Reklama

Gra o ósemkę na ostatniej prostej

redakcja

Autor:redakcja

21 marca 2018, 18:45 • 4 min czytania 47 komentarzy

Obecnie wszyscy czekamy na mecze reprezentacji, ale ekstraklasowe kluby doskonale zdają sobie sprawę, że na złapanie oddechu dostały tylko chwilę. Gdy kadrowicze wrócą walczyć o ligowe punkty, zobaczymy interesujący wyścig na ostatniej prostej – gra toczy się przecież o wejście do ósemki, a co za tym idzie o pewność utrzymania oraz o szansę dostania jeszcze czegoś więcej, czyli choćby wejściówek do Europy.

Gra o ósemkę na ostatniej prostej

Lech Poznań, Legia Warszawa, Jagiellonia Białystok, Górnik Zabrze i Wisła Płock – to żadna tajemnica, ale napiszmy dla formalności, że te zespoły są pewne swego i różne cuda mogą się dziać, jednak powyższą piątkę z pewnością zobaczymy na wiosnę wśród lepszych. Ostatni kroczek, bo już nawet nie krok, od czołowej ósemki jest Wisła Kraków, Paweł Mogielnicki z 90minut.pl określił nawet szanse Białej Gwiazdy na 99,6%. Dlaczego Biała Gwiazda nie ma jeszcze klepniętego awansu? Teoretycznie może ją prześcignąć Arka Gdynia, ponieważ żółto-niebiescy mają od krakowian lepszy bilans bezpośrednich meczów. To jednak rozważania czysto akademickie, Wiślakom wystarczy jeden skromny punkcik, natomiast Arkowcy musieliby w spotkaniach z Legią i Lechią sięgnąć po sześć oczek. Wiele cudów serwowała nam ekstraklasa, ale bez przesady.

Ciekawie robi się więc dopiero, gdy mówimy o miejscach 7. i 8., którymi zainteresowane są cztery drużyny. Spójrzmy na terminarz:

Korona Kielce – 41 punktów

Lechia Gdańsk, dom
Śląsk Wrocław, wyjazd

Reklama

Zagłębie Lubin – 39 punktów

Jagiellonia, dom
Cracovia, wyjazd

Cracovia – 38 punktów

Bruk-Bet, wyjazd
Zagłębie, dom

Arka Gdynia – 37 punktów

Legia, dom
Lechia, wyjazd

Reklama

Patrząc na dyspozycję, dość łatwo można stwierdzić, że w najgorszej jest Zagłębie Lubin. Ekipie Lewandowskiego udało się wygrać na wiosnę tylko jeden mecz – wymęczyli bułę z Sandecją. Poza tym co najwyżej mogą swoje spotkania zremisować. Najgorsze, że w tym tunelu niespecjalnie widać światełko. Nie do końca wiemy, jak chcą grać Miedziowi, jaki styl próbuje im narzucić Lewandowski. Gdyby widać było pomysł, a brakowałoby wyników, pół biedy. Niestety, nie ma jednego i drugiego. Pisaliśmy:

Widać, że Lewandowski cały czas szuka i próbuje. Jeszcze jesienią, od razu po zastąpieniu Piotra Stokowca, odszedł od żelaznego ustawienia poprzednika z trójką obrońców. Wiosną długo stosował 4-2-3-1, by… w dwóch ostatnich kolejkach wrócić do „stokowcowego” 3-5-2. Trwają rotacje. Kamil Mazek wskakuje do składu na dwa mecze, strzela gola Sandecji, a potem przepada. Arkadiusz Woźniak w jednym spotkaniu nie podnosi się z ławki, by w następnym grać od początku jako kapitan. Patryk Tuszyński w sześciu meczach łącznie zalicza kwadrans, a w ostatniej kolejce wystąpił w wyjściowej jedenastce. Trudno nie odnieść wrażenia, iż jest w tym wszystkim sporo chaosu i niepewności co do własnej koncepcji.

Średnio dzieje się też w Arce Gdynia, drużyna wiosną gra słabo i podobnie jak Zagłębiu, udało się jej wygrać tylko z outsiderem, Bruk-Betem, choć trzeba przyznać, że w znacznie lepszym stylu niż Miedziowi ograli Sandecję. Jednak za 4:0 przyznają tyle samo punktów co za ja 1:0 i Arka ma problem. Leszek Ojrzyński obniżkę formy tłumaczy choćby tym, że gdynianie mieli kłopoty z przygotowaniami do rundy. – Nie będę przecież oszukiwał. Miejscowi dziennikarze wiedzą, jakie są problemy i czasami podpytują. Mi też się nieraz wymsknie, gdy mówię, że mieliśmy problemy z przygotowaniem. Na przykład kontuzje mięśniowe, wynikające ze zmiany podłoża, albo treningów na twardej nawierzchni. My trenujemy na trzech rodzajach sztucznej trawy. To jeszcze gorzej. Mamy utrudnione zadanie. Każda nawierzchnia jest inna, ma inną twardość. Treningi wyglądały, jak wyglądały. Każdy fachowiec powie wam, że na sztucznej nawierzchni nie można trenować normalnie. Trenerzy wiedzą, jak to się odbija na zawodnikach. Ludzie będący z boku nie wiedzą albo nie chcą wiedzieć.

Trudno szkoleniowcowi odmówić racji, ale czy frajerskie – tak to trzeba nazwać – wypuszczenie punktów z Jagiellonią wynikało z braku boisk? Nie, wydaje się, a właściwie jest pewne, że przyczyny leżały gdzie indziej. A przecież, gdyby gdynianie wygrali, mieliby 40 punktów i rozmawialibyśmy w zupełnie innym tonie.

Idąc dalej, trzeba zauważyć obniżkę formy Korony, kielczanie nie wygrali od czterech spotkań, ale mają dość prosty terminarz i sporą zaliczkę. Byłoby sporym zaskoczeniem, gdyby zabrakło ich w górnej ósemce. Najlepszą formę prezentuje za to oczywiście Cracovia i właściwe pewne jest, że w 30. serii gier zobaczymy finał walki o przejście do grupy mistrzowskiej. By się tak nie stało, Zagłębie musiałoby wygrać z Jagą, a Pasy przegrać w Niecieczy. Cóż, wątpimy w ten scenariusz, szczerze mówiąc bardziej wierzymy w inny, zakładający, że ekipa Probierza przyjmie u siebie Miedziowych już jako drużyna z górnej ósemki.

Pamiętamy początek sezonu obu drużyn – jedni mieli jedną wygraną w 10 kolejkach, natomiast drudzy jedną porażkę w tym samym czasie. Gdyby więc miały minąć się na samym końcu, moglibyśmy rozdać już dwa tytuły: największego wygranego i największego przegranego fazy zasadniczej.

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Czy Wszołek musi zacząć kozłować w polu karnym, żeby sędzia zobaczył rękę?

Paweł Paczul
76
Czy Wszołek musi zacząć kozłować w polu karnym, żeby sędzia zobaczył rękę?

Komentarze

47 komentarzy

Loading...