Piękny sen Parmy nie został brutalnie przerwany, a jedynie pojawiła się na nim mała rysa. „Crociati” wystąpią jako beniaminek w Serie A w nadchodzącym sezonie, ale wystartują z pięcioma ujemnymi punktami. Poza tym stracili napastnika, Emanuele Calaio, który został zawieszony na dwa lata. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że włoski klub dostał mocno po głowie, ale biorąc pod uwagę, że groziła im degradacja, możemy mówić o szczęśliwym zakończeniu.
Przypomnijmy w telegraficznym skrócie ostatnie lata klubu z Parmy. Na początku 2015 roku „Ducali” stąpali po cienkim lodzie, ponieważ klub był coraz bardziej zadłużony. Czarę goryczy przelała historia właściciela Parmy, Giampietro Manentiego, który okazał się kryminalistą. W marcu zwycięzcy Pucharu UEFA z 1999 roku ogłosili upadłość. Do reaktywacji doszło kilka miesięcy później, ale zasłużony włoski klub musiał zaczynać od Serie D. Cóż, historia dobrze nam znana z naszego podwórka… „Ducali” nie poddali się jednak i co roku udawało im awansować o poziom wyżej. W poprzednim sezonie promocję do włoskiej ekstraklasy uzyskali w ostatniej kolejce, gdy pokonali Spezię.
Oczywiście w mieście i klubie zapanowała euforia, ale kilka dni temu występy Parmy w Serie A stanęły pod dużym znakiem zapytania. Wszystko przez konwersację Emanuele Calaio z kolegami, których poznał w czasach, gdy występował w Spezii.
Generalnie Calaio rozmawiał z De Colem przez cały sezon, a przed bezpośrednim starciem trochę sobie pożartowali. Włoska prokuratura uznała jednak, że panowie nie robili sobie jaj, a chcieli ustawić mecz. Sprawa była na tyle poważna, iż włoskie media donosiły o surowym ukaraniu piłkarza i jego drużyny. W grę wchodziły dwa rozwiązania:
a) -2 punkty w tabeli za zeszły sezon
b) -6 punktów w najbliższych rozgrywkach
Rzecz jasna odjęcie dwóch punktów za poprzedni sezon było czarniejszym scenariuszem, ponieważ oznaczało pozostanie Parmy w Serie B. Ostatecznie zdecydowano się jednak na wariant łagodniejszy. „Ducali” nowy sezon zaczną z pięcioma ujemnymi punktami, a 36-letni napastnik został zawieszony na dwa lata. Kara na pierwszy rzut oka wydaje się surowa, ale tutaj Trybunał Sportowy Włoskiej Federacji Piłkarskiej również rozważał surowsze rozwiązanie, bo mówiło się nawet o czterech latach zawieszenia.
Szczerze mówiąc – pomimo wyboru łagodniejszych opcji ukarania – cała ta sprawa i tak wydaje się mocno absurdalna. Gość sobie pożartował z kolegami, a oskarżyli go o ustawianie awansu. Oczywiście rozumiemy, że włoska prokuratura jest wyczulona na różne tego typu akcje, ale tym razem chyba przesadzili.
Trochę inaczej wyglądała natomiast sprawa Chievo Werona, w przypadku którego również mówiło się o degradacji. Tym razem jednak nie chodzi o dowcipy piłkarza na WhattsApie, a kreatywną księgowość. Prokuratura ma podejrzenia do 30 transakcji na linii Chievo Verona – Cesena w latach 2014-2017. Podobno klub Pawła Jaroszyńskiego ukrył w ten sposób 23 bańki euro. W tym przypadku Trybunał Sportowy Włoskiej Federacji Piłkarskiej rozważał ukaranie „Mussi Volanti” 15 ujemnymi punktami za sezon poprzedni, co oznaczyłoby spadek do Serie B. Natomiast prezydent klubu, Luca Campedell może być zawieszony na trzy lata. Cesena nie poniesie konsekwencji w tej sprawie, ponieważ kilka dni temu ogłosiła upadłość. Podobnie zresztą jak inny zespół z Serie B, Bari.
Ale ale… Dziś zapadła ostateczna decyzja w sprawie Chievo. Nieźle im sie upiekło! Przynajmniej na razie.
#Chievo nie zostanie zdegradowane do #SerieB. Trybunał FIGC oddalił oskarżenia prokuratury z powodu błędu formalnego (nie został wysłuchany prezes klubu…). Chievo przystąpi więc do rozgrywek, a jeżeli proces ruszy to ewentualne kary będą dotyczyły sezonu 18/19#włoskarobota pic.twitter.com/xB9Nfasbvw
— Łukasz (@LucaSz1927) 25 lipca 2018
Z tej dwójki bardziej ucierpi Cesena, która jeśli wróci do jakichkolwiek rozgrywek i tak dostanie -15 oczek na dzień dobry.
Cóż, włoska piłka przeżywa w ostatnich tygodniach gorsze czasy, bo już dwa kluby z Serie B ogłosiły upadłość, a dwa inne mogły być zdegradowane z Serie A. Nic dziwnego więc, że władze ligi przełożyły losowanie terminarza o tydzień, skoro niepewna była przyszłóść dwóch zespołów. Miejmy jednak nadzieję, że ostatnie wydarzenia były tylko wypadkiem przy pracy, a nie powrotem do korupcyjnych czasów.
Fot. NewsPix