Tydzień temu mieliśmy kolejkę zdecydowanie ponad ekstraklasową średnią, ale ostatnia seria gier przed przerwą reprezentacyjną sprowadziła na ziemię tych, którzy mogliby zaraz odpłynąć i mówić, że poziom ligi się podnosi, a europejskie puchary tylko to przysłaniają. Było kilka meczów niezłych, kilka słabych i beznadziejne Cracovia – Legia. Koniec końców większy tłok do badziewiaków niż kozaków.
Wśród najgorszych na pierwszy plan wyszli panowie Michał Pazdan i Zvonimir Kożulj. Stoper Legii szybko wyleciał z boiska w meczu z Cracovią, Airam Cabrera przechytrzył go jak dziecko i został sfaulowany. Ostatnie tygodnie to dla Pazdana kolejne pasmo rozczarowań. Znów nie wyjechał za granicę, Legia ponownie skompromitowała się w europejskich pucharach (przy jego znacznym udziale), a nowy selekcjoner pominął go przy pierwszych powołaniach. Kilka tygodni przerwy zdecydowanie mu się przyda, może wreszcie dojdzie do siebie po trudach mundialu, który zakończył się dla niego ponad dwa miesiące temu…
Kożulj był zapowiadany jako spore wzmocnienie Pogoni. Na razie jednak wygląda na to, że Hajduk Split podrzucił “Portowcom” kukułcze jajo. Chorwacki pomocnik nie rozegrał jeszcze choćby niezłego meczu, ani razu nie miał u nas chociażby noty wyjściowej, a w Zabrzu okazał się sabotażystą. Nie było z niego żadnego pożytku, na dodatek w idiotyczny sposób faulował na rzut karny, przez co słabo grający Górnik uratował remis.
Zabrzanie mimo wywalczonego punktu mają tu dwóch przedstawicieli, bo wielu podopiecznych Marcina Brosza indywidualnie wypadło źle. Przemysław Wiśniewski na ten moment nie sprawdza się na żadnej pozycji – bez względu na to, czy to środek obrony, czy prawa strona. Jest po prostu słaby. Michał Koj miał problemy w swoim sektorze, czego ukoronowaniem dwie żółte kartki i prysznic przed czasem. Badziewiacką obronę uzupełniają Elhadji Pape Diaw (tym razem miał zły dzień, mało co ogarniał) i lubiący grać w siatkówkę we własnym polu karnym Luka Marić.
Z bramkarzem był mały problem, bo nikt się nie skompromitował, musieliśmy grzebać w szczegółach. Padło na Dawida Kudłę z Zagłębia Sosnowiec. Różnicy w Gdyni nie zrobił, natomiast nieudolną interwencją na przedpolu zawaliłby gola Bohdanowa, którego jednak na jego szczęście nie uznał sędzia Krzysztof Jakubik.
Sebastian Szymański miał odchodzić za miliony, ale obecnie nie potrafi pokazać jakości nawet z ekstraklasowymi słabiakami. Z Cracovią wyzwaniem było normalne dośrodkowanie ze stałego fragmentu gry. Gdy porównamy go dziś z robiącym niesamowicie dużo zamieszania w szeregach obronnych rywala Kamilem Jóźwiakiem, mamy różnicę co najmniej jednej półki na korzyść lechity. Arvydas Novikovas nieraz przechylał szalę zwycięstwa na korzyść Jagiellonii, teraz jednak w dużej mierze przez niego nie wygrano. Pokłócił się z Romanem Bezjakiem o rzut karny, a potem go nie wykorzystał. Piaskownica. Łukasz Janoszka przez 45 minuty w Legnicy zaliczył anonimowy występ w ofensywie, za to przysnął w obronie przy golu na 0:1.
Serię beznadziejnych występów kontynuuje Adam Frączczak. Jego ostatnie trzy mecze to noty 2, 1, 2. Pogoń w ataku nie miała z niego żadnego pożytku. Porządny (i zdrowy) napastnik to klucz do poprawy wyników “Portowców”.
Przejdźmy do rzeczy przyjemniejszych. Na duże brawa zasłużyła Miedź Legnica, a zwłaszcza jej defensywa. Zagłębie Lubin zagrożenie potrafiło stworzyć tylko po stałych fragmentach i to do pewnego momentu. Artur Pikk do solidności w tyłach dołożył asystę na 1:0 i otwierające podanie przy drugiej bramce. Tomislav Bożić czyścił wszystko i kilka razy fajnie podłączał się do ofensywy w stylu Lucio czy też – wchodząc w ligowe tematy – Macieja Dąbrowskiego, który akurat tego dnia wypadł kiepsko. Do tego zestawu dokładamy Stevena Vitorię. Kanadyjczyk z Lechii Gdańsk w 5. kolejce wskoczył do składu i cały czas gra co najmniej dobrze, czego efektem już druga obecność wśród kozaków.
Mecz Arki z Zagłębiem Sosnowiec był przede wszystkim popisem “dziesiątek”. Michał Janota wreszcie idzie za ciosem i nie poprzestaje na przebłyskach. Teraz zdobył wspaniałą bramkę, wypracował sam na sam Kolewowi i miał spory udział przy drugim golu. Z kolei Szymon Pawłowski ładnie strzelił na 2:2, a po jego podaniach bardzo dobre okazje mieli Sanogo, Udovicić i Wrzesiński. Wygląda na to, że definitywne zejście ze skrzydła okazało się zbawienne dla byłego reprezentanta Polski. Wyróżniamy też klubowego kolegę Janoty. Luka Zarandia w końcu grał i efektownie, i efektywnie.
O przebojowym Jóźwiaku już pisaliśmy, choć przy wszystkich zachwytach trzeba pamiętać o jego słabszych momentach w defensywie (odsyłamy do meczu z Wisłą Kraków). Z Piastem Gliwice ten problem czasami też dawał o sobie znać. Drygas po dwóch golach z Lechią, popisał się błyskotliwą asystą przy bramce Radosława Majewskiego w Zabrzu, a wcześniej sam stworzył sobie sytuację, gdy odebrał piłkę Konradowi Nowakowi. W ostatnich tygodniach to on jest boiskowym liderem Pogoni.
Flavio Paixao z Koroną świetnie wywiązał się z roli killera (dwa gole), a Petteri Forsell sprawia, że coraz trudniej żartować z jego sylwetki. Ona pewnie już nigdy się nie zmieni (ewentualnie na gorsze), ale fakty są takie, że Fin jest optymalnie przygotowany, biega najwięcej w zespole i daje jakość. W końcówce meczu z Zagłębiem jak na podwórku ograł Daniela Dziwniela i zdobył już czwartą bramkę w sezonie. Ustawienie go na “dziewiątce” przy słabszej formie Mateusza Piątkowskiego zdaje egzamin. Gdy dodamy do tego powracającego do Legnicy Mateusza Szczepaniaka i przesuniętego na skrzydło Fabiana Piaseckiego, nagle w ataku beniaminka robi nam się spory tłok.
Bardzo przeciętnie w nowy sezon wszedł Thomas Daehne, ale zdecydowanie idzie ku lepszemu. Już z Legią bramkarz Wisły Płock był bardzo pewnym punktem drużyny, za co trafił do naszej jedenastki kolejki. W minioną niedzielę dał od siebie jeszcze więcej, broniąc rzut karny Novikovasa. Nagradzamy więc Niemca drugi raz, choć do końca braliśmy pod uwagę kandydaturę Dusana Kuciaka.
Fot. FotoPyk