Reklama

Spodziewana emerytura, mniej spodziewany kierunek. Torres w Japonii!

redakcja

Autor:redakcja

10 lipca 2018, 12:46 • 3 min czytania 2 komentarze

W ostatnim czasie faworytem do pozyskania Fernando Torresa miały być kluby MLS, zespoły z A-League, którym federacja miała pomóc w pokryciu gwiazdorskiej gaży El Niño, w pewnym momencie do gry miało się włączyć nieoczekiwanie Lille. Na nic jednak te wszystkie spekulacje, bowiem Hiszpan spróbuje wraz z Andresem Iniestą zaszczepić nieco iberyjskiego sznytu w J-League. Były pomocnik Barcelony w Vissel Kobe, Torres zaś – w Sagan Tosu.

Spodziewana emerytura, mniej spodziewany kierunek. Torres w Japonii!

Podstawowe zadanie, jakie stanie przed Hiszpanem, to postawienie na nogi ofensywy 17. zespołu ligi, który ma na koncie zaledwie 14 goli w 15 meczach (mniej uzbierały jedynie dwa zespoły – Kashima i Urawa). Że wcale nie jest to zadanie takie proste, niech świadczy przypadek innego byłego snajpera Atletico, Diego Forlana. Przechodził do Japonii w podobnym wieku co obecnie Fernando, wszyscy spodziewali się kręcenia niebywałych rekordów strzeleckich, tymczasem okazało się, że w 26 spotkaniach debiutanckich rozgrywek Forlan zdobył zaledwie siedem bramek i zleciał z ligi. To samo grozi zresztą Torresowi, bo jego nowa ekipa jest w tym momencie przedostatnia w lidze.

Oczekiwania będą spore, bo gdy Torres negocjował podobno z zespołami z Australii, żądał najpierw siedmiu, a później ostatecznie czterech milionów dolarów za sezon. Tymczasem najwyższa płaca w Sagan Tosu przed jego transferem to “zaledwie” 381 tysięcy dolarów za rok gry. El Niño rozgości się zaś raczej gdzieś w tym towarzystwie:

Zrzut ekranu 2018-07-10 o 12.31.42

Cyferki na koncie powinny mu więc pomóc przeżyć kulturalny szok, gdy już na dobre rozgości się w klubie. O ile oczywiście nie doznał go, gdy kazano mu pozować do zdjęć z pastelowym dywanoszalikiem.

Reklama

Żarty na bok – jeśli nie czytaliście o realiach gry w Japonii, o których w świetnym reportażu pisał Kuba Białek, warto to czym prędzej nadrobić (TUTAJ – KLIK!). Żebyście najlepiej załapali specyfikę funkcjonowania w japońskiej szatni, łapcie dwa bardzo wymowne fragmenty tamtego tekstu:

“Przed przekroczeniem progu budynku klubowego należy zdjąć buty. Piłkarze mają wydzielone specjalne szafki, w których trzymają swoje klubowe obuwie, dla gości jest przeznaczony stojak z klapkami. W budynku wita nas Toshiya, człowiek zajmujący się sprzętem piłkarzy. Jest śmiertelnie przejęty swoją pracą. Siedzi w klubie codziennie od rana do nocy. Wypranie, dowiezienie i równe ułożenie koszulek to dla niego sprawa życia i śmierci. Gdy coś jest nie tak, przyjmuje to – jak każdy Japończyk – jako swoją wielką porażkę. Gdy greenkeeper Jubilo Iwata usłyszał w żartach od Jaya Bothroyda „co to ma być za murawa, greenkeeperze?”, poszedł przeprosić dyrektorów klubu, oficjalnie postanowił poprawę i przez kilka miesięcy chodził zestresowany, by już nikt nie wpadł na to, by powiedzieć o nim złe słowo. Nie potrafił uwierzyć, że taka odzywka europejskiego piłkarza to zwykła szydera. „Skoro taki żart w ogóle przeszedł mu przez głowę, pewnie nie wykonuję swojej roboty jak powinienem” – zdawał się myśleć.”

(…)

“Krzysztof Kamiński: – Gdy z Chin przyszedł do nas Awraam Papadopulos, był zaskoczony, że tutaj nikt nie traktuje go, jakby był ponad. Tam mógł na kogoś krzyknąć i było załatwione, a tutaj jak powiedział, że chce masaż…
– Dobra, po treningu. Przyjdź, ściągnij numerek, weź prysznic, przyjdź, zapraszamy.
– Chcę teraz.
– Nie.
– Jak to nie?!
– Trzeba się ustawić w kolejkę. Taka procedura.
– To ja idę do domu.
– OK.”

Reklama

Co zaś zawodnik może dać swojej drużynie? Rozpoznawalność – to na pewno. W czerwono-białej części Madrytu Torres jest postacią wielbioną bezgranicznie i choć Los Colchoneros nie był w stanie za wiele dać w ostatnich miesiącach, to uczucie nie osłabło. A co za tym idzie – może paru kibiców wybierze się jego szlakiem na mecz, może kilku postanowi kupić koszulkę. Jeśli więc w świadomości hiszpańskiego kibica – szczególnie fana Atleti – nie istniała do tej pory marka Sagan Tosu i prędzej z „Saganem” skojarzyłby Marka Saganowskiego niż klub z Japonii, teraz na pewno się to zmieni.

fot. FotoPyK

Najnowsze

Hiszpania

Komentarze

2 komentarze

Loading...