Co prawda sprawa mistrzostwa Anglii już dawno została rozstrzygnięta, ale na brak emocji i tak nie możemy narzekać. Chelsea pokonała dzisiaj Liverpool i już oficjalnie możemy ogłosić, że na poważnie włączyła się do walki o Ligę Mistrzów. Napisał się więc scenariusz, który jeszcze kilka tygodni temu wydawał się mało prawdopodobny.
Początek spotkania nie wróżył jednak niczego dobrego dla Chelsea. Momentami mieliśmy wrażenie, że Liverpool przyjechał na stadion drużyny broniącej się przed spadkiem, a nie zeszłorocznego mistrza Anglii. Finaliści Ligi Mistrzów zadomowili się na połowie gospodarzy, ale trzeba zaznaczyć, że wiele z tego nie wynikało. Po prostu tam byli i próbowali coś stworzyć, ale nie bardzo im to wychodziło. Przede wszystkim brakowało dokładności w decydujących momentach. Natomiast, gdy udało się już dograć do dobrze ustawionego Salaha, to ten akurat nieczysto trafił w piłkę.
Łatwego życia nie miał dzisiaj Mane, którym zaopiekował się Kante. Co prawda Senegalczyk zdołał oddać dwa strzały z dystansu – oba obronił bramkarz Chelsea – jednak na wiele więcej nie mógł sobie pozwolić. W końcówce spotkania, gdy londyńczycy mocno się cofnęli, udało mu się także dwukrotnie dośrodkować, ale wielkiego pożytku z tego nie było. Nawet w trakcie kontry, gdy skrzydłowy Liverpoolu miał już kilka metrów przewagi, Francuz dogonił go, a następnie czysto odebrał futbolówkę. Czasami pomocnik Chelsea musiał pomóc sobie faulem, ale generalnie grał dzisiaj bardzo czysto. Cóż, miejmy nadzieję, że któryś z naszych reprezentantów weźmie przykład z Kante i w czerwcu dokładnie w ten sam sposób powstrzyma Mane.
The Blues mieli dzisiaj mały problem z konstruowaniem sytuacji bramkowych, ale tylko do czasu, gdy Giroud strzelił bramkę. Oczywiście, jak przystało na Francuza, gola zdobył głową. Konkretniej 31-latek wykorzystał dośrodkowanie Vicotra Mosesa, który poradził sobie z Robertsonem na skrzydle. Co ciekawe chwilę wcześniej Nigeryjczyk również doskonale dogrywał ze skrzydła, ale Giroud przeszkodził Bakayoko w oddaniu strzału… Po objęciu prowadzenia drużyna z Londynu przypominała nam machinę Conte z poprzedniego sezonu. Przede wszystkim cechowała ją duża dojrzałość w defensywie, a także czekanie na swoje szanse w ofensywie. Jedną z nich miał Fabregas, który minimalnie spudłował, gdy uderzał z okolic piątego metra. Choć trzeba tutaj zaznaczyć, że Hiszpan łatwego zadania nie miał, bo strzelał z ostrego kąta. Podobnie zresztą jak Marcos Alonso, który uderzył z woleja, gdy dogrywał mu Moses.
– Nasz sen o Lidze Mistrzów nadal jest żywy. Zrobimy wszystko, by do końca sezonu go spełnić – mówił tydzień temu Antonio Conte. Bez wątpienia Włoch nie rzucał słów na wiatr, a dzisiejszy mecz tylko to potwierdził. Drużyna Kloppa była dzisiaj słabsza i pewnego miejsca w kolejnej edycji Ligi Mistrzów jeszcze nie ma. The Reds muszą wygrać w ostatniej kolejce z Brighton & Hove Albion, bo inaczej istnieje duża szansa, że rozgrywki zakończą na 5. miejscu. A w takim wypadku, by dostać się do Ligi Mistrzów, będą musieli wygrać finał z Realem Madryt.
Chelsea – Liverpool 1:0 (1:0)
1:0 Giroud 32′
fot. Newspix.pl