Można było się zastanawiać, kto przy nieobecności Messiego weźmie na siebie największy kawałek tortu z napisem „odpowiedzialność za wynik”. Coutinho, Rakitić, nieobliczalny Dembele? Nie, największym łakomczuchem okazał się Luis Suarez.
O rany, co ten gość zagrał za partię. Popisówka, którą może wspominać do końca życia, bo przecież nie codziennie strzela się trzy bramki Realowi i nie codziennie doprowadza się swój zespół do tak efektownego zwycięstwa. Co warto zauważyć to fakt, kiedy i w jaki sposób Urugwajczyk kolekcjonował swoje łupy. Nie było to dobijanie na pustaka, gdy Real siedział już na dupie i czekał na kolejne ciosy. Skądże, Suarez jest więcej niż architektem tego sukcesu.
Wywalczył karnego przy stanie 1:0, kiedy rywal mógł jeszcze wierzyć, a potem w kapitalny sposób go wykorzystał, Courtois musiałby stać przy swoim prawym rogu przed uderzeniem, by myśleć o obronie.
Strzelił głową z dwunastego metra (!), gdy Real dalej wierzył, zdobywając wcześniej kontaktową bramkę na 1:2.
Przerzucił Courtois zgrabną wcinką na 4:1 i zamknął mecz.
To jest ta różnica: albo masz kozaka w ataku, który wygra ci mecz, albo przeciętniaka, który utrudni powalczenie o choćby remis. Owszem, Benzema potrafił błyszczeć w Klasykach – przeciwko Katalończykom sieknął dziewięć bramek, tylko Malaga i Granada cierpiały bardziej – ale dzisiaj zawiódł. Miał patelnię na 2:2, pięć metrów, dobra piłka na głowę, trzeba to strzelić. Tymczasem co zrobił Francuz? Nie zmieścił się z celownikiem nawet w tym przeklętym prostokącie. No, dramacik.
A wracając do Suareza – cieniem jednak kładzie się na jego występie kwestia czerwonej kartki, którą mógł i powinien obejrzeć przed skompletowaniem hattricka. Konkretnie za to wejście w Nacho:
Dziwi nas, że sędzia nie skorzystał z VAR-u. Po pierwsze dlatego, że nie była to sytuacja dyskusyjna, przy której technika nie może zabrać głosu, ale zero-jedynkowa, to ewidentne czerwo. Po drugie sędziowie wcześniej pokazali, że z technologii potrafią korzystać przy okazji karnego na Suarezie.
No, ale nie zmienia to jednak faktu, że Urugwajczyk był dziś wielki. Udowodnił, że bez Messiego też można rozbić Real i udowodnił, że jest najlepszą dziewiątką na świecie.
Fot. Newspix