Reklama

Jak co roku… Barcelona zdobywa Puchar Króla!

redakcja

Autor:redakcja

21 kwietnia 2018, 23:52 • 3 min czytania 33 komentarzy

Puchar Króla ma to do siebie, że przez kibiców wielkich klubów jest dość często lekceważony. Ernesto Valverde, zapytany o tę kwestię na przedmeczowej konferencji prasowej, zdawał się być świadomym tego zjawiska. – Docenia się go mniej, kiedy się przegrywa. My jednak znamy jego wartość, nie uważamy, iż jest nieważny. Musimy zwyciężyć – zaznaczał jednak.

Jak co roku… Barcelona zdobywa Puchar Króla!

„Mówisz i masz” – mogli odpowiedzieć chórem jego piłkarze, bo znów zagrali na nieosiągalnym dla rywali poziomie. 5:0 – czy może być lepsza rehabilitacja i zadośćuczynienie wobec kibiców, których jeszcze niedawno bardzo rozczarowali w dwumeczu z Romą? Trudno w ogóle pomyśleć o czymś takim, jeśli w finale krajowego pucharu z łatwością pakujesz manitę drużynie takiej jak Sevilla.

To był naprawdę niemal perfekcyjny występ ze strony Barcelonistów. Nie ma czego się czepiać. Za to smaczków w tym spotkaniu da się znaleźć całe mnóstwo.

Przede wszystkim gol Iniesty. Wspaniałe ukoronowanie całej jego kariery na Camp Nou. 22 lata w barwach Blaugrany, których zwieńczeniem stało się podniesienie trofeum – 31. w jego karierze – oraz wielki wkład w wygraną. Wiadomo, przed nim jeszcze kilka spotkań ligowych, w tym El Clasico, ale i tak pod względem stawki sportowej nie będzie ono ważniejsze dla Dumy Katalonii od właśnie zakończonego finału. Dlatego właśnie trafienie Don Andresa znaczy tak wiele, jest symboliczne. Kiedy w 88. minucie schodził z boiska miał szklanki w oczach, a owację na stojąco otrzymał również od fanów Sevilli. Całe Wanda Metropolitano skandowało jego nazwisko.

Po drugie – kolejne osiągnięcia indywidualne Messiego. Leo trafił dziś do siatki tylko raz, choć okazji miał więcej. Na przykład w początkowej fazie spotkania, gdy strzałem z rzutu wolnego z kilkudziesięciu metrów prawie zdjął pajęczynę z bramce Sorii. Prawie, ponieważ ostatecznie to bramkarz był górą w tym pojedynku. Natomiast już później, w 30. minucie, był bezradny, po tym jak zapakował mu sztukę dzięki podaniu – a jakże! – Jordiego Alby. Tym samym Argentyńczyk wyrównał osiągnięcie Telmo Zarry, który w barwach Athleticu, w latach 1942-50, zdobywał bramki w pięciu finałach Copa del Rey.

Reklama

Po trzecie – kompletna dominacja. Bo choć nawet posiadanie piłki przez Barcę nie stało na aż tak wysokim poziomie jak czasem (niecałe 60%), to ani przez moment Sevilla nie zagroziła zawodnikom Valverde. Nawet te parę strzałów, które musiał obronić Cillessen, nie sprawiło mu większych kłopotów. Los Nervionenses zatracili dziś wszystkie swoje atuty. Tyle mówili o pressingu, o konieczności odcięcia Messiego od podań, uczynienia tego samego wobec Suareza, skutecznym kontrowaniu, ale… Nie widzieliśmy nic z tych rzeczy. To był kolejny kolejny typowy-nietypowy mecz Andaluzyjczyków w tym sezonie, gdy na boisku wyglądali co najwyżej jak turyści, którzy jedynie podziwiali to co wyprawiali zawodnicy Dumy Katalonii. Zupełnie tak jak w spotkaniach z Eibarem, Atletico czy Celtą.

Wyobraźcie sobie bezradność Sevilli, skoro piłkarze Dumy Katalonii swobodnie klepali sobie futbolówkę pomiędzy nimi niczym na treningu. Skoro wyjątkowo wysoko podchodził Busquets i nawet pokusił się o strzał. Skoro Cillessen zaliczył asystę drugiego stopnia, po której padło pierwsze trafienie, autorstwa Luisa Suareza do spółki z Coutinho. Skoro Gerard Pique potrafił zapędzić się pod pole karne jakby zapragnął być Suarezem, albo nawet hasał sobie gdzieś po skrzydle. Skoro Messi odpuścił strzelanie z rzutu karnego na rzecz Coutinho, któremu chwilę wcześniej arbiter anulował gola, bo najpierw odgwizdał rękę Lengleta.

116. edycja Copa del Rey przeszła zatem do historii, a Barca jeszcze bardziej wyśrubowała swoje niewiarygodne statystyki w tychże rozgrywkach. To już jej 30. zwycięstwo w krajowym pucharze! Ponadto przez ostatnią dekadę aż ośmiokrotnie znalazła się w jego finale, zdobyła go sześć razy, w tym właśnie czwarty raz z rzędu, co w całej historii zdarzyło się tylko dwa razy – w latach 1905-08, gdy dominował Real Madryt, oraz 1930-1933, kiedy to triumfował Athletic. Tym bardziej więc należy docenić osiągnięcie Barcelony, dla której wcale nie był to puchar pocieszenia.

Barcelona 5:0 Sevilla (3:0)
Suarez 14′
Messi 31′
Suarez 40′
Iniesta 52′
Coutinho 69′

Fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Piłka nożna

Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów

Szymon Janczyk
5
Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów
Ekstraklasa

Rocha: W Brazylii jest ciężko. Byłem na testach, a trenerzy na mnie nie patrzyli

Kamil Warzocha
0
Rocha: W Brazylii jest ciężko. Byłem na testach, a trenerzy na mnie nie patrzyli

Hiszpania

Hiszpania

Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia

Kamil Warzocha
2
Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia
Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
9
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Komentarze

33 komentarzy

Loading...