Reklama

Barcelona jest fanatykiem wygrywania u siebie

redakcja

Autor:redakcja

14 marca 2018, 12:22 • 4 min czytania 63 komentarzy

Barcelona od blisko pięciu lat nie przegrała na Camp Nou w meczu Ligi Mistrzów. W starciu z Chelsea do awansu wystarczy im nawet bezbramkowy remis. A zespół Conte na wyjazdach radzi sobie ostatnio niewiele lepiej od Śląska Wrocław. Oczywistym faworytem są gospodarze, ale zbyt wiele razy oglądaliśmy dwumecze Barcelony z Chelsea, by nie wiedzieć, że to może być totalnie zakręcony wieczór.

Barcelona jest fanatykiem wygrywania u siebie

Wszystkie optymistyczne głosy z Londynu przed rewanżowym starciem z Barceloną opierają się na dobrej postawie w pierwszym meczu. Londyńczycy faktycznie zagrali nieźle, to oni stworzyli sobie więcej szans strzeleckich i byli o włos prowadzenia już do przerwy. Willian szalał na skrzydle, schodził do środka, ale jego dwa uderzenia z dystansu tylko obijały słupki. Wreszcie w drugiej połowie udało mu się trafić do siatki. Chelsea miała swój wynik, ale…

Drużyna Antonio Conte nie ustrzegła się błędu, który może mieć kluczowe znacznie dla dwumeczu. Gdyby nie fatalne zagranie Christensena dziś faworytem byłaby zapewne Chelsea. Duńczyk wymyślił jednak zagranie w poprzek boiska tuż pod swoim polem karnym, a konsekwencje już znamy – genialne podanie Iniesty, snajperski nos Messiego i Barca wywozi ze Stamford Bridge cholernie cenny remis.

Nie chcemy pisać, że „The Blues” są w czarnej dupie. Skromne zwycięstwo czy remis wyższy niż 1:1 są w ich zasięgu. Natomiast pamiętajmy o jednym – Chelsea czeka wyjazd poza swój stadion. I o ile u siebie londyńczycy radzą sobie świetnie, o tyle w delegacjach zbierają ostatnio regularne baty. Zerknijmy na ich ostatnie wyjazdy – 0:1 z Manchesterem City, 1:2 z Manchesterem United, 1:4 z Watfordem, 1:2 z Arsenalem. Fakty mówią jasno i wyraźnie – zespół Conte ostatnio ciągle dostaje w łeb gdy tylko wyjeżdża poza Stamford Bridge. A mówimy tutaj nie o wyjeździe na obiekt Brighton czy Huddersfield, ale Barcelony.

Tej Barcelony, która u siebie nie przegrała w Lidze Mistrzów od 2013 roku, gdy Bayern Monachium upokorzył ich we własnym domu trójką do zera. Od tego czasu „Blaugrana” zagrała na Camp Nou 24 mecze. Bilans? 22 zwycięstwa i 2 remisy. I to remisy, które dawałyby Chelsea maksymalnie dogrywkę, bo mówimy tu o 1:1 z Atletico Madryt (2013/14) i 0:0 z Juventusem Turyn (2016/17). Historia nie daje szans londyńczykom.

Reklama

Ale już znany filozof piłkarski Takesure Chinyama tłumaczył nieprzewidywalność losu słowami „football is football, you know”. Bukmacherzy stawiają sprawę jasno – faworytem jest Barcelona. Szczególnie, że do składu wraca Leo Messi, który po raz trzeci został ojcem. Żona Antonella i syn Ciro czują się dobrze, a sama gwiazda FCB wraca do gry i ma coś do udowodnienia – w tej edycji Ligi Mistrzów strzelił tylko cztery gole. Argentyńczyk w klasyfikacji strzelców ogląda plecy Vincenta Aboubakara i Wissama Ben Yeddera, a tyle samo bramek co on zdobyli Cenk Tosun czy Dimitri Oberlin. A skoro ostatnio Messiemu udało się wreszcie rozdziewiczyć siatkę Chelsea (we wcześniejszych ośmiu meczach przeciwko Chelsea nie zdobył choćby jednej bramki), to i w środę będzie chciał pójść za ciosem.

Pod znakiem zapytania stoi występ Andresa Iniesty, który narzeka na ból mięśnia dwugłowego. Valverde ma do wyboru dwóch zastępców – Andre Gomesa i Ousmane Dembele. Ten pierwszy udzielił ostatnio mocnego wywiadu magazynowi „Panenka”, w którym przyznaje się, że stres go przytłacza, w Barcelonie kompletnie stracił pewność siebie, a czasami wręcz wstyd mu wyjść na ulicę. – Andre zachował się niezwykle odważnie. Musi iść do przodu, poradzić sobie z problemami. To coś normalnego w życiu piłkarza – mówi Valverde. Z kolei Dembele ostatnio zagrał chyba swój najlepszy mecz z Barcelonie, gdy ta pokonała Malagę. Pamiętajmy jednak, że Malaga to najsłabsza ekipa w lidze, a sama Barcelona grała w przewadze przez ponad pół meczu po czerwonej kartce dla Samuela Garcii.

Antonio Conte między wierszami zdradza, że Chelsea nie rzuci się do szaleńczych ataków, a przyjmie Barcelonę na swojej połowie i poszuka swoich szans w kontratakach. Prawdopodobny przebieg meczu trafnie opisał Ivan Rakitić, który mówił, że takie spotkanie wyglądają jak starcie z piłce ręcznej – przesuwasz się z piłką od prawej do lewej strony. I tak w kółko. Ale „The Blues” pokazali przed dwoma tygodniami, że ich umiejętnościnie  ograniczają się tylko do bezwiednego biegania za Messim, Suarezem i spółką. Swoich szans poszukają zapewne na skrzydłach, gdzie biegać będą żywe srebra – Willian i Hazard.

Wynik pierwszego meczu i statystyki meczów u siebie stawiają Barcę w roli faworyta, ale pamiętamy przecież 2012 rok i szalone 2:2 na Camp Nou z golem Fernando Torresa. Dlatego zachęcamy, by psa wyprowadzić popołudniu, a naczynia pozmywać zaraz po obiedzie, by wieczorem móc już w pełni poświęcić się oglądaniu tego rewanżu.

Fot: kadr z filmu “Fanatyk”. Obejrzyj zwiastun

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Patryk Stec
2
Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Liga Mistrzów

Liga Mistrzów

Kolejne wcielenie Superligi. Pomysł Unify League nie porywa

AbsurDB
34
Kolejne wcielenie Superligi. Pomysł Unify League nie porywa

Komentarze

63 komentarzy

Loading...