Reklama

Zapisać się w historii po trzydziestce, czyli inspirujący przypadek Marcina Robaka

redakcja

Autor:redakcja

13 listopada 2018, 15:52 • 6 min czytania 0 komentarzy

70 lat – takim wynikiem łącznym może się pochwalić duet najskuteczniejszych snajperów w ekstraklasie, czyli Marcin Robak (36 lat) i Flavio Paixao (34 lata). Przy dobrze prowadzącym się napastniku trzydziestka nie stanowi żadnego problemu.

Zapisać się w historii po trzydziestce, czyli inspirujący przypadek Marcina Robaka

Co bowiem, oprócz wieku i bramek, łączy dziś Robaka i Flavio? Doskonałe przygotowanie fizyczne. Największym zaskoczeniem jest tu forma Portugalczyka, który w ostatnim czasie zdawał się już znajdować po drugiej stronie rzeki, ale współpraca z Piotrem Stokowcem oraz jego sztabem wróciła go do żywych. I to w jakim stylu – dziś Flavio zalicza drugą czy nawet trzecią młodość. Tyra jak koń, a przy tym jest jednym… z najszybszych piłkarzy w całej lidze. W tym sezonie zmierzono mu maksymalną prędkość 34,87 km/h, co jest drugim wynikiem w ekstraklasie tuż za Mateuszem Cholewiakiem (ledwie 0,02 km/h różnicy), natomiast plecy Portugalczyka oglądają dziś uchodzący za największych ligowych sprinterów Michalak, Mak, Frankowski czy Pawłowski.

Robak to z kolei fizyczny fenomen. Silny, wybiegany, cholernie nieprzyjemny dla każdego obrońcy. Kompletnie nie widać po nim zaawansowanego jak na piłkarza wieku, co zresztą sam ostatnio przyznał w rozmowie z Weszło (cała rozmowa TUTAJ): – Często ludzie myślą, że albo dobijam do trzydziestki, albo właśnie skończyłem trzydzieści lat. A ja w listopadzie będę miał 36 lat na karku, a właściwie za dwa miesiące z hakiem rocznikowo będę miał już 37. Pamiętam zabawne scenki z Turcji. Wyjeżdżałem tam jako 28-latek i dopiero po jakimś czasie do wielu osób dotarło, że mi zaraz stuknie trzydziestka. Byli przekonani, że mam 22-23 lata. Nie dowierzali.

Jaki jest sekret 36-latka? Poza ultraprofesjonalnym podejściem do zawodu, dietą i treningiem jest to typ organizmu – późno dojrzewający. Potwierdza to sam piłkarz: – Za dzieciaka w każdym zespole byłem tym najmniejszym, najchudszym, z najbardziej dziecięcą postawą. Musiałbym ci pokazać moje zdjęcia z trampkarzy czy juniorów… Chudzinka. Dopiero jako 20-latek nabrałem męskiej postury, mięśnie zaczęły mi rosnąć i miałem lepsze warunki do walki o piłkę. Może to właśnie zadecydowało, że nie wyglądam na te 36 lat. Skoro późno dojrzałem fizycznie, to i później zacznę się starzeć.

Reklama

Problem piłkarzy późno dojrzewających najczęściej podnosi się w kontekście szkolenia młodzieży, ale też warto brać pod uwagę ten aspekt w dorosłej piłce. Robak jest tu świetnym przykładem, bo to napastnik, który po trzydziestce strzelił w naszej lidze – uwaga, uwaga – 86 goli. To jest coś zupełnie nieprawdopodobnego, bo – co wielce prawdopodobne – w tym lub następnym sezonie przekroczy barierę stu goli strzelonych po przekroczeniu tego ponoć zaawansowanego dla piłkarza wieku. A wtedy mógłby wbić do elitarnego klubu “100” wyłącznie dzięki trafieniom po trzydziestce! Wspomniany Flavio także niewiele tu odstaje, bo po 30. urodzinach strzelił w naszej lidze 56 goli.

Wracając do Robaka – jeżeli przeanalizujemy klasyfikację wszech czasów w ekstraklasie, nie znajdziemy w niej wielu piłkarzy, którzy mieliby podobny rozkład goli co on. Wynika to przede wszystkim z faktu, że najczęściej kariery tych piłkarzy szły według utartego wzorca – za młodu strzelanie w polskiej lidze, następnie wyjazd zagraniczny. Spośród najwybitniejszych, którzy całą karierę spędzili w Polsce, po trzydziestych urodzinach Ernest Pohl strzelił 58 goli, Lucjan Brychczy 50, a Gerard Cieślik 25. Gdyby nie wyjazd, wynik Robaka pewnie przegoniłby Włodzimierz Lubański, który jako doświadczony napastnik strzelał na potęgę zagranicą. Z kolei przykładowemu Teodorowi Peterkowi strzelanie goli po minięciu trzydziestej wiosny uniemożliwiła II wojna światowa.

W najnowszej historii snajperem, któremu zaawansowany wiek specjalnie nie przeszkadzał, byli Tomasz Frankowski (77 goli w ekstraklasie po 30-tce) czy Paweł Brożek, który w miniony weekend zdobył swojego 54. gola z trójką z przodu. Natomiast w całej historii polskiej piłki jedynym zawodnikiem, który po minięciu bariery trzech dych zdobył w naszej lidze więcej goli niż Robak, był legendarny Henryk Reyman, który zdobył mniej więcej (w tekstach źródłowych są rozbieżności, statystycy nie są zgodni) 100 goli. Tyle że to czasy przedwojenne, czyli piłkarsko zupełnie inna rzeczywistość. Ponadto jego rekord jest dziś mocno zagrożony. A innych tego typu trzydziestoletnich kozaków w historii naszej ligi już nie mieliśmy.

Skąd więc u Robaka taka zupełnie nietypowa w naszych warunkach kariera? Przed trzydziestką miał sporo pecha, ale przecież nie on jeden. Jakiś czas temu jego początkowy dorobek ładnie podsumował Leszek Milewski (KLIK). Jego kariera – sezon po sezonie – przebiegała bowiem tak:

05/06. Korona. Melduje się w Kielcach wiosną, strzela dwa gole w dziesięciu ligowych meczach jako dżoker.
06/07. Korona. Objawienie ligi, dziesięć goli i sześć asyst.
07/08. Korona. Dziesięć goli i cztery asysty.
08/09. Widzew, świeżo zasilony forsą Cacka, mający mocarstwowe ambicje. Pierwsza liga. Dwadzieścia goli, cztery asysty, wicekról strzelców. Widzew wygrywa w cuglach ligę, ale zostaje w rozgrywkach – nie pytajcie, to były dzikie lata polskiej piłki.
09/10. Widzew. Osiemnaście goli, siedem asyst. Król strzelców pierwszej ligi.
10/11. Jesień, Widzew, Siedem goli.
10/11. Wiosna, Konyaspor, turecka Super Lig. Pięć goli.
11/12. Konyaspor, turecka druga liga. Walka o awans, wejście do baraży, Robak osiem goli, trzy asysty.
12/13. Do marca w Mersin nie rozgrywa ani minuty. Nawet tu nie zadebiutuje.

30. urodziny – w mega smutnych okolicznościach – Robak obchodził więc jako rezerwowy w Mersin, myśląc już o odbudowaniu kariery w Polsce. Jego bilans był wtedy potwornie przeciętny – ledwie 39 goli na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce i w Turcji. Jaki miał wtedy status? Podobny jaki mają dziś:

Reklama

Maciej Jankowski – 29 lat i 48 goli w ekstraklasie
Adam Frączczak – 31 lat i 47 goli
Patryk Tuszyński – 29 lat i 33 gole

Gdyby tuż po powrocie Robaka z Turcji wziął go czołowy polski klub – np. Legia lub Lech – zrobiłby kapitalny interes, bo Marcin ładowałby na potęgę walcząc o najwyższe cele. Wiadomo, w końcu w Lechu przecież wylądował, ale był to dla niego najgorszy okres – najpierw ciężka kontuzja, później rywalizacja z Dawidem Kownackim nie do końca na równych warunkach, a ostatecznie konflikt z Nenadem Bjelicą. A i tak został wtedy królem strzelców. Inna sprawa, że trudno sobie wyobrazić, by tuż po po powrocie z Turcji Robakiem miały się interesować najlepsi. Na tej samej zasadzie, jak dziś nie interesują się przecież Patrykiem Tuszyńskim.

Fenomen Robaka fajnie obrazuje też porównanie z… Maciejem Żurawskim. Po pierwsze, trudno oprzeć się wrażeniu, że – pomimo niecałych 6 lat różnicy pomiędzy nimi – obaj grali w różnych epokach. Żurawski ładował gole głównie przed 30-tką – 121 bramek w ekstraklasie oraz 16 w lidze szkockiej. A potem błyskawicznie się skończył, dokładając przed zawieszeniem butów na kołku 30 trafień w Szkocji, Grecji, na Cyprze oraz w Polsce. Z kolei Robak odwrotnie – zdobył 39 goli w Polsce i Turcji przed 30-tką oraz 86 w Polsce po 30-tce. I jeżeli Marcin regularnie postrzela jeszcze przez 2 lata, skończy karierę z bardzo podobnym bilansem strzeleckim co Żurawski.

Tyle że w świadomości kibica rozstrzał w postrzeganiu obu piłkarzy pozostanie ogromny, bo Żurawski – z racji momentu wystrzału – był swego czasu traktowany jako wielka nadzieja polskiej piłki. A Robak zapisze się w pamięci jako świetnie strzelający emeryt. Co oczywiste, z racji sporego opóźnienia z początkiem seryjnego strzelania Robak – w przeciwieństwie do Żurawskiego – nigdy nie był też istotnym elementem reprezentacyjnej układanki. Ale jego ligowe liczby naprawdę nie odbiegają mocno od liczb o 6 lat starszego kolegi:

2013/14: 22 gole
2014/16: 11 goli
2015/16: 2 gole (kontuzja)
2016/17: 18 goli
2017/18: 19 goli
2018/19: 10 goli (po 15 kolejkach)

Przykład Marcina Robaka dla wielu piłkarzy może okazać się naprawdę krzepiący. Okazuje się bowiem, że można przejść do historii polskiej piłki – czym z pewnością jest wbicie się do dwudziestki najlepszych strzelców wszech czasów z widokami na pierwszą dychę – wchodząc na najwyższy poziom dopiero po trzydziestce.

Tak jak sami często śmiejemy się z “młodych, zdolnych dwudziestopięciolatków”, tak nie jest wykluczone, że w ekstraklasie gra dziś kilku piłkarzy o takiej charakterystyce, że na swój sportowy szczyt wejdą dopiero mając trójkę z przodu.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...