Reklama

Zegar tyka, a Real wciąż bez gola

redakcja

Autor:redakcja

06 października 2018, 20:41 • 3 min czytania 25 komentarzy

Ponad trzy godziny bez strzelonego gola – z takim bagażem piłkarze Realu Madryt podchodzili do wyjazdowego meczu z Alaves. Jakby tego było mało, dodatkowe obciążenie stanowiły coraz głośniejsze słowa krytyki pod adresem zawodników oraz trenera Julena Lopeteguiego, co jeszcze bardziej „Królewskim” przeszkadzało. Zamiast jednak zrzucić zbędny balast, Los Blancos wrzucili sobie na plecy dodatkowe kilogramy, kolejny raz schodząc z boiska bez gola i bez punktów.

Zegar tyka, a Real wciąż bez gola

Real spotkanie na Mendizorrotza rozpoczął od kilku naprawdę konkretnych ataków. Piłkarze Julena Lopetguiego za sprawą Karima Benzemy już w 3. minucie mieli na koncie celny strzał, który jednak nie miał prawa zaskoczyć Fernando Pacheco. Chwilę później po dwójkowej akcji Francuza i Garetha Bale’a zza pola karnego groźnie uderzał Dani Ceballo, ale bramkarz gospodarzy znów był na posterunku. Z kolei po świetnej centrze Alvaro Odriozoli i główce Benzemy w sukurs Pacheco przyszedł Victor Laguardia, wybijając piłkę z linii bramkowej.

Fala ataków Realu z pierwszej części spotkania nie przełożyła się więc na zdobycz bramkową i najwyraźniej podziałała na gości deprymująco. Mniej więcej od 15. minuty „Królewscy” mocno zwolnili, momentami mieli problemy ze skutecznym wyprowadzeniem piłki i siłą rzeczy przestali siać zagrożenie w polu karnym Alaves. Z drugiej strony, choć Babazorros raczej bezproblemowo kasowali akcje rywali, to sami również nie potrafili nic wykreować. Najlepszą okazję do strzelenia bramki w 27. minucie miał Ibai Gomez, ale w doskonałej sytuacji nie trafił głową w piłkę posłaną w pole karne przez Jony’ego.

Drugą połowę Real zaczął z jedną korektą w składzie – w miejsce bezużytecznego (z wyłączeniem początku spotkania) Benzemy na boisku pojawił się Mariano. Z reprezentantem Dominikany na pokładzie gra Los Blancos nie uległa jednak poprawie. Real cały czas był bezbarwny i jakby pozbawiony piłkarskiej witalności. Skonstruowanie składnej akcji zakończonej celnym strzałem było po prostu ponad możliwości piłkarzy Lopeteguiego, a będące symbolem bezradności liczne dośrodkowania z bocznych sektorów boiska bez problemu przecinali obrońcy Alaves.

Im bliżej było końca meczu, tym bardziej Real próbował się sprężyć i wcisnąć chociaż jednego gola. W grze jednak Królewscy wciąż byli zbyt statyczni i niedokładni. Co prawda częściej udawało się uruchomić na prawej stronie groźnie podłączającego się Odriozolę, bardziej kreatywny był też Luka Modrić, a swojej szansy z rzutu wolnego szukał Bale, jednak efektów cały czas nie było. W 77. minucie blisko zdobycia gola byli za to gospodarze, którzy po składnym kontrataku mogli skarcić „Królewskich”, ale strzał Jony’ego minimalnie minął bramkę Courtoisa.

Reklama

Co nie udało się Jony’emu, w doliczonym czasie gry udało się Manu Garcii, który po dobrze wykonanym rzucie rożnym z najbliższej odległości dobił strzał Rubena Sobrino. Tym samym Real po zakończeniu spotkania ma jeszcze większy problem, niż przed jego rozpoczęciem. A trzecia porażka w czterech ostatnich meczach to bez wątpienia powód, by zacząć bić na alarm.

Deportivo Alaves-Real Madryt 1:0

90+5’ – Manu Garcia

Fot. Newspix.pl

Najnowsze

Hiszpania

Hiszpania

Atletico zrobiło remontadę, a “rekordowy” Simeone nagle przerwał wywiad

Patryk Stec
1
Atletico zrobiło remontadę, a “rekordowy” Simeone nagle przerwał wywiad
Hiszpania

Mistrz świata z Kataru na zakręcie. Zawieszony trenował z piątoligowcem

Patryk Stec
1
Mistrz świata z Kataru na zakręcie. Zawieszony trenował z piątoligowcem

Komentarze

25 komentarzy

Loading...