Mecz o drugie miejsce w La Liga. Czyli w praktyce spotkanie, które nie wywoływało zbyt wielu emocji. Mówiąc o stricte sportowych aspektach, derbi madrileño były meczem praktycznie o nic. No bo w końcu obie drużyny przed startem sezonu marzyły o pierwszej lokacie, która już dzisiaj jest dla nich nieosiągalna. Mogliśmy się zastanawiać, czy oba zespoły będę kalkulować przed rewanżami w Lidze Mistrzów i Lidze Europy, czy jednak zagrają na maksimum swoich umiejętności. Oczywiście żadna ze stron nie odpuszczała, oglądaliśmy całkiem żywy mecz, ale nie ma co ukrywać – spotkanie również nas nie porwało, a z podziału punktów najbardziej cieszy się Barcelona, która ma już jedenaście oczek przewagi nad Atletico.
Przy okazji derbów hiszpańscy sędziowie po raz kolejny przypomnieli nam, że są w stanie pomylić się nawet w najprostszej sytuacji. W porządku, sytuacja z początku spotkania, w której zawodnik Atletico powalił w polu karnym Toniego Kroosa, należała jeszcze do tych kontrowersyjnych, w których zdania są podzielone, aczkolwiek nawet hiszpańscy eksperci mówili o ewidentnej jedenastce. No ale dobra, biorąc pod uwagę formę prezentowaną przez hiszpańskich arbitrów, decyzja o niepodyktowanym karnym niespecjalnie nas dziwi. Ale sytuacja, w której odgwizdywany jest spalony zawodnika Atletico, choć ten… znajdował się na własnej połowie? No, to już wyższy poziom absurdu.
Gdyby nie podniesiona chorągiewka, Vitolo miałby dużo miejsca, mnóstwo opcji i dobrą szansę, by ruszyć w kierunku bramki. Po chwili w poprzeczkę trafił Marcelo, więc błąd sędziów mógłby mieć kolosalne znaczenie dla przebiegu tego spotkania.
Jeżeli chodzi o stricte boiskowe wydarzenia, trzeba przyznać, że mecz nie rozczarował. Optyczną przewagę miał oczywiście Real, co potwierdzał liczbą stworzonych sytuacji. Świetną szansę miał Ronaldo. Kroos dośrodkował z rzutu rożnego, Bale przedłużył piłkę, a Cristiano strącił ją w kierunku bramki… kolanem. Potem próbował jeszcze z dystansu, ale za każdym razem lepszy okazywał się Oblak – jeden z bohaterów Atletico w dzisiejszym spotkaniu. Słoweński bramkarz nie miał też problemów, żeby obronić strzał Varane’a, który doszedł do sytuacji strzeleckiej po wcześniejszej wrzutce z rzutu wolnego.
Real próbował, próbował, aż w końcu dopiął swego. Kilka minut po zmianie stron Ronaldo wykorzystał wrzutkę Bale’a i mocnym uderzeniem z woleja pokonał Oblaka. Portugalczyk lubuje się w strzelaniu bramek Los Colchoneros. W La Liga więcej sztuk zapakował tylko Sevilli i Getafe. W ogóle po zmianie stron oglądaliśmy akcję za akcją. Po chwili był już remis. Atletico bardzo szybko wróciło do świata żywych. Rozgrywający bardzo dobre zawody Antoine Griezmann otrzymał piłkę od Parteya, odegrał do Vitolo, któremu wykreował bardzo dobrą okazję. Hiszpan został sfaulowany przez Navasa, ale sędzia nie musiał wskazywać na jedenasty metr. Piłka trafiła bowiem do Francuza, który nie miał problemu z umieszczeniem jej w siatce.
Po chwili przed świetną okazją stanął Koke. Carvajal wybił piłkę w taki sposób, że ta trafiła do ustawionego na wprost bramki zawodnika Atletico, który uderzył bardzo mocno, jednak blisko środka, co ułatwiło interwencję Navasowi. Po stracie bramki Atletico było bardzo stanowcze, dążyło do strzelenia gola i – trzeba przyznać – kontrolowało przebieg spotkania. Real miał piłkę, stwarzał nawet pojedyncze sytuacje, ale żadna z nich nie była naprawdę konkretna. Podopieczni Diego Simeone dopuszczali ich mniej więcej do linii własnego pola karnego, a potem pozwalali na strzały – najczęściej słabe i niecelne.
W doliczonym czasie gry dobrą okazję miał Sergio Ramos, który uderzył z rzutu wolnego na bramkę, ale – cóż za niespodzianka – kolejną świetną interwencją popisał się Oblak. Tym sposobem Real i Atletico podzieliły się punktami i sprawiły, że Barcelona jest coraz bliżej formalnego zapewnienia sobie mistrzostwa kraju.
Real – Atletico 1:1
1:0 Ronaldo 53′
1:1 Griezmann 57′
Fot. NewsPix.pl