozliczać władze, jak z tym problemem sobie radzą, jak edukują społeczeństwo i wyciągają konsekwencje od tych osób, którzy mają tę kwestię w dupie.

No i należy dodać, że w już mającym masę problemów polskim szkoleniu, smog też zajmuje określone, wcale nie niskie, miejsce.

DAMIAN SMYK

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...