Zachwycaliśmy się kapitalną grą Napoli w Paryżu. W ogóle mieliśmy wrażenie, że Włosi będą chłopcem do bicia w swojej grupie. Jak na razie na ich koncie widnieje pięć oczek i azzurri plują sobie w brodę za ten felerny wieczór w Belgradzie. Roma również zaprezentowała niezły styl w Lidze Mistrzów, pomimo bardzo słabego początku w Madrycie, gdzie dostali 0-3. Zasłużone 0-3. W ostatnich tygodniach oba zespoły są w formie i po cichu liczyliśmy, iż właśnie w niedzielny wieczór na Olimpico obejrzymy prawdziwy hit weekendu. Tak dobrze nie było, ale nie narzekamy. Spotkanie obfitowało w podbramkowe sytuacje, głównie dla Napoli. W podstawowej jedenastce gospodarzy wystąpił Arek Milik, a z ławki wszedł Piotrek Zieliński.
Jedną z głównych składowych tego niezłego spotkania była absurdalna pierwsza połowa. Napoli grało, waliło niemiłosiernie w biednego Robina Olsena, ale nic im nie wchodziło. Kompletnie nic, a próbowali na najróżniejsze sposoby, od próby z trzydziestu metrów, po wjazd z futbolówką do bramki. Aha, wiecie, która drużyna jako pierwsza wpisała się na listę strzelców? Przyjezdni, rzecz jasna. Defensywa ekipy Ancelottiego spała, Koulibaly z Albiolem na urlopie, Hysaj zagubiony jak kujon na ustawce, a El Shaarawy załadował na 1-0 dla AS Romy. Piłka po drodze jeszcze łupnęła w słupek, ale jakimś cudem znalazła się w siatce. Seria niefortunnych zdarzeń dla zespołu w niebieskich koszulkach. A przecież chwilę wcześniej kapitalną okazję miał Lorenzo Insigne po genialnym rajdzie Fabiana Ruiza. Naprawdę genialnym. Szkoda, że Hiszpan nie postanowił samemu kończyć akcję. Wówczas sprawy dla drużyny Di Francesco mogłyby się lekko skomplikować.
Roma jak wytrawny bokser, a Napoli jak początkujący szczeniak, który wali w najmniej czułe punkty przeciwnika. A jak już dochodzili do soczystego uderzenia, sytuację ratował Olsen. W osiemnastej minucie Arek Milik wystrzelił z nogi pocisk ziemia-powietrze, ale Szwed w świetnym stylu wyszedł spod opresji. 120 sekund później szczęścia spróbował Hamsik, niestety z podobnym skutkiem jak Polak. Arek za moment dostał od Mario Ruiego wrzutkę-marzenie, ale przestrzelił. Po owym bombardowaniu, Roma zdenerwowała się i podała do Dzeko. Bośniak minął Ospinę i uderzył, lecz z linii piłkę wybił Raul Albiol.
W drugą połowę z przytupem weszli gospodarze. Klasyk – Insigne posyłał przerzut w pole karne do wbiegającego Callejona, ten strzelił, ale szwedzki bramkarz ponownie był górą. Tak w zasadzie wyglądała cała druga połowa. Neapolitańczycy obijał niezwykle szczelny rzymski mur. Giallorossi zamknęli każdą stronę boiska, zakneblowali pole karne i fakt, Napoli zdołało zdobyć dwie bramki, ale obie padły ze spalonego. Klepali, klepali i nic z tego nie wychodziło. Po zejściu Milika w 55. minucie, wszystkie schematy poszły w cholerę. Wrzutka? No na kogo, jak w polu karnym Insigne z Mertensem. Aż w końcu nadeszła 89. minuta. Akcja samych błędów. Za mocne zgranie Zielińskiego, zła wrzutka Insigne, kiks Callejona, ale dziwnym trafem piłka trafiła pod nogi belgijskiego napastnika drużyny Carletto. Olsen został pokonany. Stało się coś, co wydawało nam się dzisiaj skrajną niemożliwością.
Cholera, nie wierzyliśmy, że obrona złożona z m.in. Davide Santona czy Juana Jesusa będzie postrachem wśród takiej drużyny jak Napoli. Do pewnego momentu, ale jednak. Z pewnością wielkie brawa za ten mecz należą się Robinowi Olsenowi.
Milik zanotował niezłe 55 minut. Bardzo dużo walczył, zależało mu. Jednak Mertens, to jest Mertens. Nie do wygryzienia i na razie poza zasięgiem Polaka. Zieliński dostał kwadrans i jakby nie patrzeć brał czynny udział w akcji bramkowej. Mało, wiadomo. Roma niezadowolona, ponieważ zabrakło im chwili, aby wywieźć z San Paolo trzy oczka. Napoli niezadowolone, ponieważ próbowali ze sto razy i udało im się tylko raz. No dobra, to kto jest zadowolony? Juventus.
Napoli – AS Roma 1:1 (0:1)
15′ Stephan El Shaarawy
89′ Dries Mertens
fot. Newspix.pl