Konferencja prasowa po druzgocącej klęsce to nie jest kaszka z mleczkiem. Trzeba przyjść, zebrać baty, wyjść, bo nie istnieją słowa, które mogłyby wtedy ukoić ból kibiców. Załóżmy chociażby, że Nawałka idealnie, wręcz utopijnie trafnie diagnozuje wszystkie przyczyny klęski na mundialu.
Co w konsekwencji?
“Chłopie, jak taki mądry jesteś, to czemu przegraliśmy dwa mecze w takim stylu! Wszystko wiedziałeś, a nie zareagowałeś w porę?!”
W zasadzie można tylko utrzymać pożar na dotychczasowym poziomie (a więc płomienie płonącego Fiata 126p sięgające siódmego piętra bloku) albo w mniejszym lub większym stopniu dolać oliwy do ognia.
Nasi dolali wysokooktanowej benzyny.
AN: “Zawodnicy dali z siebie wszystko, podjęli rywalizację na najwyższym poziomie. Postawa zawodników była bardzo dobra. Jestem zadowolony z postawy kadrowiczów”.
Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że trener Nawałka to król banałów, jego “zarówno w ofensywie jak i w defensywie” weszło do słownika języka codziennego, ale są takie chwile, kiedy sam powinien pokusić się o autorefleksję i pomyśleć: Adam, zbastuj. Może oszczędzało mi takie podejście czasu i energii, może mogłem ją przekazać dzięki temu w kierunku ważniejszym.
Ale mówić po dwóch kompromitacjach, że podjęliśmy rywalizację na najwyższym poziomie?
W czym? W prokurowanie błędów defensywnych, jakie nie uchodziłyby płazem w kieleckiej okręgówce?
W tym, że żenada pierwszej połowy z Senegalem, wydawało się niedościgniona, została zaatakowana szarżą przez obie beznadziejne połówki z Kolumbią?
Jest pan zadowolony z postawy kadrowiczów, którzy przez dwie pierwsze połowy meczów mistrzowskich nie potrafili oddać celnego strzału na bramkę rywala, a mówimy o zespole, o którym od początku mówiło się, że jego atuty kryją się głównie w ofensywie, a na szpicy ma jednego z najlepszych napastników świata?
Do tego Szczęsny mówiący, że każdy mecz z Kolumbią wyglądałby tak samo, bez względu na personalia: “Rywal był dla nas na nieosiągalnym poziomie”.
Wojtek, no nie wiem, jak dla mnie wystarczą inne personalia na bramce, a już miałbym więcej wiary, że byłoby lepiej.
Dalej Lewandowski, kapitan, wsiadający na kolegów, co już podłapali niemieccy dziennikarze, przypominający, że Lewy ostatnio tak samo zachowywał się w Bayernie. Tu szczególnie szkoda, bo Robert jest wzorem dla wielu dzieciaków w kraju, które patrzą na niego jak w obrazek i sam jest odpowiedzialny za ewentualną zmianę mentalności w polskiej piłce na lepsze standardy myślenia.
Oczywiście, że nasi piłkarze miewali lepsze sezony, patrząc przekrojowo, jak i indywidualnie. Przed Euro Kuba Błaszczykowski grał bardzo niewiele w Fiorentinie – i tak teraz zdążył zagrać mniej, w zasadzie cud, że pojechał do Rosji. Jak pisałem wczoraj: sam uważam, że ta kadra jest po swoim szczytowym momencie, którzy przypadł w 2016. Ale nie powinno być takiej przepaści, dysproporcji w poziomie – Zieliński czy Linetty od tamtego czasu zdobyli więcej doświadczenia i w Serie A są ważnymi postaciami. Doszła ławka, bo tacy piłkarze jak Kownacki czy Bereszyński wtedy byliby na wagę złota, gdzie we Francji w fazie pucharowej umieraliśmy w ostatnich minutach, nie mając wartościowych zmienników.
Mówimy o mistrzostwach świata, które na razie nurzają się w niespodziankach. Turniej, gdzie co i rusz faworyci się męczą, a tak zwani średniacy rzucają im się z pasją do gardła. Potrafią zamaskować swoje słabsze strony, potrafią wykorzystać lepsze.
Sorry, panowie piłkarze, sorry, trenerze: Iran nie dysponował lepszym potencjałem piłkarskim niż my. Iran nie trafił do łatwiejszej grupy – grał z notorycznym faworytem Hiszpanią, a także mistrzami Europy z CR7 w składzie. A jednak pokazał nieporównywalnie więcej. Queiroz potrafił stworzyć taktykę, a także tak przygotować zawodników, by do ostatnich sekund ważyły się losy grupy, losy drużyn mierzących w mistrzostwo globu.
Wyrzucił tym samym do śmieci całą retorykę, którą uprawiano na naszej konferencji prasowej i podczas różnych rozmówek:
“Byliśmy za słabi, więcej się nie dało, cieszcie się, że było 0:3, a nie 0:5. W zasadzie to wynik ponad stan i powinniście dziękować”.
Dziękuję, że mogłem obejrzeć takie ambitne zespoły jak Iran i Maroko. Tak – podobał mi się Iran z Hiszpanią, bo podoba mi się dramaturgia, a nie mogę się obrażać na zespół, który nie chce popełnić boiskowego samobójstwa, tylko gra o wynik. Maroko z poważniejszą dziewiątką mogłoby namieszać jeszcze bardziej, bo w grze do szesnastki byli w topie mundialu. Wracają z tarczą, z honorem, choć po fazie grupowej, zapisując się dobrze w pamięci kibiców na całym świecie.
My? My jesteśmy pośmiewiskiem. Chyba nawet Russel Crowe się odkocha jak tak dalej pójdzie.
A przecież wypowiedzi kadrowiczów – Glik, Rybus i Pazdan – sugerują jednoznacznie, że pewne rzeczy nie zostały jeszcze powiedziane, ale dopiero mogą zostać powiedziane, a wtedy szambo wybije jak islandzki gejzer.
Leszek Milewski