Podział na grupy i nieaktualne już dzielenie punktów – to był pomysł Ekstraklasy na rozgrywki ligowe, w których każdy miał do końca pozostawać pod prądem i o coś walczyć. Cała reforma od samego początku miała jednak jeden słaby punkt i tyczył się on najsłabszych zespołów z grupy mistrzowskiej. Ekip z dwóch, czasem trzech najniższych miejsc w czołowej ósemce, które nie biły się już o nic, a ich postawa w niektórych meczach budziła sporo kontrowersji.
Pamiętamy chociażby Pogoń Szczecin, która przez dwa lata w grupie mistrzowskiej nie potrafiła wygrać meczu. Pamiętamy też Górnika z sezonu 2014/15, którego kibice wręcz nie życzyli sobie, by drużyna postawiła się walczącemu o mistrza Lechowi i skończyło się w Zabrzu na 1:6. Natomiast po obecnych rozgrywkach – choć z zupełnie innego powodu – zapamiętana może zostać Korona. Kielczanie właśnie podzielili zespół na dwie grupy i jasno określili priorytety. Liga się nie liczy, więc do Poznania na mecz z Lechem (piątek) nie pojadą najlepsi, którzy będą potrzebni na rewanżowy mecz półfinału Pucharu Polski z Arką (wtorek). Cały ten manewr jest możliwy własnie z tego powodu, iż Korona ma w lidze pewny byt oraz niezbyt duże szanse na włączenie się do walki o europejskie cele.
Na oficjalnej stronie klubu czytamy:
Koroniarze muszą myśleć nie tylko o rywalizacji z Lechem, którą rozegrają w Poznaniu w piątek 13 kwietnia, ale także o najistotniejszym starciu tego sezonu, czyli meczu rewanżowym półfinału Pucharu Polski z Arką Gdynia. (…) W związku z tym w tym tygodniu Żółto-czerwoni trenować będą przede wszystkim w dwóch grupach. O ile jeszcze we wtorek, na dwóch zajęciach pracować będą razem, to już w środę nastąpi podział. Każda grupa będzie miała inny reżim treningowy dostosowany do konkretnego meczu. W czwartek po raz ostatni w tym tygodniu drużyna będzie pracować razem, a po obiedzie połowa Żółto-czerwonych uda się na mecz z Lechem Poznań, z którym w piątek zainaugurujemy rundę finałową Lotto Ekstraklasy.
Priorytetom Korony trudno się dziwić, w końcu awans do finału Pucharu Polski – rozgrywanego w kapitalnej scenerii na Stadionie Narodowym – byłby dla Korony powtórzeniem historycznego sukcesu z 2007 roku. Inna sprawa, że tego typu postawa nieco zmienia warunki rywalizacji o mistrzostwo Polski, w której kielczanie mogliby odegrać znaczącą rolę. Tak jak chociażby przed rokiem, kiedy m.in. odebrali punkty Jagiellonii, czym pośrednio odebrali jej również mistrzostwo.
W bieżących rozgrywkach o mistrza rywalizują Lech, Jagiellonia i Legia. Z wyłączeniem meczu w Białymstoku, dla każdej z tych drużyn starcie z Koroną było w tym sezonie nie lada przeprawą:
– Lech wygrał u siebie 1:0 po tym, jak goście nie wykorzystali rzutu karnego. W Kielcach Korona wygrała 1:0.
– Jagiellonia zwyciężyła w Kielcach po samobójczym golu Kallaste z drugiej minuty doliczonego czasu gry, u siebie rozbiła rywala aż 5:1.
– Legia zremisowała na własnym terenie z Koroną 1:1, a w Kielcach uległa 2:3.
Tak się akurat złożyło, że Korona zaczyna rundę finałową kolejno od meczów z Lechem (wyjazd), Jagiellonią (dom) i Legią (wyjazd). Jeśli awansuje do finału Pucharu Polski, być może powtórzy manewr z oszczędzaniem się także w meczu w Warszawie – z Legią gra w piątek, 27 kwietnia, a finał odbędzie się w środę, 2 maja. W takim wariancie z dwoma pretendentami do tytułu zagrałyby rezerwy Korony, a z jednym pierwszy skład.
A jeśli Korona odpadnie z Arką – w końcu u siebie wygrała tylko 2:1 – to jedynym beneficjentem oszczędzania się na Puchar Polski będzie Lech. Jakkolwiek spojrzeć, niezależnie od rozwoju wydarzeń, skala trudności w poszczególnych starciach może się znacznie różnić – jedne drużyny będą miały z Koroną łatwiej, drugie trudniej. I naprawdę nie chce się nam wierzyć w teorię, że drugi garnitur postawi równie trudne warunki, bo naprzeciw staną ludzie, którzy będą się chcieli pokazać trenerowi. Gdyby drugi garnitur był lepszy od pierwszego, to byłby pierwszym garniturem i właśnie przygotowywałby się do pucharowego meczu.
Jako że nie potrafimy specjalnie oburzać się na pucharową strategię Korony, ujmijmy więć sprawę tak – pierwsze miejsce po fazie zasadniczej przekłada się na wiele korzyści (kalendarz, przewaga nad rywalem przy równej liczbie punktów), a teraz poznaliśmy korzyść kolejną, czyli mecz z Koroną II. Potencjalny rozkład gier był znany od początku, tak jak i od dłuższego czasu znana była pucharowa drabinka. Nikt przecież nie bronił Jagiellonii czy Legii wygrania ligi i zapewnienia sobie takiej właśnie przewagi nad rywalami.
Inna sprawa, że do końca pozostało po siedem spotkań, w tym bezpośrednie mecze pomiędzy trzema pretendentami, więc wciąż wszystko jest przecież możliwe. Ale też pamiętajmy, że na samym końcu – tak jak w poprzednim sezonie – mogą zadecydować pojedyncze punkty, a te w pierwszej kolejce fazy finałowej zostaną podane Lechowi na srebrnej tacy.
Fot. FotoPyK