Reklama

Od kosmicznych problemów do kosmicznej gry

redakcja

Autor:redakcja

13 marca 2018, 14:47 • 5 min czytania 9 komentarzy

Kilka sezonów temu taki scenariusz wydawał się nieprawdopodobny. Wojna, która wygnała klub z miasta, zdewastowany stadion, z którego użytek zrobili sobie prorosyjscy separatyści, exodus najlepszych zawodników wystraszonych świstem kul i hukiem wystrzałów. Właśnie w takich okolicznościach upadał najlepszy w ostatnich latach klub ze wschodniej Europy, a jego przyszłość długo rysowała się w smutnych barwach. Ale wieki ciemne, trochę na przekór wszystkiemu, powoli odchodzą w zapomnienie. Szachtar Donieck sportowo i organizacyjnie wstaje z kolan. I znów staje się znaczącą siłą na piłkarskiej mapie.

Od kosmicznych problemów do kosmicznej gry

Kiedy w 2009 roku „Górnicy” w finale Pucharu UEFA pokonali Werder Brema, wydawało się, że są o krok od wdarcia się do europejskiej elity. Mieli zresztą wszystkie niezbędne ku temu narzędzia. Świetnego trenera, rozkochanych w piłce kibiców, kapitalnych zawodników oraz obrzydliwie bogatego właściciela, który nie skąpił grosza na transfery i inwestycje. W latach 2005-2014 całkowicie zdominowali ligę ukraińską, w której aż ośmiokrotnie finiszowali na pierwszym miejscu. Potem przyszedł jednak Majdan i wojna, która szybka opanowała wschodnie regiony kraju. Wszystko, co tak skrupulatnie przez lata budowano, znalazło się w wielkim zagrożeniu.

Począwszy od sezonu 2014/15 Szachtar grał na przymusowym wygnaniu. Niespokojna sytuacja w Donbasie wymusiła na władzach klubu przenosiny na zachód kraju, gdzie piłkarze z Doniecka byli traktowani jak obcy. Wyraźny podział polityczny, który wojna na Ukrainie tylko utrwaliła, spotęgował negatywne nastroje. Na zachodzie i Kijowszczyźnie na Szachtar patrzono z wyraźnym niesmakiem. Właściciel klubu, Rinat Achmetow, stał się żywym obiektem nienawiści, więc jego piłkarskiego dziecko niejako z automatu traktowano w podobny sposób. Na wschodzie domagano się z kolei, by klub jasno określił swoją pozycję wobec prowadzonych działań wojennych. Innymi słowy – na Achmetowie i piłkarzach próbowano wymusić opowiedzenie się po stronie Rosji i separatystów.

Roma wygra z Szachtarem 1:0 i awansuje? Za taki właśnie wynik TOTOLOTEK płaci po kursie 7,35

Szachtar znalazł się więc między młotem a kowadłem. Najmocniej odczuli to zawodnicy, których obie strony regularnie oskarżały o zdradę. Jarosławowi Rakickiemu przy okazji każdego meczu reprezentacji zarzucano, że skoro nie śpiewa hymnu państwowego, to tak naprawdę nie jest Ukraińcem, a co za tym idzie – popiera to, co dzieje się w Donbasie. Przedstawiciele samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej twierdzili z kolei, że obowiązkiem pochodzącego z obwodu dniepropietrowskiego piłkarza jest bronienie interesów jego „prawdziwej ojczyzny”, a grając w ukraińskiej kadrze, jawnie się im sprzeniewierza. Podobnie sprawy wyglądały m.in. z urodzonymi niedaleko Doniecka Tarasem Stepanenką czy Jewhenem Sełezniowem.

Reklama

Ukraińscy zawodnicy „Górników” wykazali się jednak niesamowitym hartem ducha i dzielnie znieśli wszystkie szykany. Nawet na moment nie przestali wierzyć, że wielki Szachtar jeszcze powróci do świata żywych i znów zacznie rozdawać karty nie tylko na własnym podwórku. Zresztą, choć sytuacja klubu wygląda dziś o niebo lepiej niż dwa-trzy lata temu, piłkarze cały czas są na cenzurowanym. W listopadzie ubiegłego autokar, którym wracali z meczu, został zatrzymany przez kibiców grup City Patriots z Charkowa i The Club z Doniecka, którym towarzyszyli członkowie partii Korpus Narodowy, w którą przekształcił się walczący z separatystami batalion „Azow”. Nieoczekiwani goście domagali się od zawodników założenia przed najbliższym meczem specjalnych koszulek okazujących wsparcie ukraińskim wojskowym. W przypadku odmowy miało dojść do kolejnego, znacznie mniej przyjemnego spotkania.

Podobnych historii było zresztą więcej, a Szachtar, choć kibice z Doniecka pojawiali się na meczach, przez ostatnie lata był de facto klubem niczyim. Zagraniczni piłkarze, którzy wcześniej mogli się wypromować w zespole prowadzonym przez Mirceę Lucescu, kombinowali, jak wyrwać się do innej ligi. W 2016 roku akt kapitulacji podpisał też rumuński trener, główny architekt sukcesów Szachtara. Pożegnanie z klubem przebiegało według najwyższych standardów, ale przejście Lucescu do rosyjskiego Zenitu, mimo wszystko było dla Ukraińców siarczystym policzkiem.

Płakać po Rumunie nikt jednak nie zamierzał. Klub na jego następcę wybrał Portugalczyka Paulo Fonsekę i bardzo szybko okazało się, że był to strzał w sam środek tarczy. Co prawda nowy szkoleniowiec zaliczył mały falstart i odpadł z eliminacji Ligi Mistrzów ze szwajcarskim Young Boys Berno, ale potem było już tylko lepiej. Krajowy tytuł zdobył w zasadzie w cuglach, w obecnej edycji Ligi Mistrzów potrafił ograć Napoli czy Manchester City, a aktualnie jest o krok od wyeliminowania Romy i awansu do ćwierćfinału elitarnych rozgrywek. Szachtar na tym etapie nie grał od siedmiu lat.

Dużo lepiej wygląda też sytuacja organizacyjna klubu.Wprawdzie „Górnicy” cały czas tułają się po zachodzie kraju, ale na swoje domowe mecze jeżdżą do Charkowa, dzięki czemu są znacznie bliżej domu. Odbudowa sportowej marki sprzyja też perspektywicznym transferom, z których Szachtar słynął przed wybuchem wojny. O tym, ilu świetnych Brazylijczyków na przestrzeni kilku lat trafiło do Doniecka, nie ma nawet sensu wspominać. Teraz obserwujemy powrót do tego trendu, o czym świadczy chociażby transfer prawego obrońcy Dodo, etatowego młodzieżowego reprezentanta „Canarinhos”.

Bardzo dobrze sprawy mają się też u Rinata Achmetowa. Miliarder zdołał już odbudować swoje imperium, znów trafił na przygotowywaną przez Forbes listę najbogatszych ludzi świata i niejako na nowo zapałał miłością do piłki. Wojna dała mu nieźle po kieszeni, ale chyba jeszcze trudniejszy do zniesienia był fakt, że na Ukrainie stał się niemalże wrogiem publicznym numer jeden. Dało się to odczuć zwłaszcza na zachodzie kraju, gdzie bardzo długo panowało przekonanie, że Achmetow, gdyby tylko chciał, mógł powstrzymać eskalację konfliktu. I chociaż najbogatszy Ukrainiec z pewnością ma bardzo szerokie koneksje, to takie podejście mimo wszystko wydaje się mocno niesprawiedliwe. W starciu z brutalną maszyną putinowskich ambicji politycznych nawet człowiek jego pokroju pozostaje wyłącznie szarą jednostką.

Szachtar sprawi niespodziankę i podbije Rzym? Kurs w TOTOLOTKU to aż 5,00!

Reklama

Ale patrząc z perspektywy aktualnej sytuacji, to wszystko schodzi gdzieś na dalszy plan. Ukraina znowu akceptuje Szachtar. Waśnie pewnie jeszcze długo nie odejdą do lamusa, ale na dziś układ sił jest jasny. To klub z Doniecka wiedzie prym i jako jedyny, nie tylko na Ukrainie, ale wręcz w całej Europie wschodniej, ma coś do powiedzenia na poziomie Ligi Mistrzów. A skoro tak, to niezależnie od podejścia i oceny zdarzeń z ostatnich lat, wypada powiedzieć tylko jedno. Hej, Szachtarze, fajnie, że znowu tu jesteś!

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
2
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?
Boks

Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
5
Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Liga Mistrzów

Liga Mistrzów

Kolejne wcielenie Superligi. Pomysł Unify League nie porywa

AbsurDB
34
Kolejne wcielenie Superligi. Pomysł Unify League nie porywa

Komentarze

9 komentarzy

Loading...