Reklama

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

redakcja

Autor:redakcja

03 października 2018, 22:11 • 6 min czytania 41 komentarzy

Na stadiony w Polsce chodzi garstka ludzi, niewiele większa grupa śledzi rodzimy futbol w telewizji. Nawet medialne zainteresowanie jest z każdym tygodniem mniejsze, bo przeciętnego czytelnika bardziej interesuje spadek formy Realu Madryt niż problemy z zestawieniem linii pomocy w Piaście Gliwice. I tak jak środowisko siatkarskie ma kłopot z akceptacją większej popularności piłki nożnej, tak czas się zastanowić, gdzie na tej skali porównawczej umieścić krajowy futbol.

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

Okej, ostatnie dni i ciągła dyskusja na temat stosunku zarobków piłkarzy oraz przedstawicieli innych sportów to droga przez mękę. Od dekad tłumaczone są te same proste zależności, te same czysto rynkowe czynniki wyznaczające cenę produktu, w debatach zaś stosowane są identyczne chwyty retoryczne i identyczne argumenty.

Na Weszło już w poniedziałek rozbiliśmy dość mocno temat rozbieżności płacowych, porównując chociażby liczbę klubów piłkarskich i siatkarskich w Polsce, czy oglądalność meczów tej dyscypliny, zarówno globalną, jak i tą lokalną, w polskich telewizjach. We wtorek temat jeszcze raz przemaglował Stan. Nie wydaje mi się, by pozostawało wiele pola do dyskusji, zwłaszcza gdy jedna strona (choćby Rafał Ziemkiewicz) podnosi argument, że Lewandowski “dla Bayernu to szczela”, a druga sypie konkretnymi kwotami czy frekwencjami.

Sęk w tym, że tak jak prymat futbolu nad innymi dyscyplinami jest raczej oczywisty, trudny do zanegowania a najważniejsze – dość trwały, tak już miejsce rodzimej piłki może podlegać dyskusji.

Zastanówmy się – czy na ulicy szybciej rozpoznany zostanie Bartosz Kurek, czy jednak ludzie prędzej podejdą do Marcina Robaka, który jest od wielu lat jedną z ważniejszych postaci w kilku kolejnych klubach Ekstraklasy? A reklamodawca, który chce sprzedać swój produkt, szybciej pokieruje się w stronę mendeżerów Kubiaka i Zatorskiego, czy jednak Marcina Pietrowskiego i braci Mak? Co jest cenniejsze, zachęta do jedzenia serków w wykonaniu trenera Heydena, czy jakaś pochwała dla mlecznych deserów ze strony Łukasza Trałki?

Reklama

Celowo nie chcę tutaj używać nazw klubów, bo one nadal mają moc przyciągania. Nadal frekwencje rosną, gdy przyjeżdża Legia albo Wisła Kraków, nadal w Poznaniu najkrótszą drogą do wypromowania marki jest reklama przy Bułgarskiej. Ale sami piłkarze? Trenerzy? Eksperci zajmujący się tą ligą?

Na ŁKS-ie wciąż kolejki ustawiają się po autografy Wieszczyckiego, na Widzewie po podpisy Łapińskiego czy Smudy – to naturalne, wszyscy przypominają dawną chwałę stawianą w opozycji do dzisiejszej walki o powrót do elity. Ale nie jestem przekonany, że w Warszawie większą estymą, szacunkiem i zainteresowaniem cieszą się Rzeźniczak czy Jędrzejczyk, czy jednak – nadal, mimo tylu lat – Leszek Pisz, albo Jacek Zieliński. Zresztą, ta rozpoznawalność ligowców jest niezłym papierkiem lakmusowym. Kucharczyk jest znany, bo jest “memogenny”, Pazdan stał się symbolem po Euro 2016 i występach w kadrze. Sebastiana Mili nikt nie kojarzy jako piłkarza Śląska czy Lechii, ale jako tego, który dziabnął Niemców.

Nie wydaje mi się, by ktokolwiek zdobył wielką rozpoznawalność wyłącznie dzięki świetnym występom w Ekstraklasie. Dotyczy to zarówno piłkarzy, których twarze stają się znane dopiero po transferach do najsilniejszych klubów, bądź po występach w reprezentacji, jak i całej reszty środowiska. Przykład z życia wzięty to dziennikarze współpracujący z Weszło. Wielu z nich występowało w dziesiątkach fachowych programów, ale najbardziej kojarzeni przez naszych niezwiązanych z piłką znajomych są ci, którzy wystąpili:

– w TVP przy Mistrzostwach Świata
– w aktywnościach związanych z KTS-em, dzięki Mietkowi, Radkowi z Kartoflisk czy Quebo

Ludzie nie znają gwiazd ligi, znają przeciętniaków z reprezentacji i to akurat naturalne. Ale skalę tego, jak daleko odjechał polskiej piłce cały zewnętrzny świat pokazują dopiero zestawienia z muzyką czy filmem. Bardzo trafiło do mnie w tej dyskusji siatkarsko-piłkarskiej porównanie liczby obserwujących instagramowe konta Bartosza Kurka i Krzysztofa Piątka, oczywiście zdecydowanie na korzyść tego drugiego. Ale już Carlitos? 26 tysięcy przy – na przykład – 31 tysiącach Dioxa, wokalisty raczej z drugiego szeregu w gatunku muzycznym spoza głównego nurtu. Nemanja Nikolić, absolutna gwiazda Ekstraklasy, w dodatku obecnie wsparta pewnie też paroma lajkami z USA na FB ma za sobą 75 tysięcy kibiców. Niejaki Żabson, który ma na koncie jeden studyjny album, przekroczył już 100 kafli.

Można porównywać tak długo, a każdy krok utwierdza nas w przekonaniu, że Ekstraklasą nikt się nie interesuje. Jeśli już – to memami z Ekstraklasy, albo satyrycznymi filmikami z udziałem piłkarzy z Ekstraklasy, ale te ostatnie przecież są regularnie czyszczone z Internetu. Dla wielu znajomych, którzy sami aktywnie grają w piłkę nazwiska Pietrzaka czy Dźwigały były egzotyczne.

Reklama

Wydaje się, że jeszcze jakiś czas da się pociągnąć na samej marce klubów, która wciąż jest spora. Że zainteresowanie sponsorów będzie napędzane przez chęć identyfikowania się poznaniaków z Lechem i warszawiaków z Legią. Ale jak długo możemy wytrzymać w tym ciaśniutkim garnku, do którego regularnie zagląda bardzo wąskie grono konsumentów?

Jak wyjść z tego położenia? Tutaj – nie ukrywam, w moich oczach w roli rycerza na białym koniu – pojawia się… Telewizja Publiczna. Nie wiem, czy coś w polskiej Ekstraklasie w tym sezonie ucieszyło mnie bardziej, niż informacja o staraniach TVP, by transmitować co tydzień hit kolejki. Jakim skokiem jakościowym byłoby pokazanie meczów Legii z Lechem czy Wisły z Cracovią na antenie dostępnej dla niemal każdego Polaka – trudno mi sobie właściwie wyobrazić. Sam jako prezes (wiedziałem, że ta prezesura się do czegoś przyda!) wiem, że nic nie ułatwia rozmów sponsorskich jak czytelne komunikaty. Kulisy meczów KTS-u ogląda tyle i tyle osób, grafiki pojawiają się na kontach facebookowych, twitterowych i instagramowych o takiej i takiej liczbie obserwujących. Aktywnie w promocji meczów uczestniczy dziennikarz X, Y i Z, każdy o określonym zasięgu.

Jak silnym argumentem w rozmowie z potencjalnymi sponsorami będzie zapewnienie ich, że przynajmniej kilka razy w sezonie ich reklamy na koszulkach i bandach będą leciały w Publicznej? Jak silnym argumentem będą programy ze skrótami, ekspozycja nie za ścianą dość wysokiego abonamentu, ale otwarta dla każdego polskiego telewidza?

Kawałek tekstu ze strony… samej Ekstraklasy, w sezonie 2013/14.

Przypomnijmy, że Telewizja Polska pokaże cztery mecze na żywo w tym sezonie T-Mobile Ekstraklasy. W tym sezonie TVP zdecydowała się już pokazać mecz Wisła Kraków – Legia, którym cieszył się bardzo dużym zainteresowaniem – spotkanie to oglądało blisko 1,5 miliona widzów. Z kolei w sezonie 2012/2013, kiedy TVP również była w posiadaniu praw do transmisji czterech meczów na żywo, łącznie na jej antenie mecze T-Mobile Ekstraklasy obejrzało blisko 5 milionów widzów! Największą popularnością cieszyło się wówczas spotkanie Lecha z Legią w Poznaniu, które zgromadziło przed telewizorami 1,625 miliona widzów.

W NC+ te same hity ogląda jakieś 400 tysięcy osób.

Może się mylę, ale w kwestii rozpoznawalności – piłkarzy, klubów, ligi – to wejście na zupełnie inną półkę. Pozostaje kwestia finansów – zamiast ryby, jaką jest kroplówka od NC+, kluby dostałyby wędkę w postaci o wiele większych zasięgów. Jedni pewnie otworzyliby wkrótce hurtownię owoców morza, inni umarli z głodu, uprzednio zastawiając wędkę w lombardzie. Nie mam pewności, czy byłoby lepiej, mam pewność, że stworzyłyby się zupełnie nowe okazje. Podobnie zresztą postrzegam “uwolnienie” powtórek w Internecie, dzięki czemu na YouTube wreszcie mogłyby zaistnieć najróżniejsze “best of Lipski” czy inne “Budziński top 10 goals”, choć to oczywiście odrębny, równie trudny temat.

Jasne, wiele razy szydziliśmy – lepiej, że widzi to garstka osób na stadionie i dwie garstki w telewizji – no i nikt w Internecie, bo przecież wszystkie filmiki usuwane są z prędkością światła. Ale można się tylko domyślać, jak ten fakt może uwierać sponsorów. Sponsorów, którzy przecież widzą, że lepsze zasięgi od kilkunastu ligowców ogarnia pojedynczy muzyk.

Najnowsze

Piłka nożna

Błaszczykowski o aferze zdjęciowej. “Mnie nie pozwoliłoby wewnętrzne ego”

Patryk Stec
6
Błaszczykowski o aferze zdjęciowej. “Mnie nie pozwoliłoby wewnętrzne ego”
Hiszpania

Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Patryk Stec
7
Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
22
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Komentarze

41 komentarzy

Loading...