Hiszpańskie danie główne wjedzie na stół dopiero za tydzień, ale już dziś dostaniemy niezłą przystawkę. Późnym wieczorem (22:00 czasu polskiego) Barcelona i Sevilla powalczą w marokańskim Tangerze o Superpuchar Hiszpanii. Tym razem o zwycięstwie wyjątkowo zdecyduje jeden mecz, ale być może również prawnicy. Jak zwykle namieszała Hiszpańska Królewska Federacja Piłkarska (RFEF), która zdecydowała, że w dzisiejszym meczu może wystąpić dowolna liczba obcokrajowców spoza Unii Europejskiej.
Wydawało się, że po kłótniach o liczbę spotkań w Superpucharze nie będzie już kontrowersji związanych z tym meczem. Po raz kolejny jednak nie doceniliśmy RFEF, która dzień przed meczem stwierdziła, iż znosi limit obcokrajowców spoza UE. Ludzie z federacji stwierdzili, że Superpuchar Hiszpanii nie może być zaliczany do rozgrywek o charakterze profesjonalnym. Tak więc zgodnie z przepisami każdy piłkarz z drużyn finalistów może wziąć w nich udział.
Pewnie mówiłoby się o tym niewiele, gdyby nie Sevilla, która niespecjalnie zgadza się z tym postanowieniem.
– Sevilla FC jest zaskoczona komunikatem RFEF, który został opublikowany zaledwie 24 godziny przed Superpucharem. Mowa w nim o tym, że wszyscy zawodnicy spoza Unii Europejskiej będą mogli zagrać, choć wcześniej było jasne, że będzie można wystawić tylko trzech piłkarzy bez paszportu unijnego… Prawnicy naszego klubu przyglądają się sprawie i jeśli Barcelona wystawi więcej niż trzech zawodników spoza Unii Europejskiej, w odpowiednim czasie zostanie złożona skarga – napisali „Palanganas” za pośrednictwem mediów społecznościowych.
El departamento jurídico del club está estudiando este asunto y si el FC Barcelona alinease a más de 3 jugadores extracomunitarios, presentaría la oportuna reclamación por posible alineación indebida.
— Sevilla Fútbol Club (@SevillaFC) August 11, 2018
Bez wątpienia na decyzji RFEF bardziej skorzysta Barcelona, ale nie przesadzalibyśmy również w drugą stronę. Co prawda jeszcze kilka dni temu Blaugrana miała sześciu zawodników bez unijnego paszportu, ale drużynę opuścił Yerry Mina. Poza tym Marlon nie dostał numeru na dzisiejszy mecz, a więc raczej nie zagra. W takim wypadku zostaje czterech graczy: Philippe Coutinho, Malcom, Arthur i Arturo Vidal. Nie wydaje się jednak, by cała czwórka zagrała dziś z Sevillą, ponieważ Arturo Vidal wraca do grania po ciężkiej kontuzji. Choć trzeba przyznać, że Ernesto Valverde pozostaje w tej sprawie tajemniczy: – Arturo otrzymał powołanie, ponieważ jedziemy wszyscy. To mecz finałowy i Vidal również pojedzie. Czuje się dobrze. Wiem, że przez kilka miesięcy nie mógł grać z powodu kontuzji, ale wiem również, że ciężko trenował i przybył do nas w dobrej formie. Musi dostosować się do gry zespołu i jest przyzwyczajony do gry w ważnych i wymagających spotkaniach. Ufamy, że nie będzie miał problemów z integracją.
– Jeśli zdecyduję się na niego, to będzie musiał zagrać. Jak się czuje? Gra przez 90 minut to nie to samo co trening. Podczas zajęć mamy tylko namiastkę gry, ato nie to samo. To doświadczony zawodnik, ale nie wiem, czy jest gotowy do gry przez 90 minut – dodał szkoleniowiec Barcelony.
Co ciekawe Barcelona twierdzi również, że Philippe Coutinho może już być traktowany jako piłkarz z unijnym paszportem. Żona byłego zawodnika Liverpoolu jest Portugalką, a więc miał on prawo ubiegać się o paszport z tego kraju. Samego dokumentu podobno jednak jeszcze nie dostał, ale kataloński klub twierdzi, iż ma już odpowiedni status, by być uznawanym za Portugalczyka.
Cóż, sporo zamieszania, a stawka tak naprawdę niewielka. Superpuchar Hiszpanii nigdy nie był i pewnie nie będzie traktowany poważnie. Inna sprawa, że dziś zobaczymy, na jakim etapie przygotowań jest odmieniona Barcelona. Spotkanie z Sevillą, która już od trzech tygodni jest w grze, powinno dać nam odpowiedzi na wiele pytań związanych ze startem La Liga. Choć nie wyciągalibyśmy również daleko idących wniosków z dzisiejszego meczu, bo poprzedni sezon dobitnie pokazał, że można zagrać kiepsko w Superpucharze, a później znakomicie rozpocząć ligę.
Fot. NewsPix