Angulo i Carlitos – jeszcze przed rokiem te nazwiska naprawdę niewiele znaczyły na naszym piłkarskim rynku. Pierwszy coś tam strzelał na zapleczu ekstraklasy, drugi był u nas kompletnie anonimowy, jak każdy inny przedstawiciel hiszpańskiej trzeciej ligi. Jako że piłka bywa przewrotna, a zwłaszcza ta z naszej ekstraklasy, dziś sytuacja zmieniła się o 180 stopni i obaj Hiszpanie ścigają się u nas o koronę króla strzelców.
Dotychczas Carlitos patrzył na Angulo z góry tylko przez jeden dzień w pierwszej kolejce, bo Wisła zaczęła o dzień wcześniej rozgrywki ligowe. Wiślak przywitał się z ekstraklasą jedną sztuką, a zabrzanin dwoma, po czym narzucił takie tempo, że ciężko w ogóle było myśleć o rywalizowaniu z nim. W ten weekend mieliśmy jednak pierwsze przetasowanie na szczycie, bo Carlitos wreszcie prześcignął swojego rodaka. Pomogła mu w tym kapitalna dyspozycja (trzy gole ze Śląskiem), ale też stagnacja starszego kolegi. Napastnik Górnika nie trafił bowiem do siatki rywala od dziewięciu spotkań, czyli od meczu z początku grudnia właśnie z ekipą Carlitosa, Wisłą Kraków.
Bezpośrednie starcie numer dwa obu napastników to póki co ostatnie trafienie Angulo, a bezpośrednie starcie numer jeden to największa dotychczasowa kontrowersja. Bo to właśnie wtedy po strzale napastnika zabrzan Ivan Gonzalez wbił piłkę do własnej siatki. Słowem, było to trafienie samobójcze, chociaż oficjalny serwis ekstraklasy zaliczył trafienie Angulo. Stąd mamy dziś pewien rozdźwięk pomiędzy oficjalną klasyfikacją strzelców, gdzie Hiszpan ma 19 goli oraz stanem faktycznym, według którego ma ich 18. A my oczywiście będziemy się odwoływać do tego drugiego.
Wracając do samego Angulo, z jednej strony może imponować wypracowany w pierwszej części sezonu dorobek, skoro dopiero po dziewięciu meczach bez bramki został dogoniony przez Carlitosa. Z drugiej, niepokoić może nawet nie tyle obniżka formy, co fakt, że jego styl gry został w jakiejś części rozpracowany przez rywali. Angulo specjalizuje się w unikaniu pojedynków z obrońcami, szukaniu sobie przestrzeni pomiędzy nimi, graniu na granicy spalonego i sprintach w wolne strefy boiska. Jesienią żaden inny piłkarz z pola nie zanotował mniejszej liczby pojedynków na mecz, a średnia Angulo wyniosła ledwie dziewięć (z czego tylko 32 procent było wygranych). Strzelał, bo zamiast walczyć z rywalami, uciekał im. Wiosną, kiedy każdy obrońca w lidze wie już, na co stać Hiszpana i uważnie analizuje jego grę przed meczem, jest mu już znacznie trudniej. Defensorzy kontrolują jego poruszanie się po boisku, biorą też poprawkę na jego szybkość, przez co ten ma mniej okazji do strzelania gola. A jeśli dodamy do tego słabszą formę całego Górnika, otrzymamy odpowiedź, skąd wzięła się ta cała stagnacja.
Do piątku tegoroczny bilans Carlitosa też nie rzucał na kolana – składał się z jednego strzelonego gola i jednego zmarnowanego rzutu karnego. Ale piątek pokazał też wszystkim, że to ten sam Carlitos, którego zapamiętaliśmy z jesieni – Śląsk rozsmarował niemal w pojedynkę. W przypadku wiślaka i analizy jego gry, obrońcy rywala mają znacznie trudniejsze zadanie, bo to zawodnik o wiele bardziej nieprzewidywalny. Przede wszystkim jest wszechstronny. Oprócz strzelania goli potrafi je też wypracowywać, o czym świadczy chociażby pięć zaliczonych asyst. Co więcej, jesienią Carlitos był tym zawodnikiem, który notował najwięcej prób zagrania kluczowego podania (3,7 na mecz), czyli takiego podania, po którym partner znajduje się w dogodnej pozycji do strzelenia gola. Innymi słowy, obrońcy nie bardzo wiedzą, czego się po nim spodziewać – czy sam będzie kończył akcję, czy jednak poszuka kolegi. A przy tym z pewnością nie pomaga im fakt, że wiślak to najlepszy drybler w lidze (jesienią wykonał najwięcej udanych zwodów w całej stawce – 88). Tego ostatniego z pewnością nie trzeba tłumaczyć chociażby Tarasovsowi, który przy drugim golu dla Wisły został objechany niczym wóz z węglem.
Carlitos długo się czaił, ale jak w końcu odpalił, to nie było czego zbierać. A teraz może wygodnie rozsiąść się w fotelu lidera klasyfikacji strzelców. Oto, jak od pierwszej kolejki gonił swojego rodaka:
Dosyć wymowna jest tutaj długa pozioma linia Angulo. Jak jednak podpowiada nam intuicja, niedługo i on się przełamie. A kiedy już to się stanie, hiszpański wyścig o koronę króla strzelców może emocjonować do ostatnich sekund sezonu.
Fot. FotoPyK