Co można zrobić w sześć minut? Podgrzać szamkę w mikrofali, przesłuchać półtora utworu „Do Boju Polsko” Marka Torzewskiego, obejrzeć obejrzeć siedem razy walkę Najmana z Pudzianowskim. A Krzysztof Piątek potrzebował sześciu minut w Serie A, by zapakować gola Empoli. W niedzielę we włoskiej ekstraklasie grali też Linetty, Bereszyński, Kownacki, Teodorczyk, Salamon, Stępiński, Jaroszyński i Skorupski. Czyli niemal komplet Polaków.
Włosi zauroczeni Piątkiem
Krzysztof Piątek strzelał jak najęty w sparingach, w oficjalnym debiucie w nowych barwach sieknął cztery gole w Pucharze Włoch, więc trudno mówić o szoku, gdy były piłkarz Cracovii wybiegł w pierwszym meczu Genui w lidze w wyjściowym składzie i przywitał się z Serie A – a jakże – golem. I to golem strzelonym po ledwie sześciu minutach przebywania na boisku. Elegancko ustawił się do dośrodkowania z lewej flanki, wyczekał piłkę jakby wiedział, że ta przejdzie przez całe pole karne i wbił ją do siatki niczym kijem bilardowym do łuzy.
W taki sposób Krzysztof Piątek przywitał się z publicznością na Stadio Luigi Ferraris w Genoa. 6. minuta i 1:0. ⚽️
6′ [1-0] #GenoaEmpoli#wloskarobotapic.twitter.com/a5vjIvxkrM— Maciej Muszyński (@MailMuszynski) 26 sierpnia 2018
Przejrzeliśmy włoskie media społecznościowe i tamtejsi kibice są Piątkiem zachwyceni. No i nie ma się co dziwi, bo gość jeńców nie bierze – wchodzi, strzela i robi tę swoją cieszynkę rewolwerowca. Ostatecznie Genoa po pauzie w pierwszej kolejce, spowodowaną żałobą po śmierci kilkudziesięciu osób w zawaleniu się mostu w Genui, wygrała z Empoli 2:0.
Komplet Polaków w starciu Udinese z Sampdorią
Nas najbardziej interesował mecz nasączony Polakami, czyli starcie Udinese z Sampdorią. Teoretycznie na boisku od pierwszych minut mogliśmy zobaczyć nawet czterech naszych rodaków, ale ostatecznie znajome twarze pojawiły się tylko w ekipie gości – Bartosz Bereszyński i Karol Linetty dostali szansę gry od Marco Giampaolo. 23-letni do przerwy grał przeciętnie, ale po przerwie się rozkręcił – udanie napędzał kontry, dwukrotnie uderzał z dystansu, ale najpierw minimalnie się pomylił, a później po bombie z dystansu piłkę odbił Scuffet. Bereszyński z kolei nie popisał się przy jedynym golu dla Udinese, którego autorem był Rodrigo De Paul. Miał też sytuację strzelecką w drugiej połowie, ale bramkarz wyłapał jego strzał w środek bramki.
Łukasz Teodorczyk pojawił się na boisku w 65. minucie za Kevina Lasagne (serio gość się tak nazywa, nie robimy sobie jaj), ale nie doszedł do żadnej sytuacji strzeleckiej. Sześć minut później na boisko wbiegł Dawid Kownacki i chwilę po zastąpieniu wyjątkowo niemrawego Fabio Quagliarelli przymierzył ze skraju pola karnego, ale trafił tylko w boczną siatkę. Najtrudniej miał Teodoroczyk, bo po jego wejściu Udine głównie broniło skromnego prowadzenia, a ex-piłkarz Anderlechtu biegał między obrońcami rywala podejmując próbę pressingu. Chwilę przed końcem meczu zdołał jednak wygrać walkę o piłkę, wpadł w pole karne, minął rywala, ale z trudnej pozycji trafił tylko w boczną siatkę. Lasanga (sorry, wciąż nas to bawi) może czuć na plecach oddech Polaka, ale póki co Teo musi zadowolić się tymi minutami z ławki, bo Włoch jest znacznie bardziej ograny na boiskach Serie A.
Salamon i Skorupski zadowoleni z czystego konta
Cały mecz w bramce Bolonii rozegrał Łukasz Skorpuski i choć jego zespół rozczarował, bo zremisował tylko z Frosinone, ale zremisował bezbramkowo, więc zadowolony był i Skorupski, i Bartosz Salamon, który też zaliczył całe spotkanie. A zatem komplet minut Polaków i obaj zachowali czyste konto, więc źle nie było. Skorupski obronił siedem strzałów na bramkę, Salamon grał w centrum trzyosobowego bloku defensywnego.
Stępiński nie nawiązał do Piątka
Mariusz Stępiński przed tygodniem ukąsił Juventus i w tej kolejce też wyszedł w pierwszym składzie, ale bramki nie zdobył. Chievo dostało baty 1:6 od Fiorentiny, ale sam Stępiński znów zaprezentował się z niezłej strony, doszedł do trzech-czterech sytuacji strzeleckiej, ale albo dobrze interweniował bramkarz, albo jego uderzenia blokowali obrońcy. Sorry, Mariusz, nie co tydzień strzela się mistrzowi kraju, ale przy takiej pazerności gole przyjdą. Pełne spotkanie rozegrał na lewej obronie Paweł Jaroszyński, ale on z przyjęcia sześciopaku raczej zadowolony nie będzie.
fot. NewsPix