Wśród polskich dóbr narodowych znajdziemy liczne dzieła literackie, muzyczne oraz malarskie, do zestawienia tego moglibyśmy dodać również parki narodowe, zabytkowe zamki i pałace, a nawet wódkę oraz kiełbasę. Dobrym postulatem ze strony kibiców byłoby jednak dołączenie do tej listy również polskich bramkarzy z Łukaszem Fabiańskim na czele.
A piszemy od tym dlatego, że reprezentant Polski odniósł w swojej karierze kolejny mini-sukces, a mianowicie kibice Swansea wybrali go najlepszym piłkarzem sezonu w drużynie. Bramkarz uzbierał aż 74% co tylko pokazuje jak wielką estymą cieszy się w Walii, ale też jak dobrą robotę wykonuje. W poprzednich sezonach wcale nie był gorszy, aczkolwiek nagrodę sprzed nosa zgarniali mu Gylfi Sigurdsson (dwukrotnie) oraz Ki Sung-Yueng.
Swansea’s Player of Year Lukasz Fabianski reveals why he’s still confident that they will avoid the drop #Swans https://t.co/YLGbWJisFD pic.twitter.com/voS24G4s8Z
— Swansea City Online (@SwanseaCityLive) 3 maja 2018
Ogólnie różnica pomiędzy obecną Swansea a tą sprzed lat była taka, że w składzie Łabędzi występowało znacznie więcej indywidualności, które ciągnęły drużynę. Nawet rok temu po Liberty Stadium biegał wcześniej wspomniany Islandczyk czy też Fernando Llorente. – A potem długo, długo nic – mówił zresztą sam Fabiański w ekskluzywnym wywiadzie dla Weszło.
Obecnie wśród graczy z pola trudno szukać kogoś takiego. Tylko reprezentant Polski dwoił się i troił, by jego drużyna godnie zakończyła sezon i wydaje się, że szanse na utrzymanie w Premier League ma spore, wszak w menu ekipy z Walii jest jeszcze Bournemouth, Southampton oraz Stoke. Wygrane z dwoma ostatnimi będą dla Łukasza oraz jego kumpli szczególnie ważne, gdyż są to ich bezpośredni rywale pragnący pozostać najdłużej w Premier League.
A zresztą, nawet gdyby ostatecznie Łabędzie wylądowały w Championship, to właśnie Polak nie powinien mieć sobie nic do zarzucenia jeśli chodzi o postawę oraz dawaną jakość. Praktycznie przez cały sezon jak tylko mógł nadrabiał liczne błędy defensywy swoimi interwencjami, których na ten moment uzbierał aż 122. Więcej zanotował jedynie Jack Butland ze Stoke, przy czym warto zauważyć jeszcze, iż to właśnie nasz rodak obronił najwięcej strzałów oddanych z jego pola karnego (76), co dobrze świadczy o jego warsztacie, gorzej natomiast o linii defensywnej Swansea.
Wiadomo, Davidem de Geą Łukasz nie zostanie, również ze względu na wiek. Chyba też nie ma co liczyć na angaż w którym z zespołów z TOP6. Zresztą, z Arsenalu odchodził właśnie dlatego, iż nie chciał już dłużej siedzieć na ławce. I teraz miałby na nią wracać? Bez sensu. Jesteśmy jednak pewni, iż nawet w przypadku ewentualnego niepowodzenia Swansea Łukasz otrzymałby sporo godnych ofert, nie tylko z Anglii, wśród których pełno byłoby takich zapewniających mu bluzę bramkarską numer jeden w zespole.
A zatem ból głowy Adama Nawałki co do obsady pozycji między słupkami w reprezentacji Polski na pewno w najbliższym czasie nie zmaleje. Do kadry odważnie puka w ostatnim czasie także inny golkiper z wyrobioną na Wyspach renomą, czyli Bartosz Białkowski. Do Premier League – podobnie. W sumie dziwimy się, że jeszcze nikt go nie wyciągnął z Ipswich. Zimą mówiło się o Crystal Palace, lecz ostatecznie w tej kwestii kropka nad „i” nie została postawiona. Może latem? Dobrze by się stało, gdyby również jego nagroda najlepszego gracza klubu – de facto trzecia z rzędu, co w historii Ipswich nigdy wcześniej się nie zdarzyło – okazała się punktem wyjścia do dalszego rozwoju. Owszem, Białkowski ma już 30 wiosen na karku, choć ze względu na doświadczenie dla bramkarza to raczej atut niż przeszkoda w zrobieniu kolejnego kroku naprzód.
Dlatego właśnie liczmy, iż obaj Polacy jeszcze nie raz pokażą w Anglii na co ich stać, ponieważ – pamiętając o odpowiednich proporcjach – są jednymi z najlepszych fachowców wśród golkiperów regularnie grających na Wyspach, których jakości nie da się w żaden sposób podważyć.
Fot. 400mm.pl