Przed nami dłuższa przerwa od rozgrywek ligowych, co oczywiście nie oznacza, że zapomnimy na ten czas o ekstraklasie. Nie potrafilibyśmy, to po prostu zbyt mocny związek. Okoliczności sprzyjają, by pokusić się o jakieś podsumowania, więc postanowiliśmy wziąć na tapet przyjemny temat. A dokładniej sprawdzić to, na kogo z reguły możemy liczyć, jeśli chodzi o jakość. Lecimy pozycja po pozycji, przygotowaliśmy rankingi graczy, których oceniamy najwyżej.
Kwestia techniczna – uwzględnialiśmy tylko piłkarzy, którym noty wystawialiśmy przynajmniej 15 razy – tak, by uniknąć meteorów, grajków, którzy jeszcze nie mieli okazji sprawdzić się na poważnym dystansie. Skoro wszystko jasne, to lecimy.
Pierwsza kategoria i… brak większych niespodzianek. Jeszcze późną jesienią najlepsze noty zbierał Michał Gliwa, ale bardzo mocno z tonu spuścił bramkarz Sandecji Nowy Sącz. Do tego stopnia, że w ostatnim meczu do bramki wskoczył Dawid Pietrzkiewicz, ale nie wróżymy mu większej kariery. Jeśli Gliwa wróci do klatki, to w tej formie zapewne zaraz wypadnie z piątki. Tak jak Jan Mucha, którego średnia poleciała na łeb, na szyję w ostatnich kolejkach.
Steinbors gra sezon życia. Zawalił Arce mecz z Wisłą w Krakowie, ale ujmijmy to tak – Superman raz zapomniał wziąć swojej peleryny. Łotysz tyle razy ratował tyłki kolegom, że łatwo przymknąć oko na ten wypadek przy pracy. Goni go jeszcze bardziej doświadczony Arkadiusz Malarz – bodaj jedyny piłkarz Legii, do którego trudno mieć w tym sezonie jakiekolwiek pretensje. Słabo wypadają za to młodzi – do piątki załapał się bramkarz Górnika, ale to kolejny golkipera, która stopniowo traci w naszych oczach.
Za to wśród prawych obrońców młodość rządzi! Wszystko za sprawą Gumnego – niedoszłego, a zapewne również przyszłego rekordzisty, jeśli chodzi o najdrożej sprzedanych piłkarzy z ekstraklasy. Fiasko transferu nie wpłynęło na niego negatywnie. Udział przy siedmiu bramkach w ofensywie, skuteczność w obronie. Długo na pierwszym miejscu trzymał się Bartosz Rymaniak, ale w końcu musiał oddać żółtą koszulkę. Aczkolwiek i tak doceniamy robotę, którą odwala kapitan Korony. Trochę loty obniżył za to Czerwiński, słabiej wygląda za kadencji nowego trenera. A że na fali wznoszącej jest Burliga, niedługo spodziewamy się kolejnych przetasowań. Stawkę zamyka kolejny piłkarz z młodzieżówki i – nieco uprzedzając – jedyny zawodnik beznadziejnej Lechii w zestawieniu. Ale – jak widzicie po średniej – do najlepszych brakuje mu sporo. A gonią go Zbozień i Konczkowski.
Pierwsza podwójna kategoria, ale nawet takie rozszerzenie listy nie pozwoliło się na nią załapać podstawowemu stoperowi reprezentacji, Michałowi Pazdanowi (13. miejsce). Ale skupmy się na obecnych. Królem jest Emir Dilaver i nie przekonacie nas, że nie zasłużył na ten tytuł. Dość ciekawie prezentuje się grupa pościgowa. Michał Helik jest w ofensywie skuteczniejszy niż wielu ligowych napastników, ale też zdecydowanie poprawił grę w obronie. Taki sam zarzut można postawić młodszemu Wietesce, ale ostatnio – gdy gry on na prawej obronie lub w pomocy – błędy też nie biją po oczach. Runje, wiadomo, klasa. Bardziej zwrócilibyśmy uwagę na Mitrovicia, który wygryzł naprawdę przyzwoitego Gutiego i w zasadzie ma wszystko, by za chwilę dołączyć do ścisłej czołówki.
A wypaść z zestawienia może choćby Arkadiusz Głowacki, który jak zawsze imponował solidnością. Nawet nie z powodu jakiegoś zjazdu – chyba nie będzie mu łatwo wrócić do składu Białej Gwiazdy, bo trochę młodsi rywale prezentują się ostatnio bardzo godnie. Poza tym mamy kilka nieoczywistych nazwisk, ale czy to aż tak wielkie zaskoczenia? Kopacz był w poprzednim sezonie najlepszym obrońcą pierwszej ligi i naprawdę rzadko notuje wtopy po przeprowadzce do Lubina. Marcjanik to lider drugiej z najskuteczniejszych formacji obronnych w lidze (tylko Lech stracił mniej bramek niż Arka). Łasicki dowodzi defensywą w Płocku, gdzie jest górna ósemka, a Sedlara dawno nie widzieliśmy na placu, ale pamiętamy, że jesienią był tym piłkarzem Piasta, do którego nie można było mieć większych pretensji. Fajnie odnajdywał się nawet w środku pola.
Kategoria, której bardzo nie lubimy, gdy robimy roczne zestawienia polskich piłkarzy. Ciężko znaleźć przyzwoitą dziesiątkę, wielu wrzucamy z braku laku. Maciej Sadlok zazwyczaj trochę ratuje sytuację. Jesienią piłkarz Wisły był blisko życiowej formy, wiosną też zaczyna wyglądać coraz lepiej. Przy takiej bryndzy aż można się trochę zdziwić, że Adam Nawałka nie zerka w jego kierunku. Na krótką listę załapał się jeszcze Koj z Górnika – technicznie może i toporny, ale waleczny i skuteczny. Poza tym, obcokrajowcy. Nawet mimo słabszej postawy Pogoni imponować mógł Nunes, Guilherme zalicza stały wzrost formy w ekipie lidera, a Kostewycz trochę obniżył loty, ale konkurencję ma, jaką mą.
Nie będziemy stosować rozróżnienia na szóstki i ósemki, to bowiem bardzo płynne. Przykładowy Taras Romanczuk w zależności partnera do gry wypełniał już bardzo różne zadania w ekipie Ireneusza Mamrota. I oczywiście wywiązywał się z nich świetnie. Wyżej ocenialiśmy jednak Szymona Żurkowskiego – jesienią zapracował na miano odkrycia roku w polskiej piłce. Wiosną dopadły go problemy ze zdrowiem, ale to też wynika z jego efektownego stylu gry – rywale musieli polować na ruchliwego pomocnika.
Dalej dwójka z Lecha Poznań, co może być lekkim zaskoczeniem, ale – po pierwsze – mamy wrażenie, że Łukasz Trałka jest ostatnio trochę niedoceniany, a – po drugie – sami widzicie, że poniżej drugiego miejsca różnice są już niewielkie. Przy słabszym występie Lecha w następnym meczu mogłoby dojść do sporego przetasowania. Na przykład Pol Llonch jest teraz w takim gazie, że z rozpędu za chwilę może wbiec na podium w tej klasyfikacji. W niższych rejonach naszej tabeli dominuje solidność i skoro Szymański i Piotrowski stali się kandydatami do gry w kadrze Nawałki, to chyba nie można się dziwić, że średnią też wykręcają całkiem dobrą. A skoro już nawiązujemy sobie do kadry, to musimy wspomnieć, że Krzysztof Mączyński w klasyfikacji był dość daleko (średnia 4,82).
Specyficzna kategoria. Nie narzekamy na nadmiar gości, którzy mogą usiąść za kierownicą. Z jednej strony jest najwyżej oceniany ze wszystkich ligowców, Darko Jevtić (który grywa dużo też na skrzydle), a z drugiej – goście z dość mizernymi średnimi w porównaniu do Szwajcara. Hamalainen jest chyba najbardziej chimerycznym ligowcem, Cvijanovicia oceniamy pozytywnie, ale stać go na więcej. Problemy Starzyńskiego i Majewskiego znamy. Dobrze na tym tle wypadają Semir Stilić i Rafał Wolski, ale ocenialiśmy ich zbyt mało razy, by wskoczyli.
Wśród skrzydłowych bez szokujących rozstrzygnięć – każdy z wyżej wymienionych się wyróżnia, każdy notuje liczby. Mamy nadzieję, że Maciej Makuszewski jeszcze poprawi swoją średnią. Liderem został ponieważ pod jego nieobecność trochę słabiej wypadał Rafał Kurzawa. Jeszcze większy potencjał widzimy w Novikovasie, ale Litwin ma problemy z podejmowanie dobrych decyzji na boisku. Stale rośnie za to jego kolega z zespołu. Przemysław Frankowski ma duże szanse na zaistnienie w reprezentacji i mamy nadzieję, że popchnie go to do jeszcze lepszej gry. No nie widać w Jadze straty Cernycha, który też załapał się do dziesiątki. Jak widzicie, wysoko cenimy też skrzydła Wisły Płock.
Klasyfikacja najlepszych strzelców nie do końca ma odzwierciedlenia w ocenach. Pozycja Carlitosa jest oczywiście niepodważalna. Świerczok zostawił po sobie bardzo dobre wrażenie i niełatwo będzie go prześcignąć reszcie. Szczególnie, że kompletnie formę zgubił Angulo, który ciągle ma duże szanse na koronę. Kaczarawa strzelił tylko 7 bramek (dorzucił 4 asysty), ale też opuścił sporo meczów, a poza tym to typ, na którego po prostu dobrze się patrzy i odwala on kawał roboty.
Ciekawie wygląda tu peleton – jeszcze może się pozmieniać. Jest Gytkjaer, jest Piątek, jest Wolsztyński, jest Paixao, jest Robak, jest Bezjak, który nieźle się przedstawił.
Fot. FotoPyK