Ayrton Senna był na swój sposób zjawiskiem. Do dziś wielu twierdzi, że to najlepszy kierowca w historii Formuły 1. Przeciwnicy tej tezy porównują jego osiągnięcia z sukcesami choćby Michaela Schumachera. Problem w tym, że nie mieliśmy możliwości podziwiać jazdy Senny tak długo, jak byśmy chcieli. 24 lata temu jego bolid wyleciał z toru w San Marino i uderzył w betonową barierę, a Brazylijczyk zmarł.
Przez 10 lat spędzonych w Formule 1 wygrał 41 wyścigów, 65 razy zajmował pole position. Łącznie 80 razy stawał na podium. Do tego jeździł tak, jak nie odważyłby się nikt inny – agresywnie, ale po mistrzowsku, wymijając kolejnych rywali. To wszystko dało mu trzy tytuły mistrzowskie i miłość milionów fanów na całym świecie. Szczególnie w jego rodzinnej Brazylii, gdzie był wręcz bohaterem narodowym. Nikt nie spodziewał się tego, co wydarzyło się równo 24 lata temu.
Trzeci weekend Formuły 1 w sezonie 1994 był tragiczny. Wszystko zaczęło się od piątkowych kwalifikacji, kiedy swój wypadek cudem przeżył Rubens Barichello. Jego bolid wyleciał w powietrze, uderzył w bandę i dwukrotnie przekoziołkował. Rodak Senny został z niego wyciągnięty przez ekipę ratunkową. Ayrton był tym zdarzeniem niesamowicie poruszony. Mimo zakazów, odwiedził kolegę w szpitalu. To wydarzenie popchnęło go do sprowokowania dyskusji na temat bezpieczeństwa kierowców.
Ta okazała się konieczna już następnego dnia. Na łuku Villeneuve, w trakcie kwalifikacji do wyścigu, z toru wypadł Roland Ratzenberger, dla którego był to dopiero trzeci start w Formule 1. Jego bolid uderzył w betonową ścianę z prędkością 314 km/h. Austriak zmarł siedem minut po przetransportowaniu do szpitala. W momencie wstrzymania sesji kwalifikacyjnej, Senna zażądał, żeby samochód bezpieczeństwa zawiózł go na miejsce wypadku. Po powrocie starł się z Johnem Corsmitem, dyrektorem wyścigu. Brazylijczyk wykrzyczał mu w twarz, że „przynajmniej on przejmuje się tu bezpieczeństwem”. Wyraźnie było widać, że ta kwestia leży mu na sercu. Po tym wypadku postanowił ponownie powołać do życia Drivers’ Safety Group, mającą na celu wzrost bezpieczeństwa w Formule 1.
– Kiedy wypadek miał Roland, zdałem sobie sprawę z tego, jak często balansujemy na granicy życia i śmierci. Teraz po raz pierwszy spostrzegłem, że siedząc w samochodzie cały się trzęsę. Patrzyłem w monitor, kiedy zaczęli wyciągać Ratzenbergera z samochodu. Gdy zobaczyłem jak to wszystko wygląda, wiedziałem, że jest bardzo źle – mówił po sobotnich kwalifikacjach
Po tym wszystkim, na osobach, które go znały, Senna sprawiał wrażenie przygnębionego, jego nastrój określano jako „melancholijny”. W przeddzień wyścigu zadzwonił do Adriane, swojej dziewczyny, płacząc i mówiąc, że nie chce się nazajutrz ścigać. Później wykonał jeszcze jeden telefon. Powiedział, że wszystko jest już w porządku.
Rano wyglądał jednak inaczej niż zwykle. Wciąż żywo angażował się w kwestie dotyczące bezpieczeństwa. To na jego prośbę Gerhard Berger poruszył, tuż po minucie ciszy poświęconej Ratzenbergerowi, ten temat. Wątpliwości wzbudzał m.in. wprowadzony w tamtym sezonie samochód bezpieczeństwa – Brazylijczyk obawiał się, że niewielkie prędkości spowodują spadek temperatury opon, co spowoduje zagrożenie tuż po wznowieniu wyścigu. Obawy te miały okazać się prorocze.
Alain Prost, wielki rywal Senny, w wywiadzie dla francuskiej telewizji:
– Ayrton zadzwonił do mnie w sobotę i udało nam się spotkać. Potem w niedzielę widzieliśmy się dwukrotnie. Głównym tematem rozmów było bezpieczeństwo. Był niezadowolony z sytuacji jaka panuje w F1. Podkreślał, że Benetton ma samochód, który jest niezgodny z przepisami. Był niezwykle skoncentrowany na tym fakcie, ale to było dziwne.
W GP San Marino samochód bezpieczeństwa wyjechał na tor już w trakcie pierwszego okrążenia. Pedro Lamy i J. J. Lehto zderzyli się podczas startu do wyścigu. Przez kolejnych pięć kółek kierowcy jechali za nim. Gdy zjechał, zawodnicy ruszyli, na czele całej stawki jechał sam Senna. Kilka chwil później jego bolid był już poza torem, a on sam stracił życie. To wszystko – wypadek i akcję ratunkową – niemal bez przerw transmitowała telewizja. Oficjalnie Senna zmarł w szpitalu, nieoficjalnie: już na torze. Pierwsza z wersji miała pozwolić kontynuować wyścig. Tak też się stało, wygrał Michael Schumacher. Jednak to zwycięstwo dla nikogo się wówczas nie liczyło.
Henry Hope-Frost, prowadzący studio telewizji Canal+ w dniu wypadku:
– Kiedy zobaczyliśmy ten wypadek na monitorach w naszym studiu, zapanowała absolutna cisza. Przez dłuższą chwilę nie byłem w stanie wypowiedzieć żadnego słowa. Zresztą wszyscy byli ogromnie zszokowani. Nawet dzisiaj wspomnienia tamtego dnia budzą we mnie nieprzyjemne odczucia.
W Brazylii wiadomość o śmierci Senny wywołała ogromny szok. Prezydent Itamar Franco ogłosił trzydniową żałobę narodową, zamykając nawet wszystkie państwowe szkoły na jeden dzień. Pożegnać mistrza przyszli Brazylijczycy wszystkich pokoleń, z całego kraju. Był ich bohaterem, ukazującym Brazylię w innym świetle, niż to miało miejsce na co dzień.
Do dziś wypadek Senny uznaje się za jedno z najtragiczniejszych wydarzeń w historii Formuły 1. Nie wiemy, jakie sukcesy jeszcze odniósłby w swojej karierze. Jedno jest pewne: świat sportów motorowych stał się wtedy uboższy o wspaniałego kierowcę i człowieka.