Zastępowanie legend nigdy nie jest łatwe, o czym brutalnie przekonywało się już wielu trenerów, ale najdobitniej chyba David Moyes w Manchesterze United. Co z tego, że był „The Chosen One”, skoro za chwilę stał się chodzącym pośmiewiskiem i w żaden sposób – ani sportowy, ani pod względem autorytetu – nie nawiązał do czasów legendarnego poprzednika? Tylko najlepsi są w stanie poradzić sobie z tego typu presją. Czy ta sztuka uda się Unaiowy Emery’emu, który właśnie wchodzi w buty Arsene’a Wengera?
Tu z jednej strony zadanie ma ułatwione, bo nie ma co porównywać ostatnich dokonań Kanonierów względem osiąganych przez nich rezultatów z tymi, które pod koniec swojej trenerskiej kariery wykręcał na Old Trafford Sir Alex Ferguson. Szkot miał do dyspozycji teoretycznie przeciętny skład, ale wyciskał z niego nieprzeciętne rezultaty, jak na przykład mistrzostwo Anglii. Gdzie tam Arsenalowi do tego? Jasne, kolejna Tarcza Dobroczynności albo FA Cup w gablocie wygląda całkiem fajnie, tylko czy to sukcesy na miarę ambicji kibiców londyńskiej ekipy oraz jej sterników? Raczej puchary pocieszenia, których zdobywanie wyzwala co najwyżej delikatne uśmiechy zamiast wybuchów radości.
Prawdziwej euforii fani The Gunners nie uświadczyli od dawna. Dopiero co zakończony sezon był zepsutą wisienką na torcie, wszak zajęli oni najgorszą pozycję (szóstą) w Premier League za czasów całej 22-letniej kadencji Wengera. Czara goryczy się przelała, dlatego właśnie piszemy ten tekst – nawet dla zarządców Arsenalu to już było za wiele i ewidentnie przestali oni wierzyć w pudrowane zapewnienia francuskiego szkoleniowca.
Patrząc więc z tej perspektywy, Unai Emery nie będzie stąpał aż po tak cienkim lodzie, jak mogłoby się wydawać. Czy może być gorzej? Oczywiście, skoro nawet Burnley przez długi czas nawiązywało równorzędną walkę z Kanonierami… A z drugiej strony trudno sobie wyobrazić, aby zespół tak silny kadrowo popadł w jeszcze większą zapaść. Pod względem jednostek jest on po prostu zbyt mocny i naprawdę trzeba byłoby się natrudzić, żeby go zmarnować. Kibice też nie wyobrażają sobie takiego scenariusza, ponieważ zmiana na stołku trenerskim raczej wlała w ich serca nadzieję, a nie wątpliwości.
Tu sprawa jest jasna – nowa miotła ma nie tylko pozamiatać postwengerowski kurz, lecz także pozwolić poszybować znacznie wyżej w tabeli. Może nie od razu na fotel mistrzowski, ale do top4 na pewno.
A trzeba przyznać, że i CV Emery’ego wygląda naprawdę okazale.
Unai Emery’s CV:
Took Almería into La Liga for the first time, finishing 8th the following season.
Took Valencia to three consecutive 3rd place finishes in La Liga.
Won three consecutive Europa League titles with Sevilla.
PSG won the domestic treble under him this season. pic.twitter.com/JnnP3esUmL
— bet365 (@bet365) 21 maja 2018
Nie ukrywamy jednak, iż sporo wątpliwości budzi w nas inna kwestia, a mianowicie to, czy Unai na pewno ma odpowiednią osobowość, by poradzić sobie w Arsenalu? Jego dobre imię podburzyła znacznie – i paradoksalnie – właśnie praca w PSG. Bask przegrał w nim wojnę trudnych charakterów. Co chwilę mogliśmy bowiem czytać i słuchać o kolejnych problemach tego szkoleniowca z utrzymaniem dyscypliny w składzie pełnym rozkapryszonych gwiazdek. – Jak niegdyś Blanc, tak teraz Emery ma opinię miękkiego, niepanującego nad gwiazdami szkoleniowca. Nie jest przyzwyczajony do pracy z takimi nazwiskami. W Paryżu generalnie wszystko kręci się wokół piłkarzy. To Neymarowi i Brazylijczykom ma być dobrze, nie trenerowi. A on sobie nie pomaga. Sam powtarza „protagonistami są piłkarze” i niby trudno się z takim banałem kłócić, ale to dużo o nim mówi – opowiadał nam swego czasu Eryk Delinger, pasjonat piłki francuskiej, piszący o niej dla „LeBallonMag”.
Kłótnie chyba trzeba już uznać za znak firmowy Emery’ego, bo praktycznie gdzie się nie pojawił, tam tworzył jakieś spięcia. Czy to w Spartaku, czy to w Valencii, a nawet w Sevilli, z którą przecież święcił największe triumfy w jej historii – wygrywając Ligę Europy trzy razy z rzędu. Wiadomo, w Arsenalu raczej nie będzie miał aż takich problemów jak z Neymarem, Cavanim oraz innymi piłkarzami często z większym ego niż umiejętnościami. Gra w nim co prawda Pierre-Emerick Aubameyang, który jeszcze kilka miesięcy temu buntował się paskudnie w Borussii Dortmund, aczkolwiek poza nim na The Emirates próżno szukać zmanierowanych gwiazdeczek.
O co byśmy prędzej podejrzewali Kanonierów, to zblazowanie kilku graczy, których Emery będzie musiał od nowa nakręcić, zmotywować. A tym samym nam udowodnić, że mentalność zwycięzcy potrafi przenieść z tytułu swojej książki do głów nowych podopiecznych. W PSG mu to nie wyszło, czego dowodzą przede wszystkim dwie kompromitacje w europejskich pucharach – najpierw podczas historycznej remontady Barcelony (4:0 i 1:6 w rewanżu) oraz przy okazji niedawnego dwumeczu z Realem Madryt.
Czego jednak należy spodziewać się po Basku pod względem stricte piłkarskim? – Preferuję styl gry oparty na mocnym charakterze. W każdym meczu powinien objawiać się w walce. Lubię grę przez posiadanie piłki z agresywnym pressingiem. Wolę zwyciężyć 5:4 niż 1:0 – deklarował Unai podczas powitalnego wywiadu. Co jak co, ale akurat paczkę w ofensywie to Arsenal ma, dlatego praktycznie od początku należy oczekiwać od nowego szkoleniowca The Gunners wcielenia tych słów w życie.
Emery ma też bardzo analityczny umysł, co również powinno stanowić zwrot względem tego jak wyglądał Arsenal w ostatnich latach Arsene’a Wengera. Nie spodziewamy się co prawda rewolucji taktycznej, aczkolwiek dokładnego dokręcania śrubek, szlifowania strategicznych detali już owszem. – Oglądam mecze niczym filmy, a potem je analizuję. Uwielbiam to robić. Pracuję praktycznie nad każdą sytuacją. Najważniejsze momenty z danego spotkania wyciągam, a potem zajmuję się nimi na zajęciach z zawodnikami. Często pracuję z piłkarzami indywidualnie, aby poprawić ich technikę czy świadomość taktyczną. Rozmawiam z nimi bezpośrednio, bo ważne jest znalezienie odpowiedniego porozumienia jednostki z zespołem – tłumaczył hiszpański trener.
Nie będzie ani grama przesady, jeśli nazwiemy go perfekcjonistą. Zresztą, Ivana Gazidisa oraz Raula Sanllehiego, dwóch działaczy Arsenalu, przekonał ponoć 100-stronicową prezentacją na temat swojego pomysłu na londyńską drużynę. Do tego rozpoczął już intensywny kurs języka angielskiego, aby od samego początku pracy na The Emirates nie mieć problemów z komunikacją. Niby normalność, ale za nią zawsze warto chwalić.
Pytanie, czy dostanie odpowiednie narzędzia do pracy? Podajemy tę kwestię w wątpliwość, ponieważ angielska wieść gminna niesie, iż Arsenal ma przeznaczyć latem tylko 50 milionów funtów na transfery, co w realiach obecnego rynku nie jest zbyt imponującą sumą. Rok temu podobne kwoty wydawały zespoły takie jak West Ham, West Bromwich, Watford czy Brighton. Znacznie więcej na przykład Leicester i Everton. Jasne, każdy z tych przykładów pokazuje, że ilość =/= jakość. Trudno jednak nie zauważyć, że również Kanonierzy potrzebują wzmocnień. Bo o ile w ofensywę mają bardzo dobrze obsadzoną, o tyle tyły przydałoby się odważniej przebudować.
Jakkolwiek spojrzeć, Emery na pewno wydaje się być bezpieczniejszą opcją niż chociażby Mikel Arteta, którego kandydaturę na trenera Arsenalu dość mocno forsowano w ostatnich tygodniach. On jest jednak kompletnym żółtodziobem, ma jedynie dwuletnie doświadczenie w roli asystenta – współpracuje w Manchesterze City z Pepem Guardiolą – więc powierzenie mu samodzielnego prowadzenia The Gunners byłoby tyleż odważne, co ryzykowne i niebezpieczne. A ostatnie, czego w tej chwili potrzebują londyńczycy, to kolejne zawirowania. Cele mają przecież zupełnie odwrotne – powrót najpierw do angielskiej, a potem europejskiej czołówki oraz zadomowienie się tamże na dłuższy czas.
Nie da się ukryć, iż mariaż Arsenalu z Emerym jawi się w tej chwili jako związek z rozsądku. Obie strony jadą na podobnym wózku, w związku z jakiś czas temu utraconym blaskiem i nadszarpniętym dobrym imieniem, które teraz chcą odbudować. Obie strony mogą zatem sporo na tej współpracy zyskać. Kto tu jest komu bardziej potrzebny? W tym wypadku wyjątkowo rozłożylibyśmy proporcje idealnie po połowie.
Fot. NewsPix.pl