Reklama

Takie poniedziałki to my lubimy! Panie Smółka, oby tak dalej

Norbert Skorzewski

Autor:Norbert Skorzewski

26 listopada 2018, 20:51 • 3 min czytania 0 komentarzy

O taką grę Arki Gdynia chodziło Zbigniewowi Smółce, gdy zapowiadał na początku sezonu, że jego zespół będzie grał efektownie, z polotem, fantazją i latającymi stanikami po stadionie. Wcześniej często zamiast walki za dwóch, dominacji i technicznej gry oglądaliśmy jedną z najbardziej męczących siebie i nas ekip na boiskach Ekstraklasy, ale po dzisiejszym spotkaniu możemy być w pełni usatysfakcjonowani.

Takie poniedziałki to my lubimy! Panie Smółka, oby tak dalej

Po raz kolejny imponował Jankowski, który przeżywa renesans formy. Gra jak za najlepszych czasów w chorzowskim Ruchu, jest skuteczny – jakby to powiedział Adam Nawałka – zarówno w ofensywie, jak i w defensywie. Dzisiaj do gola i asysty po dwójkowej akcji z Aankourem dołożył wybicie piłki z linii bramkowej po strzale Ondraska. Środek pola zdominowało trio Deja-Nalepa-Janota. Pierwszy imponował przede wszystkim tym, jak dobrze radził sobie pod presją. Wiślacy naciskali, a on zamiast wybijać na oślep, spokojnie rozgrywał. Podobnie jak Nalepa czy Janota, który co prawda nie zanotował żadnych liczb, ale raz po raz uprzykrzał życie obrońcom Wisły. Dużo gry piłką, przenoszenia ciężaru gry, kilka efektownych podań.

Na miarę możliwości zaczął grać Zarandia, przebudził się nawet Aankour, który w tym sezonie zaliczył zjazd trudny do wytłumaczenia. Arka miała do niego pełne przekonanie – ciężko twierdzić inaczej, skoro wyłożyła za niego jakieś tam pieniądze – a on zawodził, mimo że w Koronie był wyróżniającym się piłkarzem i wydawało się, że do koncepcji gry Smółki będzie pasował idealnie. W Legnicy nastąpiło przełamanie – wszedł na 20 minut, strzelił gola, dziś dostał szansę od początku. Zdobył bramkę otwierającą po strzale zza pola karnego, przy którym zawalił Lis, potem dołożył jeszcze asystę.

Generalnie, w Arce moglibyśmy jeszcze rozpływać się nad Marciniakiem, chwalić większość zawodników, może znaleźć kilka powodów, żeby przyczepić się do środkowych obrońców, ale z negatywów to byłoby tyle. Arkowcy szybko objęli prowadzenie (wspomniany gol Aankoura), wcześniej w słupek trafił Imaz, a po chwili wyrównał Ondrasek, którego nie przykryła para stoperów. Jednak kilka minut później bramkę po wrzutce Marciniaka i przebitce w polu karnym zdobył Zarandia. Gdynianie prowadzili grę, na przerwę schodzili wygrywając zasłużenie.

Reklama

Nie wiemy, jak ułożyłby się ten mecz, gdyby po godzinie niekryty przez nikogo Boguski trafił z bliska głową. Wisła zapłaciła za swoją nieskuteczność, jednak kolejne trafienia – Jankowski i na dobicie Zarandia – nie wzięły się z niczego. Obie drużyny nie kalkulowały, obie drużyny grały lepiej w ofensywie niż w defensywie, ale to Arka pozostawiła po sobie zdecydowanie lepsze wrażenie. Dość powiedzieć, że w ciągu całego spotkania oddała 31 strzałów.

31!

Panie Smółka, taką grę pana drużyny chce się oglądać!

[event_results 543537]

Fot. FotoPyk

 

Reklama

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...