W tym sezonie z czołowych rozgrywek system VAR był już używany w Bundeslidze i Serie A. W kolejnym powtórki zostaną wprowadzone też w La Liga i Ligue 1, a w Premier League wdrożenie technologii zostało jeszcze odroczone – cały czas trwają testy i prace nad usprawnieniem komunikacji pomiędzy sędziami. W Anglii prawdopodobną datą włączenia systemu jest więc początek sezonu 2019/20. Wideo-powtórki będą także używane podczas nadchodzących mistrzostw świata w Rosji, a wszystko to – zebrane do kupy – pokazuje, że wejście tej technologii do stałego obiegu zostało już przesądzone i jest jedynie kwestią czasu.
Tak naprawdę VAR-owi najmocniej opiera się tylko UEFA, która – podobnie jak Anglicy – także prowadzi zaawansowane testy, ale już zapowiedziała, że w przyszłym sezonie europejskich rozgrywek technologia nie będzie używana. Nie określono też żadnych prawdopodobnych terminów jej wprowadzenia – panowie z europejskiej federacji mają się przyjrzeć systemowi przede wszystkim podczas mundialu i po nim zdecydować, co dalej. Ta opieszałość UEFA może nieco dziwić, bo potrzeba usprawnienia sędziowania akurat w jej rozgrywkach jest aż nadto widoczna. Najbardziej elitarna Champions League jest bowiem pełna ewidentnych pomyłek sędziowskich, które tylko w tym sezonie wypaczały wyniki całych dwumeczów.
W ostatnim czasie piłka nożna jeszcze bardziej przyspieszyła. Wzrosło tempo gry, jeszcze mocniej postawiono na przygotowanie fizyczne zawodników, wprowadzono też bardziej wymagające systemy taktyczne. I trochę wygląda to tak, jakby sędziowie przestali nadążać za piłkarzami. Na świeżo mamy w pamięci niedzielne El Clasico, gdzie arbiter popełnił masę kompromitujących błędów na korzyść jednych i drugich. To jedno z najbardziej prestiżowych spotkań świata wyglądałoby zupełnie inaczej, gdyby sędzia miał możliwość skorzystania z powtórek. I nie sposób przewidywać, jakim wynikiem mogłoby się skończyć. To samo tyczy się fazy pucharowej Ligi Mistrzów, która wyglądałaby zupełnie inaczej. Jak dokładnie? Tego oczywiście także nie da się ustalić, bo w piłce jest tyle zmiennych, że absolutnie niemożliwe jest przewidzenie reakcji obydwu drużyn na inny przebieg meczu. Ale też samo wypunktowanie poważnych błędów tylko z fazy pucharowej uzmysławia skalę problemu. Jedźmy więc po kolei, począwszy od 1/8 finału. Oto dwumecze, na które najmocniej wpłynęły błędy arbitrów.
1) Juventus-Tottenham 4:3
W pierwszym spotkaniu, w którym padł remis 2:2, otwierające wynik trafienie Higuaina padało z pozycji spalonej:
W rewanżu było jeszcze gorzej, a palce maczali w tym sędziowie z Polski, pod przewodnictwem Szymona Marciniaka. Przede wszystkim już na początku meczu Juventusowi należał się rzut karny, ale Marciniak i stojący za bramką Raczkowski przewinienia się nie dopatrzyli:
Chwilę później to Juventus zyskał na nie najlepszej dyspozycji naszych arbitrów, bo za celowe nadepnięcie przeciwnika z boiska powinien wylecieć Barzagli:
Niestety na tym błędy naszego zespołu sędziowskiego się nie skończyły, bo w samej końcówce stojący na lini Sokolnicki puścił ewidentnego spalonego, ale na jego szczęście Tottenhamowi nie udało się wykorzystać kapitalnej okazji strzeleckiej. Kontrowersje budziły też zagrania piłki ręką przez piłkarzy Juventusu we własnym polu karnym, ale w myśl wytycznych UEFA nie należały się za nie jedenastki. Tak czy inaczej, w całym dwumeczu, który do ostatnich sekund pozostawał na styku, mieliśmy trzy kluczowe błędy arbitrów. Wynik rywalizacji został więc wypaczony, a w ostatecznym rozrachunku poszkodowaną stroną był oczywiście Tottenham, który odpadł z rywalizacji.
2. Real-PSG 5:2
W pierwszym meczu zaczęło się od dominacji PSG, ale gdyby na stadionie był VAR, już na samym początku spotkania Real wykonywałby rzut karny. Po precyzyjnej analizie wideo można doszukać się bowiem faulu Berchiche na Kroosie (trafił go w lewą stopę, przez co Niemiec uderzył jedną nogą o drugą):
W dalszej części gry karny na Kroosie został jednak podyktowany i z tego padło wyrównanie. Problem w tym, że Niemiec był w tej sytuacji na pozycji spalonej. Jako że w transmisji nie pokazano odpowiedniej powtórki, z pomocą przyszedł materiał nakręcony z trybun:
Dalej mieliśmy rękę Ramosa w sytuacji na-dwoje-babka-wróżyła, ale faktem jest, że Hiszpan zatrzymał ręką piłkę zmierzającą do bramki. – Nasz karny nie był oczywisty, a z drugiej strony nie gwiżdżą jedenastki po oczywistej ręce Ramosa. To podwójne standardy! – grzmiał po meczu Emery, natomiast Ramos dodał, że nie wie, czy było to przewinienie oraz że musi obejrzeć powtórkę. No to oglądamy:
Jakkolwiek interpretować tę sytuację, ciężko tu mówić o wypaczeniu wyniku całego dwumeczu, ale też – gdyby w Champions League obowiązywał system VAR – byłby to zupełnie inny dwumecz.
3. Basel-City 2:5
Niby sprawa oczywista, wynik jednoznacznie wskazuje, kto był w tej rywalizacji lepszy. Sędziowie popełnili jednak błąd w najbardziej newralgicznym momencie, kiedy wynik dwumeczu wciąż brzmiał jeszcze 0:0. Gdyby Basel dostało wtedy należnego karnego, być może pierwszy mecz nie zakończyłby się blamażem aż 0:5.
4. Szachtar-Roma 2:2
Wszyscy pamiętamy, jak Roma męczyła się z Szachtarem, którego wyeliminowała wyłącznie dzięki bramce strzelonej na wyjeździe. Fakty są jednak takie, że powinna mieć nieco łatwiej, bo Ukraińcy powinni pojechać na rewanż bez swojego kapitana, Taisona. A to dlatego, że ten powinien obejrzeć czerwoną kartkę w końcówce pierwszego meczu.
5. Barcelona-Roma 4:4
Przeskakujemy szybko do ćwierćfinałów, a tam najbardziej dramatyczna historia mogła być nieco mniej dramatyczna. Po uważnej analizie powtórek można bowiem dopatrzeć się przewinienia na rzut karny, jakie w pierwszym meczu Semedo popełnił na Dzeko. Jakkolwiek spojrzeć, odrabianie wyniku 2:4 byłoby o wiele prostsze dla Romy, która jednak pomimo wszystko dała sobie radę.
6. Liverpool-City 5:1
Kolejny wynik, który nie pozostawia wątpliwości, i na który wpływ miała podjęta w newralgicznym momencie, błędna decyzja arbitrów. City powinno schodzić na przerwę rewanżowego starcia z wynikiem 2:0, czyli o jednego gola od dogrywki. A wtedy w drugiej części gry naprawdę wszystko byłoby możliwe. Niestety, panowie z gwizdkiem dopatrzyli się spalonego-widmo.
7. Bayern-Sevilla 2:1
Sevilla okazała się bardzo niewdzięczny rywalem dla Bayernu. W pierwszym starciu Bawarczycy bardzo szczęśliwie wygrali 2:1, w rewanżu po trudnym meczu padł bezbramkowy remis. Tyle że ten mecz wcale nie powinien być taki trudny – Sevilla od 2. minuty powinna grać w osłabieniu, bo Mercado sfaulował wychodzącego na czystą pozycję Lewandowskiego (tzw. DOGSO):
8. Juventus-Real 3:4
Nieprawdopodobny dwumecz i nieprawdopodobna historia – Juventus odrabia trzy bramki na Bernabeu i w doliczonym czasie gry dostaje rzut karny. Włosi byli po meczu potwornie oburzeni, ale nie mieli ku temu podstaw, bo rzut karny (oraz czerwień dla Buffona) były jak najbardziej słuszne. Tak naprawdę w tym meczu sędziowie pomogli właśnie Juventusowi, bo nie uznali prawidłowego gola strzelonego przez Isco. Gdyby więc w Lidze Mistrzów używano VAR-u, być może w Madrycie nie oglądalibyśmy aż tak wielkich emocji.
9. Bayern-Real 3:4
Płynnie przeskakujemy do półfinałów, gdzie kontrowersje sędziowskie tylko się nasiliły. Ze spraw oczywistych, w pierwszym meczu należał się Bayernowi rzut karny za faul na Lewandowskim.
Niestety, Kuipersowi umknął ewidentny faul na Lewandowskim w doliczonym czasie pierwszej połowy. To powinien być karny.https://t.co/sYncqe9J4g
— Arbiter Café (@h_demboveac) 25 kwietnia 2018
A w drugim meczu Bayernowi należał się rzut karny za zablokowanie dośrodkowania nienaturalnie ułożoną ręką przez Marcelo:
Kontrowersja z ręka Marcelo. @h_demboveac pic.twitter.com/ioujZl9EQV
— Hubert Michnowicz (@HubertMichno) 1 maja 2018
Dodatkowo, w obu meczach jedenastek dla Bayernu mogło być więcej, a – przypomnijmy – nie było żadnej. I zazwyczaj w sprawę zamieszani byli Lewandowski i Ramos. Kontrowersje ze starcia numer jeden:
Kontrowersje ze starcia numer dwa:
Jako że dwumecz do ostatnich sekund pozostawał na styku, brak przynajmniej dwóch jedenastek dla Bayernu miał tu ogromne znaczenie. I kto wie, być może z VAR-em to Bayern szykowałby się teraz do wielkiego finału.
10. Liverpool-Roma 7:6
Zresztą nie tylko Bayern mógłby wziąć udział w finale, bo także i Roma, na co po 5:2 w Liverpoolu wcale się nie zanosiło. A jednak tylko jedna bramka dzieliła rzymian od dogrywki. W tym kontekście poważne błędy arbitrów odegrały zasadniczą rolą w całym dwumeczu. Co złe, działo się w rewanżu, w którym wydumany spalony pozbawił Romę rzutu karnego oraz gry w przewadze jednego zawodnika:
Następnie arbiter nie gwizdnął rzymianom ewidentnego rzutu karnego:
A na koniec, jakby w ramach rekompensaty, gwizdnął im jedenastkę po przypadkowej ręce defensora Liverpoolu:
Jako że Romie zabrakło tylko jednego gola do dogrywki, tu również błędy arbitrów okazały się fatalne w skutkach i wypaczyły wynik rywalizacji.
* * *
Gdyby w Lidze Mistrzów używano VAR-u, być może mielibyśmy zupełnie inny zestaw finalistów, a być może zasadnicze zmiany nastąpiłyby także we wcześniejszych fazach. W niektórych meczach oglądalibyśmy o wiele więcej emocji, a w innych byłoby ich nieco mniej. Jedno wydaje się pewne – to byłyby zupełnie inne rozgrywki. Z całą pewnością mielibyśmy też mniej narzekań ze strony wyeliminowanych, a poczucie sprawiedliwości wśród wszystkich drużyn byłoby znacznie wyższe. I nasuwa się tylko jedno pytanie – czy w kontekście naprawdę znaczącej liczby bardzo poważnych błędów sędziowskich w Lidze Mistrzów zwlekanie z VAR-em naprawdę jest uzasadnione?
MICHAŁ SADOMSKI