Reklama

VAR? A po co to komu?

redakcja

Autor:redakcja

25 sierpnia 2018, 15:23 • 2 min czytania 15 komentarzy

„VAR jest beznadziejny i zrujnuje Premier League” – pisał angielski felietonista Jim Holden. Graeme Le Saux dodawał, że „wprowadzając VAR ryzykuje się zabiciem ducha gry”. Ci wszyscy, którzy podejmowali podobną retorykę, mogą dziś cmoknąć z zachwytu. W Premier League nie ma wideoweryfikacji, dzięki czemu padają tak piękne, tak zgodne z duchem gry gole, jak ten Willy’ego Boly’ego.

VAR? A po co to komu?

Mało tego, że bramka została zdobyta ręką, dotknięcie piłki przez Doherty’ego sprawia, że Boly znalazł się na spalonym. Dwa błędy w jednej akcji. Duch gry, którego w tym wypadku mógłby zabić VAR (wraz z zarżnięciem radości zawodników Wolves – co z tego, że wywołanej paskudnym oszustwem?), tańczy i śpiewa z radości.

Świętowanie na całego mógł zaś zacząć, gdy w tej sytuacji sędzia Martin Atkinson także nie mógł skorzystać z podpowiedzi z wozu, by podyktować karnego dla Manchesteru City:

https://twitter.com/MyBlueEmpire/status/1033335674336894976

Reklama

Zresztą już w poprzednim sezonie mieliśmy całą masę dowodów na to, że sprawdzanie spornych sytuacji przyniosłoby więcej szkody niż pożytku. Gdyby na przykład nieuznany został ten gol Doucoure po zagraniu ręką z pełną premedytacją, Southampton mógłby zapewnić sobie utrzymanie wcześniej niż w ostatniej kolejce i zostałyby nam zabrane emocje na finiszu sezonu.

Nic, tylko przyklasnąć, że perfekcyjnie zdrowy sędziowski organizm Premier League nie dopuścił do siebie VAR-owskiego nowotworu. Brawo, brawo, brawo.

Najnowsze

Anglia

Komentarze

15 komentarzy

Loading...