Reklama

Szachy to nie były, ale i tak Mourinho taktycznie przechytrzył Pochettino

redakcja

Autor:redakcja

21 kwietnia 2018, 20:19 • 4 min czytania 3 komentarze

Eksperci i różni analitycy twierdzą, że futbol polega na cyklach, a nawet mikrocyklach i sporo jest w niej słuszności. No ale żeby na przestrzeni jednego meczu przytrafiło się kilka takowych? Cóż, tym lepiej dla nas, bo dzięki temu mecz Manchesteru United z Tottenhamem był znacznie ciekawszy, bo sytuacja cały czas pozostawała dynamiczna.

Szachy to nie były, ale i tak Mourinho taktycznie przechytrzył Pochettino

Uosobieniem tego jak przebiegało to spotkanie mógłby być Paul Pogba, który zaliczył dziś dość specyficzny występ. Bo niby jego aktywność pozostawiała wiele do życzenia. Momentami Jose Mourinho mógłby się wkurzać za jego flegmatyczność, ponieważ szczególnie przez pierwsze 20 minut dosłownie przechodził obok meczu. Spacerował, nie angażował się w pressing, wyglądał niedbale. Ale kiedy już przyszło mu zrobić coś magicznego w kluczowym momencie – proszę bardzo, nie ma problemu, od tego jest.

Wymierzone co do centymetra podanie posłał bowiem na głowę Alexisa Sancheza, który z kilku metrów pokonał Vorma. Po prostu nie mógł tego zrobić, no ale tak to już jest z Francuzem, że jak dasz mu choć pół metra wolnej przestrzeni, on wykorzysta to z zabójczą precyzją. Działo się to w 24. minucie i od tamtej chwili pomocnik regularnie pokazywał swój kunszt, kilkakrotnie posyłając tak zwane ciasteczka za kołnierze graczy Spurs.

Inna sprawa, że to dzięki decyzjom Mourinho Pogba wreszcie mógł pokazać pełnię swojego potencjału, ponieważ zobligował Andera Herrerę i Nemanję Maticia do jeszcze większej pracy w defensywie, właśnie kosztem Francuza. A mimo to już bez jego kluczowego udziału padła druga bramka dla Manchesteru. Najpierw walkę o piłkę z Trippierem wygrał Alexis Sanchez, dograł ją do Romelu Lukaku, a ten oddał do Lingarda. Anglik zachował się jednak bardzo inteligentnie, bo był odwrócony plecami do bramki i nie szukał na siłę okazji do strzału. Przepuścił futbolówkę, wszak z głębi pola nadbiegał Ander Herrera. Hiszpan miał sporo czasu, by odpowiednio przymierzyć, a także wystarczająco dużo miejsca, aby nikt mu w tym nie przeszkadzał. No i egzekucji dokonał, uderzając precyzyjnie po ziemi tuż obok Vorma.

Podopieczni Jose Mourinho jednak nie od samego początku grali tak dobrze. Wręcz przeciwnie, odpowiednie wejście w mecz zajęło im kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt minut. Od początku bowiem to zawodnicy Mauricio Pochettino zdecydowanie dominowali. Zwłaszcza dzięki Eriksenowi, który już w 11. minucie popisał się genialnym podaniem ze skrzydła do Dele Allegro. Anglik wbiegł w pole karne jak czołg z napędem odrzutowym, a że kolega z drużyny dograł mu idealnie, to z łatwością wpakował piłkę do siatki.

Reklama

Na więcej jednak nie Tottenhamu nie było stać, chociaż miał jeszcze kilka dobry sytuacji. I niemal za każdym razem kluczowy w tych akcjach bywał właśnie Eriksen. Prawa noga, lewa noga – żadna różnica, rozdawał naprawdę kąśliwe dla rywala piłeczki. No ale co z tego, skoro ani Kane, ani Alli, ani Son nie potrafili z nich skorzystać? Zwłaszcza ten ostatni często wychodził na pozycję, kilka razy nawet dostał futbolówkę w polu karnym, aczkolwiek nie potrafił jakoś wyraźnie zagrozić De Gei.

Intensywność pressingu Spurs też malała z czasem, a że Manchester w pewnej chwili wyszedł na prowadzenie, to wiadomo jak pragmatyczny futbol stosował przez większą część spotkania. No i opłacało się, zwłaszcza że taktycznie w końcu to zawodnicy Mourinho wygrali walkę o środek pola. Kluczowe było wyłączenie z gry Moussy Dembele, do którego Czerwone Diabły bardzo szybko doskakiwały, gdy tylko miał futbolówkę przy nodze. W ogóle nie miał też miejsca, aby robić przewagę swoimi dryblingami, dlatego też Tottenhamowi z tak wielkim trudem przychodziło konstruowanie kolejnych ładnych oraz skutecznych akcji.

Wydaje się, iż to właśnie doświadczenie Jose Mourinho oraz jego podopiecznych zrobiło najważniejszą różnicę w tym meczu. To on skutecznie zareagował na wysoką intensywność, jaką na początku potyczki zaproponowali londyńczycy. Równie dobrej odpowiedzi ze strony Pochettino nie było, pomimo tego, iż w drugiej połowie zdecydował się nawet na zmianę ustawienia, przechodząc na grę z trzema stoperami oraz zawodnikami wahadłowymi. Mimo tego jego piłkarze wykonywali wówczas tylko syzyfową pracę, nawet w chwili, gdy w końcówce znów znacznie przycisnęli United do muru.

To już 10 lat mija, odkąd do gabloty Spurs trafiło jakiekolwiek trofeum. No i będą musieli poczekać przynajmniej jeszcze jeden sezon, aby przerwać tę nieprzynoszącą chluby passę. Czerwona część Manchesteru może natomiast już natomiast zacząć myśleć o finale, choć rywala pozna dopiero jutro, gdy rozstrzygnie się starcie Chelsea z Southampton.

Manchester United 2:1 Tottenham (1:1)
0:1 Alli 11′
1:1 Sanchez 24′
2:1 Herrera 62′

Fot. NewsPix.pl

Reklama

Najnowsze

Anglia

Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Komentarze

3 komentarze

Loading...