Lubicie szachy? Te momenty, kiedy pochyleni nad planszą kminicie długo jaki ruch wykonać, by przechytrzyć przeciwnika? Wyobrażamy sobie, że Marcelino oraz Simeone kupili sobie po komplecie, gdzie zamiast figur są ich piłkarze i godzinami rozmyślali nad rozwiązaniami. I jak to zwykle bywa w ich pojedynkach, nawzajem całkiem nieźle przewidzieli swoje ruchy. Remis 1:1 można było w tym starciu brać w ciemno.
Wcześniej szkoleniowcy mierzyli się ze sobą 8 razy i w tych meczach padło jedynie 7 goli. Dziś, pomimo tego szalonego zawyżenia ogólnej statystyki, spotkanie Valencii z Atletico również wpisywało się w typowy scenariusz. Obie ekipy wyprowadzały bowiem najgroźniejsze ataki w momentach, gdy jechali na przeciwnika na pełnej… No, najszybciej jak tylko się dało. Widać było, że jedni i drudzy mają smykałkę do kontr, wszak to głównie za ich pomocą potrafili się jakkolwiek zaskoczyć. Ewentualnie przy stałych fragmentach, jak Gabriel, który w drugiej połowie trafił w słupek. Atak pozycyjny?
Plan Nietoperzy na skruszenie czerwono-białego muru wymagał jednak od nich ogromnej cierpliwości. Parejo i Kondogbia co chwilę zagrywali do boków, do Solera lub Wassa, Marcelino zza linii namawiał też Garaya do odważniejszego wyprowadzania piłki na flanki, do częstszego rzucania crossów. Chodziło o rozciągnięcie defensywy Atleti i dopiero w 55. minucie przyniosło to skutek. Autorami zabójczej akcji zostali dwaj najbardziej aktywni zawodnicy Los Chess – Wass oraz Rodrigo. Ten pierwszy zacentrował delikatnie. Drugi kierunkowym przyjęciem na klatkę (!) minął Godina (!!) i zapakował sztukę Oblakowi.
Ale, ale! To była tylko długo wyczekiwana odpowiedź Valencii. Pierwsza połowa bowiem znacznie lepiej układała się przyjezdnym, a jej ukoronowaniem była akcja z 26. minuty. Antoine Griezmann posłał wówczas niespodziewane prostopadłe podanie do Angela Correi. Mogło się wydawać, że w ogóle nie widzi Argentyńczyka, wszak był do niego odwrócony bokiem, ale najwyraźniej albo wyrosły mu oczy dookoła głowy, albo miał w niej jakiś czujnik wykrywający wyjścia kolegów na pozycje. Między kilkoma obrońcami przeturlała się piłkę, a potem – nic łatwiejszego, Argentyńczyk się odwrócił i zapakował sztukę obok Neto. Francuz często dziś znikał, w drugiej połowie zgasł kompletnie, lecz dla tego jednego błysku warto było go wystawić.
Ostatecznie – 10 vs 9. Niezbyt dobrze to świadczy o produktywności chociażby Solera. Wassa rozgrzeszamy za asystę. https://t.co/ecwFHEUaTU
— Mariusz Bielski (@B_Maniek) 20 sierpnia 2018
Mało też brakowało, a Atletico wywalczyłoby sobie również przewagę liczebną na drugą połowę. Garay nigdy nie był gościem o dynamice Flasha, lecz w pojedynku z Diego Costą wyglądał jak czołg. Poratował się faulem, ponieważ napastnik zdołał go wyprzedzić i miał przy tym sporo farta, że kilka kroków dalej znajdował się również powracający Gabriel. Gdyby nie jego obecność, Ezequiel zapewne wyleciałby z boiska. A gdyby nie faul, obaj Canarinhos – Paulista i Neto – mieliby ciepło. Diego jest w takim sztosie, że mógłby sobie na luzie poradzić w pojedynku z tym pierwszym. Parę razy zdarzało mu się wkręcić przeciwnika w ziemię, jego ofiarą padał choćby Garay.
Argentyńczyk od Jose Gayi powinien wziąć lekcje koncentracji i tego jak czyścić akcje, ponieważ to właśnie Hiszpan wybronił remis swojej drużynie. Tuż po golu Rodrigo zaliczył dwie niezwykle ważne interwencje – dwa razy zaliczył bezbłędny powrót, kasując m.in. akcję Costy. Później, już bliżej końca meczu, pogonił skutecznie za Gelsonem, choć ten chwilę wcześniej zostawił go za plecami. Z drugiej strony zaś kluczowe interwencje zaliczył Oblak, broniąc w 87. minucie płaski strzał Wassa i w ostatnich sekundach podobne uderzenie Gameiro.
Czy zatem ktoś z dwójki Gaya-Oblak zasłużył na miano gracza meczu? Trudno powiedzieć. To zależy, czy patrzymy na to spotkanie jako na szklankę do połowy pełną, czy też do połowy pustą. No i jeszcze z której strony patrzymy. Choć obaj szkoleniowcy tego nie przyznają – na pewno powiedzą coś w stylu: “szanujemy ten punkt” – to w głębi duszy będą też żałować pozostałych dwóch.
Valencia 1:1 Atletico (0:1)
0:1 Correa 26′
1:1 Rodrigo 56′