Reklama

Carlitos i długo, długo nic. Beznadziejne rzuty wolne w ekstraklasie

redakcja

Autor:redakcja

20 kwietnia 2018, 12:54 • 5 min czytania 15 komentarzy

Rewanżowy mecz półfinału Pucharu Polski pomiędzy Legią i Górnikiem w praktyce rozstrzygnął się w jednej akcji – Loska wyleciał z boiska za zagranie ręką poza polem karnym, a Kucharczyk zamienił rzut wolny na gola. Rzecz jasna w naszych warunkach druga część poprzedniego zdania o rzucie wolnym brzmi dużo bardziej zaskakująco, bo ze stojącej piłki ekstraklasowcy kopią niewiele lepiej, niż w biegu (a w biegu kopią fatalnie). Co więcej, jeżeli szukalibyśmy kolejnego argumentu za tym, że poziom naszej piłki pikuje, to właśnie podnieślibyśmy temat rzutów wolnych w niedalekiej odległości od bramki przeciwnika, które w nieco poważniejszych ligach zazwyczaj wiąże się z możliwością umieszczenia piłki w bramce po bezpośrednim strzale. U nas jednak tak to nie działa.

Carlitos i długo, długo nic. Beznadziejne rzuty wolne w ekstraklasie

Zresztą strzał Kucharczyka z meczu z Górnikiem jest tu najlepszym potwierdzeniem. Nie twierdzimy, że legionista nie chciał tak uderzyć. Przeciwnie, w stu procentach wykonał swój plan, jakim niewątpliwie był mocny strzał przez mur. Sęk w tym, że stąd mur nazywany jest murem, a nie na przykład bramą, że w teorii powinien być szczelny i piłka nie powinna przechodzić po strzałach wprost w niego. Jasne, czasem się to uda – zwłaszcza jeśli mur jest nieudolnie ustawiony – ale też ciężko opierać strategię wykonywania wolnych właśnie o nikłe prawdopodobieństwo, że piłka jakoś przejdzie przez mur.

Jako że naprawdę trudno nam przypomnieć sobie wiele efektownych goli z rzutów wolnych z tego sezonu ligowego, a szybciej do głowy przychodzą nam inne strzały przez mur (vide Bohdanow z Arki w meczu z Legią), postanowiliśmy bliżej przyjrzeć się problemowi. I wyszło nam, że w całych rozgrywkach ligowych 2017/18 padło jedynie 13 bramek strzelonych bezpośrednio ze stojącej piłki (ale niestojącej na wapnie). Jest to wynik, którego nawet nie ma co porównywać z liczbami z najsilniejszych lig, bo przykładowy Leo Messi w samym 2018 roku strzelił w lidze 6 goli z rzutów wolnych, podczas gdy trzystu iluś naszych ligowców przez cały, jak dotąd liczący 31 kolejek sezon strzelili 13 takich goli. Zła wiadomość jest też taka, że jest to wynik, który nijak się ma do zeszłorocznego dorobku polskich ligowców, którzy zakończyli sezon z 26 takimi trafieniami. Żeby wyrównać ten wynik, w ostatnich 6 kolejkach nasi kopacze musieliby strzelić tyle samo goli z rzutów wolnych, co w poprzednich 31. Totalna abstrakcja.

Reklama

W tym sezonie goli strzelonych z rzutów wolnych jest tak mało, że spokojnie można je wszystkie wyszukać i obejrzeć. I tu dochodzimy do kolejnego przykrego wniosku, bo więcej trafień było bardziej przypadkowych (błąd bramkarza, rykoszet, piłka przez mur) niż było skutkiem dobrego uderzenia. Specjalistę w tej dziedzinie właściwie mamy tylko jednego i jest nim Carlitos, który zdobył 4 bramki bezpośrednio z rzutów wolnych, z czego tylko jedna była przypadkowa (rykoszet z Bruk-Betem), a pozostałe były pochodną świetnych technicznie uderzeń. Z pewnością sztuka ta nie jest też obca Starzyńskiemu, który w tym sezonie strzelił co prawda tylko jednego takiego gola, ale grał stosunkowo mało. W poprzednich rozgrywkach ofensywny pomocnik Zagłębia strzelił jednak już 3 gole z rzutów wolnych i z pewnością nie powiedział w tej kwestii jeszcze ostatniego słowa. Talent w tej dziedzinie na pewno ma też Rafał Kurzawa, który jednak wyspecjalizował się w zagrywaniu idealnych piłek na głowy (tudzież stopy) partnerów, a po bezpośrednim strzale najbliżej gola był trafiając w słupek. A reszta?

Warcholak z Arki zdobył w tym sezonie 2 gole z rzutów wolnych, za każdym razem po uderzeniu z całej pety i za każdym razem przy uśmiechu fortuny. Tak też padła większość bramek bezpośrednio z rzutów wolnych w naszej ekstraklasie. Zobaczcie zresztą sami wybór siedmiu skutecznych strzałów z bieżących rozgrywek:

Cóż, nie jest to raczej filmik reklamowy, jaki Ekstraklasa powinna wysyłać do stacji telewizyjnych przy negocjacjach nowego kontraktu. Bramki z tego padały i owszem, za to strzelcom należą się brawa, ale też tak właśnie zakłada rachunek prawdopodobieństwa – przy dużej liczbie uderzeń w światło bramki część z nich zwyczajnie do niej wpadnie. Problem w tym, że tego typu strzały nie zakładają zbyt wysokiej skuteczności. Podobnie jest z rzutem podjajecznym za 3 punkty w koszykówce – czasem wpadnie, ale lepiej jednak rzucać w inny sposób. Jakkolwiek spojrzeć, żadne z powyższych trafień nie świadczy o jakimś wyjątkowym kunszcie strzelca.

Co innego przy kolejnym filmiku, który niestety liczy sobie tylko 6 goli, a połowę z nich zdobył Carlitos. I to jest dopiero bieda – na 31 kolejek, po 8 meczów w każdej, tylko 6 razy udało się naszym kopaczom oddać piękny, skuteczny strzał z rzutu wolnego. Trochę przerażające, prawda?

Reklama

Rzadko kiedy zawodnicy mają możliwość w lepszy sposób zaprezentować technikę strzelecką, niż uderzając ze stojącej piłki znajdującej się 20-25 metrów od bramki przeciwnika. Kiedy tego typu stały fragment gry dyktowany jest w meczu, w którym gra Robert Lewandowski, wszyscy na stadionie wstrzymują oddech. A kiedy tego typu rzut wolny ma miejsce w ekstraklasie, właściwie zdaje się to być najlepszy moment, żeby wyskoczyć do kibla. Albo bowiem jakiś farfocel wpadnie do bramki, albo – co jest o wiele bardziej prawdopodobne – nie będzie nawet bezpośredniego zagrożenia dla bramkarza.

I jeżeli dalej staracie się szukać analogii pomiędzy ekstraklasą z dziś, a tą sprzed lat oraz zaklinacie rzeczywistość, że poziom wcale nie poszedł w dół… Cóż, zobaczcie sobie jak rzuty wolne uderzali przykładowi Leszek Pisz czy Ryszard Wieczorek, a jak uderzają je Michał Kucharczyk czy Marcin Warcholak. A potem zapłaczcie.

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark
Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
3
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
22
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Komentarze

15 komentarzy

Loading...